#jedenaście. nienawidzę ci ulegać.

4.8K 310 32
                                    

Twoje ciało jest jak tabletka, której nie powinienem brać

Zatrzasnęła drzwi pickupa i naciągając mocniej rękawy bluzy, niepewnym krokiem ruszyła w kierunku kilkurzędowej, drewnianej trybuny, mimo iż kula wbijała się co chwilę w grząski trawnik. Usiadła na najniższej z ławek i wyprostowała nogi, spoglądając w górę. Wieczór był prawie bezchmurny, a kolejne gwiazdy nieśmiało zaczynały migotać na ciemnym niebie. Moment później jej wzrok padł na usilnie próbującego trafić do kosza Caluma, jednak każdy rzut odbijał się od metalowej obręczy, a piłka toczyła się w głuchą ciemność, po drugiej stronie boiska. Kropelki potu na jego czole błyszczały w blasku oświetlających kort latarni.

- Z taką grą możesz zapomnieć o stypendium – oceniła z wyjątkową powagą, zwracając na siebie uwagę zmęczonego chłopaka. Wywrócił tylko oczami i koncentrując się na obdrapanej z farby tablicy, spróbował kolejny raz. Piłka minęła kosz o kilka centymetrów, a z jego ust wyrwało się ciche przekleństwo. Ariel zacisnęła mocniej wargi, aby się nie roześmiać. Podniosła się i leniwym krokiem podeszła do niego. Odebrała od niego piłkę i rzuciła. Nie trafiła.

- Niemająca pojęcia o grze w koszykówkę dziewczyna, która nie potrafi rzucić poprawnie piłki nie jest dla mnie żadnym pocieszeniem – odburknął, ocierając mokrą twarz przesiąkniętą potem koszulką. Blondynka prychnęła obrażona, po czym szturchnęła go lekko w bok. Calum posłał jej wściekłe spojrzenie, bez zastanowienia odwdzięczając się tym samym. Był jednak zdecydowanie silniejszy i dziewczyna aż zachwiała się, tracąc na moment równowagę.

- Nie żyjesz! - pisnęła wściekła i ruszyła w pogoń za nim, choć oboje wiedzieli, że nie miała szans, aby go dogonić. Chwyciła jednak w dłonie turlającą się przy linii piłkę i wycelowała nią w przyjaciela. Tym razem cel został osiągnięty, a Calum przytrzymując się za brzuch, zwijał się z bólu. Klasnęła z triumfującym wyrazem twarzy w dłonie, wznosząc zwycięski okrzyk. Była tak zajęta świętowanie swojej małej wygranej, że nie zauważyła, jak Hood zakradł się za jej plecami i mocno ją objął, zaczynając łaskotać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że był to jej słaby punkt. Zaczęła krzyczeć, próbując się mu wyrwać, ale nie była w stanie przeciwstawić się jego sile.

- Przeproś! - zażądał, ale ona pokręciła tylko głową, dzielnie znosząc tortury. W pewnej chwili oboje potknęli się i z głuchym łoskotem polecieli na ziemię. Calumowi w ostatniej sekundzie udało się otulić jej głowę dłońmi, chroniąc tym samym przed bolesnym zderzeniem z podłożem. Ciężar jego ciała przygwoździł ją do twardego asfaltu, który dokładnie odczuwała na lekko obitych plecach.

- Prawie mnie zabiłeś! - wrzasnęła, próbując zepchnąć go z siebie, ale on wydawał się być niezwykle rozbawiony zaistniałą sytuacją, nadal uporczywie leżąc na niej. - Będąc taką życiową ofiarą, aż trudno uwierzyć, że nadal żyjesz i dobrze się masz.

- Trochę stęskniło mi się za tymi naszymi wspólnymi momentami, wiesz? - spytał z nutką nostalgii, podpierając się na łokciach. Ariel teatralnie wywróciła oczami, wciąż próbując zepchnąć go z siebie.

- Ciekawe z czyjej winy się tak dzieje – burknęła z udawanym rozdrażnieniem i smutkiem, gdy on westchnął głośno, z poczuciem winy wymalowanym na twarzy. Nie była zła, ale również brakowało jej tego czasu, kiedy Calum był tylko jej i nie musiała się nim z nikim innym dzielić.

- Może znaleźlibyście sobie jakiś pokój, czy coś?

Pełen jadu i cynizmu głos rozległ się nad nimi. Nerwowo zadarli głowy i spojrzeli na rozpromienioną twarz Luke'a, który dość niespodziewanie zaszczycił ich swoją obecnością. Blondyn wziął piłkę w dłonie i bez zastanowienia oddał rzut, który na czysto wpadł do kosza. Calum spojrzał na Ariel z zażenowaniem i delikatnymi rumieńcami na policzkach, po czym podniósł się i pomógł jej wstać.

what i hate about you ✔Where stories live. Discover now