Rozdział 11

548 47 7
                                    

W pomieszczeniu nie było żadnej żywej duszy. W ogóle pokój był pusty. Nie było w nim żadnych mebli, dodatków, dekoracji ani niczego. Jedynie ściany były pomalowane na jakiś brudnoszary odcień niebieskiego.
- Więc co chciałaś mi powiedzieć?
Wyjęłam kartkę z listem do mnie od taty i podałam go sensei. Hokage zaczął czytać. Kiedy skończył , zapytał się.
-Od kogo to masz?
- Od kobiety w czarnym płaszczu i fioletowych włosach.
Naruto-sama myślał prze chwile i dodał.
- To była Konan. Wiem, że masz teraz mętlik w głowie, ale nie słuchaj jej.
Sensei położył mi rękę na ramieniu. Następnie przytulił. Byłam zaskoczona tą reakcją. Powoli odepchnęłam się i i spojrzałam na Hokage. Miałem łzy w oczach. Wiedziałam o tym doskonale.
-Mój tata żyje prawda?
Naruto-sensei odwrócił wzrok.
- Czyli jednak! Wiedziałam! Mój tata żyje !
Odwróciłam się i jedyną moją myślą było odnalezienie taty. W połowie drogi Hokage zatrzymał mnie.
- Nie popełniaj błędów Sasuke. On też myślał, że sam da sobie radę. Mylił się. Jeśli chcesz odnaleźć tatę to ja i twoi przyjaciele pomożemy ci w tym.
Otarłam łzy i uśmiechnęłam się. Nie muszę szukać go sama. Mogę liczyć na Fujiego, na Koruto i na sensei. Nie mogłam doczekać się wyruszenia na poszukiwania. Chciałam jak najszybciej móc przytulić się do taty. Tak bardzo. Hokage wyszedł z pokoju, rozkazując mi zostać w nim. Po pięciu minutach wszedł z Koruto i Fujim. Hyuga od razu próbował mnie przytulić. No to szczyt wszystkiego. Kopnęłam go tak, że pleciał na ścianę.
- Draniu, najpierw dekoncentrujesz mnie podczas walki, a później chcesz przytulać? Co ty sobie do cholery myślisz?
Chłopak był zaskoczony. Za mną rozległ się śmiech sensei i Fujiego.
-Hino, wytłumacz chłopakom na czym będzie polegać nasza następna misja.
Podrapałam się ręką w tył głowy i zmieszana zaczęłam.
- No ,więc nasza następna misja będzie polegać na znalezieniu mojego taty.
- Co?!- oboje jak jeden mąż krzyknęli- Jak to?!
Wyjęłam kartkę i poraz kolejny przeczytałam list, który napisał mój tata. Kiedy skończyłam, chłopcy wydawali się być naprawdę zaskoczeni. Nie wiedziałam jak zareagują na moją prośbę. Nie miałam bladego pojęcia.
- Zgadzacie się na tą misję? Pomożecie mi odnaleźć tatę?
Chłopcy zaczęli się naradzać. Rozmawiali ze sobą ponad pięć minut, gorąco gestykulując każde słowo. Po chwili oboje odwrócili się w moją stronę i powiedzieli.
- To będzie dla nas zaszczyt pomagać ci w odnalezieniu ojca.
Odetchnęłam z ulgą.
-W takim razie przyszykujcie się. Wyruszamy zaraz po rozdaniu ochraniaczy chunnina.
Każdy z obecnych w sali skinął głową. Wyszli z pustego gabinetu i znów zostałam sama. Miałam długą drogę do pokonania. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę domu. Musiałam obmyśleć plan i rozszyfrować list, w którym na pewno zawarte są informacje o pobycie taty.
W domu zastała mnie bardzo miła niespodzianka. W kuchni pachniało gotowaną wołowiną, świeżo upieczonym chlebem i kwiatami wiśni. Dosłownie umierałam z głodu. Szybko ruszyłam do stołu. Przy lodówce stała uśmiechnięta ciocia Sakura. W salonie słyszałam głośny śmiech Sarady, Boruto i Himawarii-chan. Który dzisiaj jest dzień? Pomyślmy. Od rozdania ochraniaczy początkującym ninja minął rok. Dzień później obchodziłam urodziny w żałobie. Urodziny! No właśnie! Dzisiaj mam urodziny! Jednak ta kobieta wybrała datę moich narodzin na spotkanie. Z tego co pamiętam była w wiosce ponad tydzień. Dlaczego akurat dzisiaj? Może suma cyfr miesiąca i dnia, w którym się urodziłam da odległość taty od wioski? Musze to obliczyć, jednak najpierw kolacja. Ciocia podała mi przepysznie wyglądający ramen. Chwilę później przez okno wszedł Naruto-sensei.
- Czy ja czuję ramen?
Przy stole siedziała ciocia, Sarada, Boruto, Himawarii-chan i Hinata-sama, jednak tylko ja podniosłam wzrok. Pokręciłam głową na znak, że nie jemy ramenu, co w rzeczywistości było kłamstwem. Naruto-san i tak wszedł do pokoju i nałożył sobie tyle ramenu, że nie zmieściło się to na stole. Po chwili ,, spokoju" ktoś zapukał do drzwi. Co się okazało byli to Koruto i Fuji. Weszli do środka z niesamowicie wielkim pudłem. W dodatku mieli jakieś dziwnie podejrzane uśmiechy. Podejrzewałam ich o najgorsze. W końcu Koruto już nie raz zrobił mi numer , po którym wielokrotnie chciałam go zabić. No trudno. Zaprowadziłam ich do salonu. Od powrotu do domu nie widziałam jak wyglądało to pomieszczenie. Teraz wiem. Pełno było zdjęć moich jak i moich przyjaciół i rodziny. Dotknęłam policzka. Był mokry. Płakałam. Łzy spływały po moim policzku. Jeszcze nigdy nie czułam tak ogromnej ulgi a zarazem szczęścia. Na pewno był to prezent przemyślany. Dzięki temu mogłam teraz w salonie oglądać wszystkie ważne dla mnie osoby. Moi kochani przyjaciele, jednak nie pozwolili abym się nudziła. Koruto złapał mnie za rękę i popchnął w stronę wielkiego pudła. Niepewnie je otworzyłam. To co znajdowało się w środku było niespodziewane.
W środku znajdował się lis. Taki białorudy lisek. Był słodki. Powiedziałabym nawet, że to było najsłodsze stworzenie jakie widziałam. Miał taki drobny czarny nosek. Czarne lśniące oczy. I jeszcze to jak na mnie spoglądał. Normalnie zakochałam się. Zdecydowanie były to moje najlepsze urodziny. Delikatnie podniosłam liska i przyglądałam się uważnie reakcji zwierzątka. Wydawał się być wesoły. Przytuliłam go. Naruto-sensei wszedł
do pokoju. Widząc mnie wraz z liskiem, uśmiechnął się.
- Widzę, że prezent się spodobał.
Spojrzałam na sensei i twierdząco pokiwałam głową. To był najlepszy prezent w historii, no może drugi, ale i tak jest dla mnie ważny. Nagle pomyślałam, że nie wiem jak dam mu na imię. No i trzeba wymyślić jeszcze jakaś nazwę dla mojej intuicji. Spojrzałam w śliczne czarne oczy liska i powiedziałam:
- Od dzisiaj nazywać się będziesz Kurami.
A moja intuicja Kimi. Tak będzie ładnie. Uśmiechnęłam się i wtuliłam się w miękkie futerko Kurami. Nagle do mojego pokoju wszedł wujek Sasuke. Byłam naprawdę zdziwiona. Co on tu robi? Podszedł do mnie i zaciągnął do łazienki.
- Czy ty już do reszty zgłupiałaś? Chcesz przerwać misję swojemu ojcu? Przecież to samobójstwo.
Spojrzałam twardo na wujka i ze spokojem w głosie powiedziałam:
- Nie popełniam twoich błędów. Nie będę szukać taty sama. Nie jestem tobą.
Nie miałam zamiaru ranić wujka, jednak nie chciałam, aby ktokolwiek narzucał mi to co mam robić. Sasuke-san spojrzał na mnie zszokowany.
- Nie wiem co ten kretyn zwany również Hokage ci powiedział, ale nie możesz tak mówić.
- Mam ci teraz powiedzieć, że zrezygnuje?
- Tak. Dokładnie tego od ciebie oczekuje.
- W takim razie możesz być nieco rozczarowany bo ja nie będę rezygnować. Taka jest moja droga jako ninja.
Sasuke-kun szybko wciągnął powietrze, odwrócił się i raźnym krokiem podszedł do Hokage.
- Naruto.
- Tak?
-Co ty naopowiadałeś Hinie?! Do reszty zgłupiałeś?
- O co ci chodzi?
-O tą jakże głupią misję odbicia mojego brata.
-Ta misja nie jest głupia. Po za tym i tak miałem kogoś do niego wysłać bo nie dostaje od niego żadnych wiadomości, a jeśli Hina chce zobaczyć się z ojcem to nie będę jej powstrzymywał. Nawet wręcz przeciwnie, pomogę jej.
Sasuke-san był tak zły, że uderzył Naruto-senei. Następnie wszedł trzaskając drzwiami. Czy moje postanowienie zobaczenia się z tatą było aż takim złym pomysłem? Rozważałam każdą możliwość. Mogłam zostać zbesztana przez tatę lub powitana w sposób dla nas charakterystyczny. Raczej skłaniałam się ku tej drugiej opcji. Jednak nie przewidziałam, że wujek tak ostro zareaguje na tą misję. Nigdy się mną nie przejmował. Rzadko kiedy zaszczycił mnie swoim spojrzeniem. Dlatego byłam w szoku po tym co przed chwilą się zdarzyło i w dodatku w moje utodziny. Po prostu super. Gorzej chyba być nie może. Kurami zaczęła pałętać się pod moimi nogami czekając, aż wezmę ją na ręce. Kucnęłam i podniosłam, teraz zadowolonego, liska. Z ust Hokage leciała krew. No tak wujek go walnął. Na szczęście sensei wstał uśmiechnął się i powiedział:
- Dobra, teraz wracamy do zabawy.
****
Leżąc w łóżku zastanawiałam się czy pójście na misję było dobrą decyzją. W końcu tata wyraźnie w liście powiedział, abym się nie mieszała. Jednak uwzględnił też opcje, że się go nie posłucham. Wsłuchiwałam się w oddech Kurami. Lisiczka spała obok zwinięta w kłębek. Gdybym nie widziała jak się zwinęła nie wiedziałabym gdzie ma pyszczek, a gdzie ogon. Zamknęłam oczy. Westchnęłam. Sensei wydawał się być poddenerwowany całą tą sytuacją. I co ja teraz mam zrobić? W jednej chwili moje życie zmieniło się w koszmar. Straciłam ojca. Następnie jakaś kobieta dała mi list od niego mówiąc, że śmierć taty było kłamstwem. Później jasne światło w tunelu zagubienia wskazało mi misję, w której mogę spotkać się z tatą. Jednak teraz to światło przysłonił cień Sasuke-san. Czy muszę przez to przechodzić? Tak bardzo pragnę dostać odpowiedź na wszystkie moje pytania. Nagle usłuszałam szmer za drzwiami mojego pokoju. Szybko wstałam i wyjęłam kunai z szafki. Po cichy podeszłam do drzwi i otworzyłam je tak aby widzieć kuchnie jednocześnie mogąc wycofać się do pokoju w ułamku sekundy. Przede mną stał mężczyzna w długim czarnym płaszczu w czerwono białe chmurki. Spojrzałam na swoją koszulę. Zaśmiałam się w głowie z tego, że moja bluzka wygląda identycznie. Mężczyzna stojący przede mną był wysoki. Wyższy niż tata czy nawet Naruto-sensei. W ręku trzymał olbrzymi miecz. Właśnie rozglądał się po mieszkaniu najpewniej szukając czegoś. Wyszłam z pokoju i z założonymi na piersi rękami oparłam się o ścianę po czym kpiącym głosem powiedziałam:
- Szukasz czegoś? A może kogoś?
Mężczyzna odwrócił się i widząc moje spojrzenie cofnął się. Wcześniej włączyłam sharingana, więc czerwone oczy w ciemności musiały go nieźle przestraszyć. I dobrze, trzeba było nie włamywać się do mojego mieszkania.
- E... no ja szukałem córki Itachiego.
- Po co?
- Ee... to informacja poufna.
- W takim razie miejsce pobytu córki Itachiego to też jest informacja poufna.
Było tak ciemno, że tylko niektóre szczegóły rzuciły mi się w oczy. Jego przekreślony ochraniacz i zarys twarzy.
- Z tego co wiem ona mieszka tutaj, więc mów gdzie ona jest.
Czyli nie zauważył sharingana. Co za tuman, ale to dobrze mogę się trochę tak pobawić.
- Przykro mi dostałeś zły adres. To jest dom klanu Nora.
- Jakiego klanu? Nigdy o nim nie słyszałem.
- Naprawdę? Przecież to najsilniejszy klan w wiosce.
Ledwo powstrzymywałam śmiech. Tak łatwo było wprowadzić go w błąd.
- Nie żartuj sobie. Nie jestem głupi. Takiego klanu jak Nora nie ma w wiosce.
No to wpadłam. Jak z tego wybrnąć? Już wiem!
- Nie wszystko trzeba wiedzieć. Po za tym to ja mam wszystkie karty. Ty natomiast niczym nie dysponujesz.
-W takim razie ja już sobie pójdę.
- Myślisz, że ci pozwolę? Powiedziałeś mi, że szukasz Uchihy, a ja ci na to nie pozwolę.
Przesunęłam się bliżej wyjścia, blokując je. Mogłam tylko przypuszczać, że będę zmuszona do walki. Chociaż wolałabym nie.
- Jak ci powiem dlaczego jej szukam pomożesz mi ją znaleźć?
- Tak.
Mężczyzna wziął głęboki wdech i powiedział:
- Itachi prosił abym ją eskortował do aktualnego miejsca jego pobytu. Nie powiedział mi jednak dlaczego. Pewnie chce z nią porozmawiać osobiście. Jednakże nigdzie nie mogę jej znaleźć. Itachi podał mi zbyt mało szczegółów abym rozpoznał ją w nocy.
Byłam zaskoczona. Tata chciał ze mną rozmawiać? Dlaczego? -To ja jestem córką Itachiego, Uchiha Hina. Skoro wiesz jak ja mam na imię to teraz powinieneś podać swoje.
Mężczyzna przez dłuższą chwilę nic nie mówił co uważałam za krępujące.
- Kisame.
Uśmiechnęłam się.
- W takim razie pójdziesz ze mną.
Hmm no nie wiem czy to był dobry pomysł mówienia mu prawdy, ale chęć zobaczenia taty była silniejsza.
- Zanim pójdę muszę coś zrobić.
Musiałam napisać list do sensei i oczywiście wziąść Kurami. No i ubrać się. W końcu byłam w pizamie.
W ciągu pięciu minut ubrałam się zabrałam ochraniacz wraz z całym zestawem kunai i wpakowałam do plecaka Kurami. Wyszłam z wioski wraz z Kisame. Wiedziałam, że nie mogę w stu procentach zagwarantować tego, że idę do taty, ale moja ciekawość jest większa.
- No więc jesteś córką Itachiego tak?
- Tak.
- Hmm mogłabyś powiedzieć mi jak wyglądała twoja mama? Itachi cały czas o niej mówił.
-Ja nie mogę nic na tem temat powiedzieć, bo nie znałam mamy.
Kisame zatrzymał się. Od wróciłam się do niego, przekręciłam głowę w prawo i uśmiechnęłam się.
- No chodź. Im szybciej dojdziemy tym szybciej będę mogła porozmawiać z tatą.
-Dobrze.

***
Nie wiem czy wyszła polsatowa przerwa czy nie. Jak tak to przeprasam. Ten rozdział ma 1900 słów xD

Losy umarłychWhere stories live. Discover now