-Słodki jest.Co z nim zrobisz?
-Zawiozę go do weterynarza i dam go babci.
-OK.Potem mi powiesz co u niego.-uśmiechnął sie do mnie.Nawet nie zauważyłam,kiedy przyszła Inez.
-Hej!
-Cześć!
-To ja już pójdę.Pa.Mam nadzieję,że widzimy się jutro.
-Tak.Do jutra.-pożegnałam się z Oscarem i zaczęłam gadać z Inez.
-To kto gra?
-Oscar.Zaprosił mnie i powiedział,że mogę zaprosić przyjaciółki.
-Nie chcesz z nim zostać sam na sam?-zaśmiała sie ze mnie.
-Jestem prawie codziennie.
-Nadal jesteście kumplami?
-Bardziej przyjaciółmi.
-Kolejny krok do przodu.Jeszcze będziecie razem.
-Może.Nasz autobus jedzie.-nienawidzę jeździć w piątki o tej porze autobusami.Zawsze jest strasznie dużo ludzi i nigdy nie ma miejsca.Inez
cały czas coś robiła na telefonie,a ja zajmowałam się kotem i myślałam nas jego imieniem.Kiedy w końcu wyszłyśmy z autobusu Inez pokazała mi zdjęcie,na którym jestem z Oscarem blisko siebie na przystanku i zajmujemy się kotem oraz zdjęcie Forfanga z Celiną.
-Widzisz.Wy też jesteście tacy słodcy.
-Czy ty zrobiłaś nam zdjęcie?
-Tak.Byliście tak zajęci tym kotem,że nawet nie zauważyliście,że przyszłam.
-Wyślesz mi je?-Inez spojrzała na mnie zdziwiona.-No co?Nawet fajnie wyszłam.
-Ta.Powiedz od razu,że będziesz się na nie patrzeć dzień i noc.-przewróciłam tylko oczami i zostawiłam to bez komentarza.W sumie to była po części prawda,ponieważ ustawiłam je sobie na tapecie.Kiedy doszłam pod dom,zadzwoniłam do mamy,bo nie mogłam wejść z kotem ze względu na psa.
-Hej!Mogłabyś wyjść na zewnątrz?
-Po co?
-Po prostu wyjdź.
-OK.-kiedy mama wyszła,zaczęłam jej opowiadać o kocie.Poczekałam aż mama się ubierze i pojechałyśmy do weterynarza.Pan doktor zrobił mu
opatrunek i sprawdził czy nie ma wszy.Wszystko było w porządku,więc zabraliśmy go do babci.
-Cześć,babcia!Tu masz kota,Stefana.
***
Mecz skończył się wynikiem 5:0 dla drużyny Oscara.Po meczu czekałam na niego z Inez przed stadionem.
-Gratulacje!-przytuliłam go,a on to odwzajemnił.-Świetne 2 gole.
-Dzięki!Bez twojego wsparcia nie wyszło by tak dobrze.Idziemy na pizze?
-Czemu nie?-całą 3 postanowiliśmy pójść do pobliskiej pizzeri.Mają tam najlepszą pizze jaką kiedykolwiek jadłam.Pogadaliśmy,zjedliśmy i odprowadziliśmy Inez na przystanek,bo musiała szybciej jechać do domu.Ja jeszcze zostałam z Oscarem.Postanowiliśmy przejść się po Madrycie.
-Masz jeszcze siłę po takim meczu?
-Z tobą zawsze.-uśmiechnął się,a mi zmiękły kolana.Tak bardzo chciałabym wiedzieć,co on o mnie myśli i kim dla niego jestem ale zawsze brakuje mi odwagi,żeby o to zapytać.Dzisiaj nadarzyła się okazja do tego,ale kiedy chciałam już coś powiedzieć,zadzwoniła do mnie mama.
-Gdzie jesteś?
-Przy galerii,a co?
-Bo akurat tu jestem i pomyślałam,że nie chce ci się czekać na autobus.
-Dobra.Zaraz będę na parkingu.-rozłączyłam się i wyjaśniłam Oscarowi o co chodzi.Odprowadziłam go na przystanek i sama poszłam do mamy.
***
Pierwsza klasa zleciała mi dość szybko.Przez wakacje dużo pisałam z Oscarem i niekiedy spotykaliśmy się.Na początku 2 klasy,było tak jak pod koniec 1.Dość dużo gadaliśmy ze sobą i pisaliśmy.Przed maturami,Oscar nie miał za dużo czasu,bo musiał się uczyć,dlatego zdał maturę bardzo dobrze,z tego co mi mówił.Teraz raczej nie będziemy się już widzieć,niestety.Mieszkamy dość daleko od siebie,a nasze kontakty nie były za dobre.Nie wiem czyja to wina,ale przestaliśmy pisać ze sobą,a w szkole kończyło się tylko na "Cześć!".No tak mogłam się tego spodziewać.Zlitował się nad biedną szarą myszką,która się w nim zakochała.Nawet nie wiem czy wyjechał na studia,czy może gdzieś pracuje.Myślałam,że do końca liceum się z niego wyleczę,ale nie.Inez i Lucia wspierały mnie jak mogły w tych dość trudnych dla mnie chwilach.Bardziej przyłożyłam się do nauki.Nawet nie chciałam za bardzo wychodzić na dwór.Od czasu do czasu Inez wraz z Lucią wyciągały mnie na orlik,ale nawet to nie pomagało mi zapomnieć.
***
ROK PÓŹNIEJ
Maturę zdałam na 80%.Możliwe,że przyjmą mnie na wymarzone studia,bo wymagane było tylko 30%.Szczęśliwa czekałam na Inez i Lucię.Po paru minutach przyszły.One też zdały dobrze.Wracałyśmy do domu późniejszym autobusem.Rodzice byli zadowoleni z moich wyników tak samo jak ja.Mama pomogła mi złożyć podanie na studia w Madrycie.Złożyłam też w Barcelonie i Sevilli,ale wolę studiować w Madrycie.Kiedy dostałam potwierdzenie,że dostałam się na studia,które chciałam,bardzo się ucieszyłam i zaczęłam szukać jakiegoś mieszkania.Po paru dniach szukania,znalazłam jakiś w pobliżu uczelni.Jak na razie mieszkałam sama.Inez miała jeszcze rok szkoły,a Lucia chciała odpocząć rok od nauki.W pierwszym dniu studiów poznałam fajnych ludzi.Myślałam,że będzie gorzej,ale myliłam się tak jak z liceum.
-Brooklyn?-usłyszałam znajomy głos.Odwróciłam się i zobaczyłam Oscara.Nie tylko nie on.Już prawie o nim zapomniałam,a teraz znowu wszystko odżyło.Znowu poczułam motylki w brzuchu na jego widok.-Też tu studiujesz?
-Tak.
-Na jakim wydziale?
-Weterynarii.A ty?
-Tak samo.Przepraszam.-chciałam już iść ale zatrzymałam się.
-Za co? Za tą "przyjaźń" i nadzieję,że choć trochę mnie lubisz?
-To nie tak.Ja po prostu...Po prostu nie wiedziałem co czuję.-spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Nie rozumiem.
-Słuchaj.-chwycił mnie za rękę.-Bo ja chyba się w tobie zakochałem.
-Dlatego zerwałeś kontakt? Daruj sobie.
-Tak.Znaczy nie.Zerwałem kontakt,bo nie wiedziałem czy sie jeszcze zobaczymy.Miałem studiować w Lizbonie ale nie przyjęli mnie.Chciałem odnowić nasze kontakty,ale bałem się,że nie będziesz chciała mnie już znać.
-Wiesz co czułam.Tego się nie da tak po prostu wymazać.-poczułam jego usta na swoich.Oddałam pocałunek,a on się uśmiechnął.Kiedy się od siebie oderwaliśmy obaj nie mogliśmy przestać się uśmiechać.
