Rozdział 8

672 59 8
                                    

W moim śnie nie było nic oprócz krwi na moich rękach. Ta krew należała do Gariona. Jego wykrzywiona w bólu twarz nękała mnie. Nie wiedziałam czym sobie zasłużyłam na te koszmary. Może to moja podświadomość płata mi figle? Byłam tego niemal pewna. Ten stan trwał bardzo długo, miałam takie przeczucie. Kiedy w moich snach ,przepełnionych szkarłatną cieczą i przemocą , pojawił się Naruto, byłam wniebowzięta. Chciałam aby mój sensei uśmiechnął się i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Jednak zamiast tego rozpłynął się szkarłatnej krwi.
Obudziłam się bardzo gwałtownie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się rozglądać. Leżałam w sali szpitalnej. Moja ręka, tak jak i na pewno noga, była zabandażowana. Spojrzałam w prawo i dostrzeglam śpiącego Fujiego. Opierał się o moje łóżko. Uśmiechnęłam się pod nosem. Tak bardzo go lubiłam. Dotknęłam jego włosów. Były jak aksamit. Śnieżnobiały aksamit, brzmi wspaniale. Kiedy ruszyłam się, Fuji się obudził. Przetarł oczy i ,najwyraźniej zaspany, powiedział:
-Hej, Hina. Jak się czujesz?
-Jak na niezdare całkiem dobrze.
Fuji zaczął się śmiać. Nagle przypomniałam sobie o egzaminie. Ile czasu byłam nieprzytomna? Czy egzamin się skończył, a ja niezdałam? Gdybym oblała byłoby to fatalne. - Fuji, ile czasu byłam nieprzytomna? I co z egzaminem?
Chłopak przeczesał ręką włosy i odpowiedział:
- Byłaś nieprzytomna cały tydzien, a co do egzaminu on nadal trwa. Będą walki finałowe na arenie za trzy tygodnie. Oczywiście ty nie wiesz z kim walczysz bo spalaś.
Czyli jednak mam szanse się wykazać. Musze zacząć trenować jak najszybciej jeśli chcem zdać egzamin. Kiedy chciałam wstać, popchnęłam nie chcący Fujiego. Ten pechowo pociągnął mnie ze sobą. Spadliśmy tak, że Fuji jedną rękę miał na moim biuście, a drugą na biodrach. Dzieliło nas parę centymetrów od pocałunku, no i maska Fujiego. Chłopak zdjął ją i delikatnie musnął moje wargi. Zamknęłam oczy. Byłam wniebowzięta. Tak bardzo pragnęłam aby Fuji mnie zauważył. Teraz całował mnie. To szczyt moich marzeń. Wsunęłam ręce w jego włosy. Niestety ta wspaniała chwila nie trwała długo bo ktoś otwierał drzwi. Fuji szybko z powrotem założył maskę i wstał. Kiedy do sali wszedł sensei wraz z Koruto, zobaczyli mnie na ziemi i Fujiego, który pomagał mi wstać. Sensei zaczął się śmiać. Kiedy już wstałam, Hokage powiedział:
- Potrzebujesz treningów. Dlatego uczyć cie będzie twój wujek. Pomoże ci opanować do perfekcji sharingana.
Skinęłam głową. Nagle sobie przypomniałam, że widziałam tylko walkę Koruto. Byłam ciekawa czy Fuji zdał dalej.
- Fuji, a co z twoją walką? Wygrałeś?
Chłopak przechylił głowę w prawo.
- Opowiedzieć ci?
Uśmiechnęłam się i usiadłam po turecku na łóżku szpitalnym po czym przytaknęłam.
- No więc: Kiedy lekarze wynieśli cie nieprzytomną, egzaminator zapowiedział następną walkę. Był to ktoś z wody i z naszej wioski. Walki trwały długo. Moja była ostatnia i to z dziewczyną z Piaska. Kiedy stanąłem przed nią, pomyślałem, że nie mogę jej uderzyć. Po prostu nie potrafiłem. Miałem przechlapane. Nagle przypomniałem sobie technikę, której używał Shikamaru-sama. Imitacja cienia mogła uratować mi skórę. Niestety szybko uświadomiłem sobie, że nigdy nie próbowałem używać tej techniki. Szybko zacząłem mieszać chakre. Dziewczyna szykowała się do ataku. Imitacja cienia nadal mi nie wychodziła mimo, że tak bardzo się starałem. Pierwszy atak dziewczyny przyjąłem, ponieważ nie mogłem się ruszyć. Chciałem aby technika była dobrze wykonana. Ponownie zmieszałem chakre i próbowałem użyć techniki. Wszystkie moje starania szły na marne. Obrywałem od dziewczyny z Piaska. Postanowiłem złamać swoje zasady i zacząć walczyć na poważnie. Porzuciłem pomysł z Imitacją Cienia. Kolejny raz zmieszałem swoją chakre i zacząłem formować pieczęci z techniki podziału cienia. Mój klon skutecznie odwrócił uwagę dziewczyny. Ja natomiast mogłem spokojnie podejść ją od tyłu. Kiedy stanąłem za nią, uniosłem kunai i tępym krańcem pozbawiłem ją przytomności. I tak oto w ten sposób wygrałem walkę z Piaskiem.
Powoli zeszłam z łóżka. Naruto-sensei pomógł mi, ponieważ jak mogłam przypuszczać potknęłam się. Niedługo miałam spotkać się z wujkiem, który miał uczyć mnie do trzeciego etapu. Moim zdaniem jego ,, pomoc" będzie bezużyteczna, ponieważ jest słabszy od mojego taty. No, ale mówi się trudno. Taty nie ma i nie będzie. Tak bardzo za nim tęsknię. Stój, miałam nigdy o nim nie myśleć przed jakąś walką. Wtedy się dekoncentruje. Uśmiechnęłam się do sensei i szybko pożegnałam się z Fujim i Koruto. Następnie ja wraz z Hokage ruszyliśmy do domu wujka Sasuke.
Przed domem wujka spotkałam Sarade. Dziewczynka podbiegła do mnie i uścisnęła mnie z całych sił. Uśmiechała się od ucha do ucha. Z radością na twarzy powiedziała:
- Słyszałam, że pokonałaś jednego z Piaska. Jestem z ciebie dumna.
Również się uśmiechnęłam. Przy Saradzie nie da się zachowywać poważnie. Jej oczy są tak wesołe. Tego właśnie mi brakowało. Ciepłego spojrzenia osoby, która mnie kocha. Wraz z Saradą i z Naruto-sensei weszłam do domu wujka. W kuchni zastałam ciocie, która właśnie przygotowywała obiad. No tak jestem głodna. Od tygodnia nic nie jadłam. Tak mi się wydawało. Mogłam się mylić. Teraz zjadłabym całą zawartość lodówki. Przełknęłam ślinę i usiadłam za stołem. Oparła brodę o ręce i wpatrywałam się w ciocie Sakure. Ta pod wpływem mojego spojrzenia odwróciła się. Uśmiechnęła się i powiedziała:
- Niech zgadne, jesteś głodna?
Przytaknęłam. Byłam naprawdę głodna. Jak już wspominałam zjadłabym coś.
- Już ci robię.
Naruto-sensei i Sarada również usiedli przy stole. Miałam cichą nadzieje, że to Hokage będzie mnie uczył. Wujek nie nadawał się na nauczyciela. Westchnęłam. Nagle do kucchni wszedł wujek Sasuke. No to niedługo trening. Po prostu super. Mam nadzieje, że uda mi się zdać egzamin. Strasznie chciałam być chunninem. Im większy stopień tym lepszy ninja musi być. Mój tata był moim niedoścignionym wzorem. W wieku zaledwie czternastu lat został Anbu. Westchnęłam. Zaczęłam zastanawiać się nad przebiegiem treningu, kiedy przede mną pojawiła się miska ciepłego ramenu. Złapałam miskę i zaczęłam jeść. Przeważnie jem wieczorem, ale dzisiaj byłam tak głodna, że nie miało to dla mnie różnicy jaka jest pora dnia. Wujek usiadł naprzeciwko mnie i powiedział:
- Jak zjesz pójdziesz na tyły domu. Porozmawiam chwile z Naruto i przyjdę do ciebie.
Skinęłam głową. Jednak wujek zamierza od razu mnie przetestować.
Kiedy zjadłam, poszłam do ogrodu tak jak kazał wujek.
Ogród był duży. Okalały go drzewa, które skutecznie odgradzały podwórko od wioski. Stałam na środku rozglądając się za jakąś ławką. Znalazłam ją w altanie na końcu podwórka. Ruszyła w tamtym kierunku, kiedy usłyszałam głos wujka. Podkradłam się do nich.
- Posłuchaj mnie Naruto. Mam ważniejsze rzeczy na głowie niż uczenie podstaw Hiny.
- Ona nie musi uczyć się podstaw. Wystarczy jej trening z shairnagnem.
- Nadal uważam, że to kiepski pomysł. Lepiej będzie jeśli ty ją czegoś nauczysz.
Byłam w szoku. Jednak wujek nie chce mnie uczyć. W końcu ja też tego nie chciałam, ale szybko to zaakceptowałam. Naruto-sensei chciał abym trenowała z kimś kto umie posługiwać się sharinganem.
- Sasuke, ona jest bardzo utalentowana. Nauka zajmie ci najwyżej tydzień. Później przejmę role trenera.
Wujek myślał przez chwilę. Wiedziałam, że jestem nie na rękę wujkowi. Nie powinnam trenować z Sasuke-sama. Od samego początku powinnam zacząć treningi u Hokage. Wtedy przynajmniej miałabym pewność, że się czegoś nauczyłam. Po za tym sharingan jest całkiem prosty w ,, obsłudze". Znalazłam dziennik taty, w którym opisuje korzystanie z sharingana. Wydaje się całkiem prostym elementem walki. Jednakże z drugiej strony dla mnie praktycznie wszystko jest łatwe. Uśmiechnęłam się i już chciałam w parować tam i powiedzieć, że chcem aby uczył mnie Naruto-sensei, kiedy poczułam ból w nodze. Jak sie mogłam spodziewać bandaż na mojej lewej nodze rozdarł się. Po prostu pięknie. Najciszej jak potrafiłam wycofałam się. Miałam farta, nic sobie dodatkowego nie zrobiłam. Odwróciłam się i potknęłam się o własne stopy. Noga zaczęła mocniej mnie boleć, gdyż cały upadek poszedł na nią. No po prostu świetnie. Noga jest wyautowana z treningu. Wszyscy wkurzą się jeszcze bardziej. Kiedy próbowałam zabandazować od nowa swoje kolano, wujek wraz z sensei weszli do ogrodu. Widząc moje starania Hokage zaczął się śmiać.
- Uważasz to za zabawne? Ona wiecznie się potyka. To nie jest normalne.
Naruto-sensei spoważniał i z groźną miną spojrzał się na wujka.
- Dobrze, w takim razie będę trenował twoją bratanice.
Hokage podkreślił dwa ostatnie słowa. Na pewno chciał wpłynąć na sumienie wujka Sasuke. Sensei podszedł do mnie i wziął mnie na ręce po czym ruszył w stronę szpitala.
Kiedy Hinata-sama bandażowała mi nogę, czułam się w środku pusta. Dowiedziałam się, że moja rodzina to tylko iluzja. Nagle Naruto-sensei powiedział:
- O czym tak myślisz?
Spojrzałam w jego niebieskie oczy i dostrzegłam troskę. Tą samą, którą widziałam u taty. Uśmiechnęłam się. Jednak mam rodzinę. Są nimi moi przyjaciele. Naruto-sensei jest moim ,,wujkiem", Koruto denerwującym ,,bratem", a Fuji moim ukochanym. Miałam rodzinę, mimo że moja prawdziwa to tylko iluzja.
- O niczym sensei. Kto teraz zajmie się moim treningiem? Zmarnowałam cały tydzień leżąc w szpitalu.
Naruto-sensei zaczął się śmiać. Myślał przez chwilę po czym powiedział:
- Myślę, że sharingana nauczy cię używać Kakashi-sensei, a później twoim treningiem zajmę się ja.
Skinęłam głową. Kakashi-sensei również posiadał sharingana. Nazwyno go kopiującym ninją. Skopiował ponad tysiąc technik, które pomagały mu w walce. Był nauczycielem siódmego Hokage, cioci Sakury i wujka Sasuke. No i wygląda prawie identycznie jak Fuji. Nawet charaktery mają podobne. Nawet cieszyłam się z treningów z Kakashim-sensei. Miałam okazję poznać lepiej nauczyciela Hokage.
- Dobrze. Kiedy zacznę trenować?
Hinata-sama spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
-Już kończę złotko. Niedługo będziesz mogła trenować
Hokage usiadł kolo mnie i oparł się o ścianę. Po pięciu minutach ja wraz z Hinatą-sama usłyszałyśmy ciche chrapanie. Obie odwróciłyśmy się w stronę Naruto-sensei. Hokage spał w najlepsze. Zaczęłam się śmiać. Nikt tak bardzo nie potrafił mnie rozśmieszyć ta jak mój sensei. No jest jeden wyjątek, Koruto. Westchnęłam. Hinata-sama położyła rękę na moim ramieniu.
-Gotowe. Naruto może już zaprowadzić cię do Kakashiego-sensei na trening.
Wstałam i podeszłam do sensei. Zaczęłam go trochę szturchać. Naruto-sama zerwał się na równe nogi. Kiedy spojrzał na mnie, wiedział już, że ma zaprowadzić mnie na trening.
Szliśmy przez chwilę w ciszy. Nie miałam żadnych pytań, ponieważ nie znałam zbyt dobrze Kakashiego-sensei. Widziałam go dwa razy. Jednak wystarczyło to abym porównała go z Fujim. Jeszcze ciocia Sakura czasami mówiła coś o swoim nauczycielu, więc miałam jakieś, co prawda nikłe, pojęcie o osobowości Kakashiego-sensei. Szłam myśląc o wszystkim.
- Sensei, jaki jest Kakashi-sama?
Naruto zaczął myśleć. Jest moim nauczycielem od ponad pół roku, a ja nadal nie mogę zgadnąć czy myśli czy chce do toalety. No nic na to nie poradzę. Mam takie skojarzenia i koniec.
- Kakashi jest specyficznym nauczycielem. Bardzo lubi brać w pułapki swoich uczniów. Co jeszcze? O już wiem, lubi się drażnić i spóźniać. I ma taką charakterystyczną wymówke. ,, Przepraszam za spóźnienie. Zabłądziłem na drodze zwanej życiem."
Zaczęłam się śmiać. Ten tydzień zapowiada się bardzo ciekawie.
Kiedy stałam na środku salonu Kakashiego-sensei, zastanawiałam się jakie metody nauczania zastosuje. Palcami gniotłam skrawek bluzki. Denerwowałam się spotkaniem z Kakashi-sama. Poprawiłam swój ochraniacz. Nadal wisiał na mojej szyji przekrzywiony. No cóż, chociaż nie wiem jak bardzo bym się starała nie może wisieć prosto. To jakiś obłęd. Westchnęłam. Nagle przede mną pojawił się Kakashi-sensei. Przestraszona upadłam i jak na złość prawą ręką przejechałam bo ścianie, co sprawiło, że rozdarłam skórę i leciała mi krew. No po prostu świetnie. Naruto-sama zaczął się śmiać. Jednak pomógł mi wstać i poszedł po Hinate-sama. W tym samym czasie Kakashi-sensei pytał się mnie o różne rzeczy.
- Więc masz na imię Hina?- przytaknęłam- To dobrze. Podobno mam cię nauczyć używania sharingana. Czyli nie masz go jeszcze aktywnego?
Oburzyłam się.
- Oczywiście ,że mam. Nie potrafię tylko z niego w pełni korzystać.
-Rozumiem. Na jakim poziomie masz sharingana?
-Na podstawowym. To proste, że skoro masz mnie uczyć to nie umiem zbyt dużo. Po za tym dlaczego tak mnie pytasz? Na pewno Naruto-sensei wszystko ci powiedział. To trochę podejrzane.
Kakashi-sama wydawał się być zaskoczony. No cóż mam dar obserwacji. Nic na to nie poradzę. W wiosce nic się przede mną nie ukryje. Spojrzałam badawczym wzrokiem na sensei..
- Tak Naruto mi mówił, ale sam chciałem się przekonać. Masz niezwykły dar obserwacji. Potrafisz bardzo szybko odkryć drugie dno. To imponujące.
Uniosłam jedną brew do góry. Miałam przeczucie, że te komplementy to początek kłopotów.
- Te komplementy są po to aby dać jasne światło na sam początek i aby złagodzić późniejszy bardzo ciężki trening prawda?
Kakashi-sensei znów wydawał się być zaskoczony. Wiedziałam już, że trefiłam w sedno. Uśmiechnęłam się. Nagle do pokoju wszedł Naruto-sensei. Za nim szła Hinata-sama. Kiedy zobaczyła moją rękę, załamała się.
- Przecież niecałą godzinę temu wyleczyłam cie.
Uśmiechnęłam się.
- No cóż nic na to nie poradzę.
Kiedy Hinata-sama znów wyleczyła moją rękę, Kakashi-sensei zabrał mnie na małą ,, wycieczkę". Jej celem był dach , z którego najlepiej widzi się twarze byłych i obecnych Hokage. Dotarliśmy tam dość szybko. Usiadłam naprzeciwko sensei i przekręciłam głowę w prawo. Pod tym wzrokiem Kakashi-sama cofnął się o krok.
- No dobrze. Na sam początek chcem wiedzieć dlaczego chcesz się uczyć korzystać z sharingana.
Prychnęłam.
- Chcem zdać egzamin na chunina i aby być tak silna jak tata. Wtedy może zbliże się do niego chociasz trochę.
Kakashi-sensei po raz kolejny wydawał się być zaskoczony. No tak nie mówiłam nikomu dlaczego tak bardzo zależy mi na zdobyciu siły.
- W tym momencie skasowałaś mi wszystkie dalsze pytania.
- Myślał pan, że jestem kimś dla kogo siła oznacza przewagę nad innymi i znęcanie się nad nimi?-Kakashi-sensei przytaknął- To teraz pana zdziwię. Jestem niezdarna i nie umiem dokuczać innym. To zawsze ktoś drugi naśmiewał się ze mnie. I chcem być silna aby móc poczuć chociaż jeszcze raz cząstkę taty. Rzeczywiście zdziwiłam Kakashiego-sama. Czułam ulgę. W końcu powiedziałam swój cel jaki chcem osiągnąć jako shinobi. Byłam niemal pewna, że moje cele są bezwartościowe. Inni mieli lepszą drogę. Na przykład Fuji, chciał harmonii między sobą a chakrą. Ja nie jestem przekonana co do swoich celów. Dla mnie są bardzo ważne, ale dla wszystkich innych nie. I tu miałam problem. Muszę go rozwiązać jeśli chcem wygrać egzamin. Kakashi-sensei rozwiał moje wątpliwości szęścioma słowami.
- To jest cel godny prawdziwego shinobi.
Tym razem ja byłam zaskoczona. Nie miałam wątpliwości, że właśnie tymi słowami rozwiałam swój strach i niepewność. Miałam dług, i to wielki, u sensei.
Cały tydzień spędziłam na walkach z Kakashim-sensei. Uczył mnie korzystania z sharingana w różnych momentach. Umiałam jeszcze szybciej dostrzec kolejne ruchy przeciwnika. Polepszyła mi się orientacja w terenie i moja niezawodna intuicja. Teraz ostrzegała mnie dwa razy szybciej. Pod koniec treningu pokonywałam Kakashiego-sama w ciągu pięciu minut. Byłam z tego niezmiernie zadowolona. Oznaczało to, że stałam się silniejsza. I to jeszcze nie był koniec. Czekał mnie również trening z Naruto-sensei. No to już w ogóle będę nie pokonana. Zaśmiałam się na samą myśl o tym. Szybko wstałam z łóżka i poszłam się ubrać. Dzisiaj zaczynam trening z Naruto-sensei. Byłam podekscytowana. Zawsze sensei zwracał większą uwagę na moje treningi, ale dzisiaj miało być inaczej. Nic nie będzie go rozpraszało ( np. Koruto ściągający ubrania z siebie dla żartów). On mnie cały czas zadziwia. Fuji i Koruto też zdali do dalszego etapu. Nie chciałabym z nimi walczyć. Jednak jest to możliwe. Musiałam skupić się na treningu.
Szłam przez uliczki wioski. Po drodze spotykałam ludzi, którzy życzyli mi powodzenia w walkach. Pojedynki miały odbyć się za dwa tygodnie, a ludzie już we mnie wierzyli. Nie dziwię się im. W końcu jestem córką Itachiego. Geniusza wioski. Gdyby nie złe towarzystwo Akatsyuki mój tata na pewno mógłby zostać Hokage. Nie znam zbytnio przeszłości taty, jednak czas, który z nim spędziłam był bezcenny.

***
2544 słowa, rozdział wyszedł naprawdę długi, w dodatku 250 wyświetleń. Dziękuję xD życzę miłego dnia

Losy umarłychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz