Rozdział dwudziesty piąty.

9.9K 584 220
                                    

Heather


Wybiegłam z domu, nie myśląc nawet nad tym, gdzie się kieruję. Pozwoliłam swoim nogom prowadzić mnie nieznaną trasą. Byłam zbyt wkurzona, żeby zastanawiać się nad tak błahymi rzeczami, jak cel, do którego zmierzam. Chciałam po prostu zniknąć, być jak najdalej od świata, od całej tej popapranej sytuacji. Gdybym została i musiała patrzeć na twarze chłopaków, pewnie zaczęłabym zwyczajnie ryczeć, a tego chciałam uniknąć. Nie pozwolę sobie na takie słabości, zwłaszcza przed nimi. Decyzja, jaką podjęli za moimi plecami była ogromnym ciosem i nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa, dlatego po prostu wyszłam, trzaskając drzwiami. 


- Chcecie wyrzucić mnie z domu? - zapytałam łamiącym się głosem.

Próbowałam być opanowana, ale z każdą sekundą bałam się, że to co zaraz usłyszę, może mnie załamać. Luke spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem, a ja wciąż nic nie rozumiałam. 

- Heather, nie denerwuj się, ale... - zaczął, jednak zatrzymał się w połowie zdania, nie wiedząc co powiedzieć dalej. Blondyn popatrzył szybko na Ashtona, szukając w nim pomocy, jednak ten wzruszył jedynie ramionami.

- Sam jej to wytłumacz, Luke. To była twoja decyzja. - odezwał się, a następnie opuścił pokój. Cokolwiek miałam zaraz usłyszeć, nie będzie niczym przyjemnym, skoro nawet Ashton wydawał się równie rozzłoszczony tym tematem, co Michael.

Luke westchnął głośno, a jego mina wyrażała najgorsze cierpienie. Zupełnie jakby szykował się na wojnę. Zagryzłam nerwowo wargę, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień, ale on dalej milczał. 

- Hej, wytłumaczysz mi co się dzieje? - mój głos był cichy, stonowany. Nie chciałam go naciskać, ale musiałam się dowiedzieć. - Jeżeli nie chcesz, żebym dłużej z wami mieszkała, zrozumiem... Już dawno powinnam poszukać jakiegoś lokum. Wiem, że nadużyłam waszej gościnności...

- Przestań. - przerwał mi – Nie chodzi o to, Heather.

- Więc o co? - dopytywałam.

Luke wahał się, jakby nie był pewny czy w ogóle chce mi cokolwiek powiedzieć. Musiał być to dla niego niezmiernie ciężki temat, więc ... jaki okaże się dla mnie?

- Nicholas, mój brat, pamiętasz, jak ci o nim mówiłem? - zapytał, a ja pokiwałam głową, dokładnie przypominając sobie naszą niedawną rozmowę. Blondyn kontynuował – Wrócił do Sydney, wypuścili go ...

- Och, no tak... - nie spodziewałam się tego usłyszeć. Byłam pewna, że zostało mu jeszcze parę lat odsiadki. Nie wiem czemu, ale świadomość, że jest na wolności, przyprawiała mnie o dreszcze, choć ani trochę go nie znałam.- Potrzebujesz pokoju dla brata?

Chłopak zaśmiał się, jakbym właśnie powiedziała najbardziej absurdalną rzecz z możliwych, a następnie podszedł do mnie i odgarnął czarne kosmyki za ucho. Poczułam rozchodzące się po moich policzkach ciepło. 

- Nie. - powiedział cicho – Chodzi o to, że zależy mi na twoim bezpieczeństwie, a Nick może ci je zapewnić. Ja i chłopaki, wyjeżdżamy na krótką chwilę. Musimy załatwić pewne sprawy. 

Od razu wyczułam w jego głosie kłamstwo. Byłam pewna, że się nie mylę. 

- Nie rozumiem ... Co to znaczy?

- To znaczy, że przez jakiś czas ty i Blake, będziecie musiały zamieszkać z nim i jego ludźmi.

- Nie ... nie zrobicie nam tego ... - kiwałam głową, nie wierząc w to, co właśnie powiedział.

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz