Drugi rozdział dodatkowy.

9.2K 637 214
                                    

Luke

2 lata później

Kiedy w końcu mogłem wrócić do domu, niebo było praktycznie czarne, a jedynym źródłem światła były uliczne lampy, oświetlające mi drogę. Głowa pękała mi od niewyspania, więc zacisnąłem zęby, ignorując pulsowanie w skroniach i skupiając się na stawianiu równych kroków na chodniku. Szedłem ledwo przytomnie przed siebie, myśląc o tym jak niewiele trasy zostało do pokonania. Moje palce zacisnęły się na trzonie nosa, gdy poczułem rosnący ból wywołany tym bezcelowym dniem, męczącym każdą komórkę mojego ciała. Dłonie drżały mi, choć na dworze wcale nie było zimno. Wcisnąłem je więc do kieszeni eleganckich spodni. Powoli zaczynałem trzeźwieć.

Od świtu kręciłem się po mieście załatwiając wszelkie zaległe sprawy, których razem z chłopakami nie dopilnowaliśmy w tym miesiącu i cholera, chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie tęskniłem za łóżkiem jak właśnie teraz. Przez cały czas zerkałem jedynie na zegarek, odliczając godziny do końca doby, która zdawała się trwać wieczność. Z naszej czwórki zostałem sam z tym wszystkim, gdyż jako jedyny nie miałem nic konkretnego w planach, dlatego dzisiejsza robota była istną męczarnią. Byłem wykończony do tego stopnia, że dwie szklanki whisky pod koniec pracy niespodziewanie doprowadziły mnie do stanu nietrzeźwości i musiałem wrócić do domu pieszo, przez co jedynie przedłużyłem swoje cierpienia.

Spojrzałem szybko na zegarek, zanim wszedłem na podwórko przed domem. Dochodziła druga w nocy, a mimo to byłem pewien, że Heather jeszcze nie śpi. Za każdym razem gdy wychodziłem do pracy, czekała na mnie i choć nieustannie powtarzałem jej żeby tego nie robiła, wiedziałem że nie zmruży oka dopóki nie wrócę.

Nie traciłem więcej czasu, szybko przemierzając podjazd i do drzwi dotarłem zdyszany od wysiłku. Dałem sobie kilka sekund, żeby uspokoić oddech, a następnie zacząłem przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu kluczy.

- Nie, tylko nie to – jęknąłem do siebie, nie czując żadnej wypukłości we wewnętrznej części marynarki, gdzie zawsze chowałem brzęczący plik.

Zanim zdążyłem pomyśleć, uderzyłem w złości pięścią w mahoniowe drewno, następnie opierając o nie czoło. Klucze musiały zostać w magazynie, gdzie spędziłem poranek i zwyczajnie zapomniałem zabrać ich ze sobą, zbyt zajęty innymi, o wiele ważniejszymi sprawami. Nie potrafiłem uwierzyć, że przez taką głupotę nie byłem w stanie wejść teraz do własnego domu.

Wrócenie po klucze byłoby bezsensownym pomysłem, więc postanowiłem wyciągnąć telefon i wykonać połączenie do Heather. Wiedziałem na co się narażam, ale nie pozostało mi nic innego jak poprosić ją o otworzenie mi drzwi, nawet kosztem tego, że zobaczy mnie w takim stanie, zanim chociażby uda mi się uciec szybko do łazienki i wziąć prysznic.

- Zajebiście, akurat teraz musiałeś się rozładować – mruknąłem pod nosem, gdy dostrzegłem że ekran mojej komórki jest zupełnie czarny i nie da się jej nawet włączyć.

Zamachnąłem się nogą, próbując kopnąć doniczkę i wyładować kumulującą się we mnie złość, ale nie dość że nie udało mi się w nią trafić, to jeszcze prawie wypieprzyłem się przy tym na plecy. Spojrzałem w górę na okna od naszej wspólnej sypialni, zauważając że panuje w niej zupełna ciemność. To mogło oznaczać, że Heather jednak zasnęła, dlatego nie było sensu dzwonić dzwonkiem i jej budzić, bo tego prawdopodobnie był nie przeżył.

Jęknąłem jeszcze głośniej, ubolewając nad swoim marnym losem. Padłem tyłkiem na wycieraczkę, bo utrzymanie równowagi w obecnym stanie było dla mnie zbyt wymagającym zadaniem. Przymknąłem oczy, opierając się plecami o wejście. Obracałem w dłoni swój rozładowany telefon, myśląc o tym jak bardzo przechlapane będę miał gdy brunetka wstanie rano i otworzy drzwi, zastając mnie na wycieraczce, do tego pijanego.

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz