Rozdział dwunasty.

8.6K 687 427
                                    

Blake


Biegłam ile sił w nogach, nie patrząc nawet w którą stronę zmierzałam. Łzy zasłaniały mi widoczność, wszystko dookoła było jedną wielką zlepką kolorów i rozmytych kształtów. Musiałam uciec jak najszybciej, jak najdalej. Zaufałam więc nogom, które poprowadziły mnie w miejsce, do którego chciałam trafić. Dobrze znały tą drogę, gdyż od jakiegoś czasu, codziennie tędy chodziłam, żeby spotkać się z Michaelem.

Na samo wspomnienie tego imienia poczułam się pewniej i przyspieszyłam kroku, chcąc znaleźć się jak najszybciej u jego boku. Umówiliśmy się tu wcześniej i mimo iż było już sporo czasu po ustalonej godzinie, miałam nadzieje, że na mnie czeka.

Słyszałam za sobą wołanie Heather, ale nie zatrzymałam się. Oprócz Wayna była ostatnią osobą, którą chciałam teraz widzieć. Po tym co zrobił jej chłopak, wątpiłam, że szybko będę mogła się do niej odezwać. To po części wina Heather, więc jeśli nie da mi spokoju, tylko pogorszy sprawę.

Ostatni zakręt i już byłam na miejscu. Domki jednorodzinne zniknęły, a asfalt pod nogami zmienił się w ubitą glebę. Podniosłam głowę do góry i od razu dostrzegłam jego sylwetkę. Stał oparty o ławkę w parku, na której przesiadywaliśmy całe noce i trzymał ręce w kieszeniach czarnych rurek. Gdyby nie to, w jakim jestem teraz stanie, na pewno rzuciłabym się na Michaela, bo wyglądał zachwycająco seksownie.

Nie musiałam biec aż do naszej ławki, gdyż Michael wyłapał mnie wzrokiem i od razu odepchnął się od oparcia. Ruszył z miejsca, w którym się znajdował, pokonując dzielącą nas odległość.

W życiu nie czułam się lepiej, niż w momencie, kiedy zagarnął mnie w swoje ramiona, mocno przytulając. Wtedy rozkleiłam się totalnie, mocząc czarną koszulkę Michaela. Jego dłoń powędrowała na moje plecy, przesuwając się to w górę, to w dół.

Długo jednak nie trwaliśmy w takiej pozycji. Michaelowi zawsze brakowało cierpliwości, zwłaszcza jeżeli chodziło o mnie. Nie był zaborczy, ale lubił mieć wszystko wyłożone na tacy, bez owijania w bawełnę.

Złapał mnie za ramiona i odsunął na ich długość, zmuszając bym spojrzała mu w oczy. Może źle widziałam przez ścianę łez, ale wydawało mi się, że był nieźle przestraszony.

- Hej, co się stało? - jego głos był spokojny, nie chciał doprowadzić mnie do większego płaczu, ale wciąż patrzył na mnie nic nierozumiejącym wzrokiem - Blake, powiedz mi. Czy ktoś cię skrzywdził?

Chciałam mu odpowiedzieć, ale zamiast słów chłopak usłyszał jak po raz kolejny zanoszę się płaczem.

- Co się stało, do kurwy?

Michael odezwał się głośniej. Jego pytanie tym razem nie było skierowane do mnie, bo kroki za mną ucichły. To musiała być Heather.

- Blake - usłyszałam jej cichy, skruszony głos.

W tym momencie tak bardzo jej nienawidziłam. I mimo iż  może nie powinnam, to ją obwiniałam za wszystko, co mnie dzisiaj spotkało. Chciałam, żeby zostawiła mnie w spokoju, samą z Michaelem. To jego teraz potrzebowałam, żeby poczuć się odrobinę bezpieczniej.

Odwróciłam się gwałtownie, kiedy poczułam dłoń siostry na ramieniu.

- Daj mi spokój - krzyknęłam, choć nie miałam takiego zamiaru. - To wszytko przez ciebie!

- Nie mów tak, Blake. - irytował mnie spokój w jej głosie - Nie wiedziałam, że to się tak potoczy. Wiesz, że nie pozwoliłabym zrobić ci krzywdy ...

- Nie?  - przerwałam jej szybko. Nie chciałam słuchać tłumaczeń. - Jednak stało się na odwrót.

- Wayn jest idiotą i obiecuje ci, że jeszcze za to zapłaci. - rzuciła ostro - Nie popuszczę mu tego.

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz