Rozdział siedemnasty.

11.1K 707 234
                                    

Heather


Od paru dobrych godzin nachylałam się nad silnikiem srebrnej Mazdy, próbując naprawić co tylko się da. Moje dłonie tak jak i ubrania były całe brudne od smoły, jednak nie bardzo się tym przejmowałam. Wymieniłam kilka uszkodzonych części i wlałam do środka potrzebne płyny, żeby po chwili zamknąć maskę. Nareszcie skończyłam naprawę. Było przy tym mnóstwo roboty, ale nie narzekałam. Potrzebowałam jak najwięcej takich zleceń, żeby jakoś wyjść z dołka finansowego,w  którym obecnie się znalazłam.

Od dwóch tygodni miałam kompletny zastój. Rzadko kiedy ktoś wpadał do warsztatu ostatnimi czasy, przez co z pieniędzmi było krucho. Odkąd rozstałam się z Waynem straciłam wielu stałych klientów, ale jakoś musiałam się z tym pogodzić i zacząć na nowo. 

Jeszcze jakiś czas temu planowałam rozszerzyć swoją działalność i otworzyć warsztat w jakimś innym mieście, ale biorąc pod uwagę że ledwo utrzymuje się z moich obecnych zarobków, zrezygnowałam z jakichkolwiek marzeń. A może raczej odłożyłam je na później.

Wierzchem dłoni wytarłam krople potu z czoła i oparłam ręce o maskę samochodu, zastanawiając się za co zabrać się w następnej kolejności. Opadałam z sił po zrobieniu tego jednego samochodu, a w kolejce czekały jeszcze dwa inne. Podeszłam więc do kolejnego pojazdu i przypominając sobie w czym tkwił problem jego właściciela wsunęłam się pod podwozie. Nie traciłam czasu. Zależało mi, żeby zrobić to jak najlepiej i zgarnąć porządne pieniądze. Skupiłam się na brzmieniu radia i podwinęłam rękawy, jednocześnie zapalając małą latarkę, która pomagała mi lepiej widzieć w ciemnościach.

Usłyszałam jak boczne drzwi otwierają się i ktoś bez pukania wchodzi do warsztatu. Bez głębszego zastanowienia się, mogłam stwierdzić, że był to Ashton. Chłopak czuł się tu jak u siebie i nie krępował się, żeby przyjść bez zapowiedzi i poprzeszkadzać mi w pracy. 

Postanowiłam dokończyć oględziny samochodu trochę później, jednak zanim pchnęłam nogami, żeby wydostać się spod pojazdu, nasłuchiwałam czyichś kroków. Do warsztatu weszła więcej niż jedna osoba. Mogłam być pewna, że słyszałam dwie pary nóg uderzających o posadzkę. Nie spodziewałam się żadnych gości, a klienci nie wchodzą bocznym wejściem, dlatego niepewnie i powoli wysunęłam się spod podwozia, jednocześnie chwytając w dłoń klucz francuski, tak dla większego bezpieczeństwa. 

Oślepiły mnie światła umieszczone w suficie i przez chwile nie mogłam przyzwyczaić się do jasności. Podciągnęłam się do góry, prostując nogi, ale nie zauważyłam nikogo w pomieszczeniu. Stawiałam krok za krokiem, przechadzając się wzdłuż pomieszczenia i coraz mocniej zaciskałam palce na mojej prowizorycznej broni. Kątem oka wyjrzałam za okno, ale nie spostrzegłam żadnego samochodu, więc nie mógł to być Ashton. 

- Halo? - odezwałam się niepewnie – Jest tu ktoś?

Odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Zaczęłam myśleć, że może się przesłyszałam i wcale nikt tu nie wszedł. Jednak te dźwięki wydawały się takie realne, że trudno mi było uwierzyć, że mogłabym je pomylić. Zrobiłam rundkę po całym warsztacie i nie znalazłam nikogo. Sprawdzałam nawet pod samochodami, ale ani śladu po wyimaginowanych przybyszach. Już miałam się poddać i wrócić do obowiązków, kiedy z zaplecza dobiegły mnie czyjeś przyciszone głosy. Z początku próbowałam wmówić sobie, że to tylko grające radio, jednak dźwięki były stuprocentowo ludzkie. Ktoś był na tyłach, w pokoju, który służył mi za sypialnie. Byłam przekonana, a odgłos tłuczonego szkła tylko mnie w tym upewnił.

Pewnie was to zdziwi, bądź nie, ale jak najszybciej mogłam skierowałam się do drzwi wyjściowych i wybiegłam na zewnątrz. Nie wiem dlaczego ludzie utwierdzili się w przekonaniu, że w takich sytuacjach najlepiej iść i sprawdzić czy to nie jakiś morderca lub złodziej czyhający za drzwiami. Ja byłam zupełnie inna od tych wszystkich bohaterskich osobowości z filmów i jedyne co miałam teraz w głowie to ucieczka. Jeżeli działo się coś podejrzanego, moje nogi reagowały automatycznie; jak magnes odpychały się od niebezpieczeństwa. Nie byłam ani silna ani tym bardziej uzbrojona, żeby ryzykować spotkanie z włamywaczami. 

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz