Pierwszy rozdział dodatkowy.

9.2K 520 705
                                    

Heather

Spojrzałam na złoty zegarek wiszący na moim nadgarstku. Wskazówki wybijały godzinę szóstą rano, a powieki same mi się zamykały ze zmęczenia. Całą noc nie zmrużyłam oka, dlatego teraz co krok potykałam się o własne nogi, bo mój mózg już dawno się wyłączył. Szłam jednak dzielnie przed siebie, zmuszając zmęczone ciało do ruchu i ignorując przyspieszony od wysiłku oddech.

Pchnęłam szklane drzwi, prowadzące do wnętrza ogromnego budynku i przyjemny podmuch chłodnego powietrza z klimatyzacji owiał moje zaczerwienione policzki. Odszukałam wzrokiem miejsca, gdzie najprawdopodobniej czekał na mnie Noah i pobiegłam w tamtą stronę, wiedząc że nie zostało mi zbyt wiele czasu.

Znów zerknęłam na godzinę i przeraziłam się widząc, że do odprawy bagaży zostało zaledwie kilkanaście minut. Modliłam się, żeby chłopak nie wszedł tam zanim zdążyłabym go dogonić, bo chciałam mieć tą sprawę jak najszybciej z głowy. Gdyby odleciał, zanim mogłabym z nim porozmawiać w cztery oczy, wyjaśnienie wszystkiego byłoby o wiele trudniejsze.

- Przepraszam! – krzyknęłam przez ramię, gdy wpadłam na jakąś starszą panią, przez co ta upuściła swoją walizkę na ziemię.

Starałam się wymijać ludzi w miarę możliwości, ale na lotnisku to było dość trudne, biorąc pod uwagę jak wielu ich się tu kręciło. Musiałam przeciskać się przez tłum, co chwile trącając kogoś ramieniem albo nadeptując boleśnie na buta. Z moich ust w kółko wydobywały się słowa skruchy, przez to jak często na kogoś wpadałam.

Bałam się że nie dam rady, kiedy zobaczyłam grupkę ludzi przechodzącą się przez metalowe bramki. Gorączkowo rozglądałam się w poszukiwaniu znajomej sylwetki Noah i już myślałam, że jakimś cudem wszedł jako pierwszy, przez co nie uda mi się go złapać. Kiedy jednak mój wzrok padł na jego nienagannie wyprasowaną koszulę, zapięty pod samą szyję kołnierzyk i spodnie w idealny kant, wcale nie poczułam ulgi.

- Heather! Gdzie się podziewałaś? - zapytał głośno, gdy tylko mnie zobaczył i od razu skierował kroki w moją stronę.

Otworzyłam usta, ale zaraz je zamknęłam, bo nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Mogłam jedynie stać sztywno z rękoma przyciśniętymi ciasno do boków. Noah zatrzymał się przede mną, a jego uważne spojrzenie sprawiło, że zaschło mi w gardle i teraz już w ogóle nie wiedziałam czy uda mi się wydusić z siebie cokolwiek.

- Nie wróciłaś na noc. Masz pojęcie jak się martwiłem? - złapał mnie za ramiona, żeby przytrzymać w miejscu, choć byłam tak sparaliżowana ze stresu, że nie ruszyłabym się nawet o milimetr. - Możesz mi to wytłumaczyć? Gdzie byłaś?

- Wpadłam na znajomych – powiedziałam, uciekając wzrokiem w bok. - Chciałam do ciebie napisać, ale rozładował mi się telefon, a byłam już dość pijana...

Zacisnęłam usta, żeby nie jęknąć na swoją żałosną wymówkę. Nie mogłam patrzeć mu w oczy, bo od razu zorientowałby się, że kłamię. To mogłoby go mocno zaboleć, a chciałam oszczędzić mu cierpienia. Nie zasłużył na to, bo był naprawdę dobrym chłopakiem, to ze mną było coś nie tak, nie pasowałam do niego.

- Ty pijana? Heather, co się z tobą dzieje? - zdziwił się, patrząc na mnie z niezrozumieniem. - Odkąd tu przyjechaliśmy zachowujesz się jak nie ty. Ci twoi znajomi, nielegalne imprezy, narkotyki...

- Noah, posłuchaj...

- Nie mogę uwierzyć, że to wszystko było kiedyś częścią twojego życia – kontynuował, jakby wcale nie słyszał, że zaczęłam mówić. - W ogóle tu nie pasujesz. Nie jesteś sobą w tym miejscu i już rozumiem dlaczego się stąd wyprowadziłaś. Zresztą nieważne, nie mamy na to czasu, zaraz odlatuje nasz samolot. Chodź.

RISKY PLAYER » luke hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz