Rozdział 10

507 50 5
                                    

Rano wstałam bez problemu. Szybko się ubrałam. Spakowałam kunai, założyłam ochraniacz na szyję i już miałam wyjść, kiedy przypomniałam sobie o Fujim. Chłopak nadal spał. Westchnęłam. Ze mnie na prawdę jest ranny ptaszek. Podeszłam do łóżka i zwaliłam na podłogę śpiącego. Fuji momentalnie się obudził. Wstał i śpiący przetarł oczy. Uśmiechnęłam się. Chłopak widząc mnie zapytał:
- Dokąd się wybierasz?
No tak zapomniałam, śpiący Fuji równa się idiotyzm w czystej postaci. Pokręciłam głową i odpowiedziałam:
- Dzisiaj jest ostatni etap egzaminu na chunnina, więc jeśli się nie pośpieszysz to się spóźnisz
Chłopak od razu zaczął szukać swoich rzeczy. Zrezygnowana poszłam do kuchni. Zrobiłam Fujiemu śniadanie. Sama wypiłam tylko ostatnią lemoniadę. Właśnie muszę później iść do sklepu. Cieszyłam się, że mimo tylu niewiadomych potrafiłam myśleć o czymś tak błachym jak zakupy. Strasznie stresowałam się walkami, jednak w głębi serca wiedziałam, że nie mam czego. Byłam szkolona najlepiej jak mogłam. Resztę załatwi łut szczęścia.
Na trybunach areny siedziała cała wioska. Od razu poczułam ucisk w brzuchu. Byłam zdenerwowana. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że oni wszyscy przyszli zobaczyć moją porażkę. * Albo zwycięstwo! Nie zapominaj o tym, że ciężko trenowałaś przez ostatnie trzy tygodnie* Moja podświadomość, potocznie zwana intuicją, miała rację. Wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się najszerzej jak mogłam. Miałam powód do uśmiechu, gdyż obok mnie stał Koruto. W tej chwili chłopak przedrzeźniał Hokage.
- Wiesz, że sensei później cie za to ukarze?
- Przecież on nawet tego nie widzi.
- To spójrz na niego, jest zły.
Koruto odwrócił głowę w stronę sensei i od razu schował się za mną. Nagle pomyślałam, że z trybun wyglądało to przekomicznie. I miałam racje. Wśród tłumu rozniósł się śmiech. Jednak tylko ja wiedziałam dlaczego Koruto się tak zachował. Znałam przecież swojego nauczyciela. Naruto-sama wydawał się być wesoły i w dość pogodny sposób mówić o ostatnim etapie, jednak tak na prawdę w oczach miał iskierki, które świadczyły o tym, że jest zły. Umiałam rozpoznawać u Hokage-sama gniew. Wielokrotnie gniewał się na Koruto, a ja przyglądałam się mu bardzo uważnie. No i proszę, moje obserwacje dały efekt. Mogłam rozpoznać u Naruto-sensei gniew i inne emocje. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w głos egzaminatora. Właśnie zapowiadał pierwszą walkę. Ten pojedynek miał odbyć się między Fujim a Koruto. To będzie wspaniałe widowisko. Jednak ja jestem rozdarta. Komu kibicować? Oboje byli mi bliscy. Postanowiłam, że będę im dwum kibicować po równo. Zeszłam z areny na trybuny. Kiedy weszłam w korytarz prowadzący na górę, ktoś pociągnął mnie za koszule. Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynę. Miała ona jasno fioletowe włosy. Była wyższa ode mnie o jakieś dwadzieścia centymetrów. Ubrana była w długi ciemny płaszcz. Nic więcej nie mogłam dostrzec, było za ciemno. Kobieta, bo zdążyłam już ustalić na oko jej wiek, założyła niesforne kosmyki włosów za ucho i powiedziała:
- Wiem, że miałam rozmawiać z tobą dopiero wieczorem, ale nie mogłam czekać. Sytuacja jest zbut poważna.
- Co?! To ty napisałaś ten list?
- Tak, proszę wysłuchaj mnie, nie mam zbyt dużo czasu. Ścigają mnie Anbu.
- Dobrze wysłucham cie.
Kobieta skinęła głową.
- Twój ojciec wpadł na trop pewnego demona. Za swój cel obrał zabicie go. Uważał, że jeśli potwór wpadnie do wioski, on sam nie będzie mógł spokojnie spać. Nadal jest na swojej misji.- kobieta wyjęła kawałek kartki i podała mi go- To jest list od twojego ojca do ciebie.
Podała mi kartkę i zniknęła. Zaskoczona szybko ruszyłam na trybuny. Chłopcy nadal walczyli. Miałam okazję przeczytać list. Otworzyłam starannie zgiętą kartkę i zaczęłam czytać. ,, Droga córeczko
Chciałem przekazać Ci cel mojej misji, jednak nie chcę abyś mieszała się w nią. Znam Cie i wiem, że na pewno wmieszasz się i tak, niezależnie co bym napisał i kogo wysłał, aby Cię powstrzymał.
Zamiast tego jak bardzo nie chciałbym , aby coś Ci się stało, napisze jak bardzo Cię kocham. Tęsknię za Tobą. Chciałbym Cię przytulić i pochwalić bo na pewno zdałaś akademię. Nie wiem kto jest twoim nauczycielem, ale biorąc pod uwagę twoją ambicje powinnaś niedługi zdać egzamin na chunnina. Trzymam kciuki za każdy egzamin i za każdą misję jaką będziesz wykonywać. Chciałbym być przy Tobie i Cię wspierać, jednak jest to niemożliwe. Nie mam zbyt dużo czasu. Właśnie będę przekraczać rzekę.
Życzę Ci powodzenia we wszystkim co robisz. Pamiętaj słuchaj głosu serca. Kocham Cię.
Tata"
Ten list był krótkim zastrzykiem energii. Teraz wiem, że tata wierzy we wszystko co robię mimo, że nie ma go przy mnie. Byłam zdeterminowana. Koniecznie musiałam wygrać te walki i zaliczyć cały egzamin, aby stać się chunninem. Obiecałam sobie również, że odnajdę ojca za wszelką cenę. Przygryzłam dolną wargę i próbowałam skupić się na walce przyjaciół. Okazało się, że oboje przegrali. Oboje byli niezdolni do dalszej walki. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie będę musiała walczyć z jednym z nich. Tak bardzo chciałam tego uniknąć i udało się. Schowałam kartkę z listem od taty i wyczekiwałam zapowiedzi mojej walki z dziewczyną z Wody. Po dwóch sekundach usłyszałam początek.
- Następna walka odbędzie się pomiędzy Hiną Uchiha a Elizabeth L. Haruno.
Czy ja się nie przesłyszałam? Haruno? Przecież to klan mojej cioci! Czyli są dwa klany Haruno?! Wybałuszyłam oczy na egzaminatora, jednak ten nie zauważał tego. Zeszłam na dół tak szybko jak potrafiłam. Kątem oka dostrzegłam pocieszający uśmiech sensei. Kiedy dziewczyma stanęła przede mną, egzaminator ogłosił rozpoczęcie się walki. Miała być to moja ostatnia, a przede wszystkim najważniejsza walka. Wiedziałam, że tylko czterech ninja dostała się do ostatniego etapu. Dwóch miałam z głowy, jednak najgorsze dopiero przede mną. Wzięłam głęboki oddech i uspokoiłam myśli, koncentrując się w pełni na walce. Jednak to nie było mi dane, gdyż Koruto został szybciej wypuszczony i krzyczał w moją stronę.
- Przegrasz Hina! Nie dasz rady!
No ja go zabije! Wiedział, że jestem zdenerwowana dlatego postanowił ,w ten dziwny aczkolwiek skuteczny pomysł , rozluźnić mnie podczas walki. Czekaj, podczas walki?!
* No tak głupolu! Walka się zaczęła! Uskocz w lewo! *
Zrobiłam to co kazała mi moja intuicja. Chyba ją jakoś nazwę. Tylko jak? To może poczekać. Teraz miałam walczyć. Znów odskoczyłam. Postanowiłam użyć sharingana tylko jak nie poradzę sobie z nią walcząc wręcz. Wyjęłam kunai i wysunęłam prawą rękę do przodu. W lewej trzymałam shurikany. Jak to określił kiedyś Koruto? Ach tak, ostre latające gwiazdki. Pamiętam, że wtedy wszyscy tarzaliśmy się ze śmiechu.
* Nie myśl tyle!* No tak, zapomniałam, walka. Kątem oka dostrzegłam, że dziewczyna rzuciła we mnie kunai z karteczką wybuchającą. Moja reakcja była natychmiastowa. Rzuciłam w kunai dwa shurikany. Uniknęłam tego jakże błachego ataku. Zaczęłam myśleć nad moimi następnymi ruchami. Skupiłam się, myślałam i nagle cały mój świetny plan umknął mi, ponieważ zdekoncentrował mnie krzyk.
- Przegrasz!
No nie, ja tego idiotę zabije. Przysłużę się społeczeństwu. Spojrzałam się ukradkiem na Koruto i już wiedziałam. Dostanie za to co zrobił. Uniosłam głowę tak, że widziałam dokładnie przeciwniczke. Postanowiłam jak najszybciej pokonać ją i zmiażdzyć Hyuge. Włączyłam sharingana. Nie miałam czasu na zbędne działania. Miałem cel. Raczej dwa: zabicie Koruto i odnalezienie taty. Musiałam tylko pokonać Haruno. Podczas, gdy dziewczyna przyglądała mi się, ja ruszyłam na nią. Byłam dla niej zbyt szybka. W sekundę stanęłam za jej plecami. W tym samym czasie przypomniałam sobie trzy najsłabsze punkty w ciele człowieka. Z całą moją siłą uderzyłam ją pod prawą łopatke, pod żebra z lewej strony i kopnęłam jak najmocniej w trzeci punkt znajdujący się na kręgosłupie. Kiedy dziewczyna walnęła w mur, wiedziałam, że już nie wstanie. Miałam racje. Egzaminator ogłosił koniec walki. Z szybkością wiatru znalazłam się obok Koruto i uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam. Chłopak domyślając się o co mi chodzi zaczął uciekać. To było bezsensowne, gdyż dogoniłam go po dwóch metrach. Wzięłam go za rękę i sprowadziłam z trybun. U góry było zbyt wielu świadków. W korytarzu zaczęłam go dusić. Tak zastał nas Naruto-sensei. Widząc nas automatycznie zaczął się śmiać. Spojrzałam na sensei i już wiedziałam, że nie mam szans zabić Koruto. Hokage-sama rozdzielił nas i powiedział:
- Wspaniała walka Hina.- odwrócił głowę w stronę Hyugi i Fujiego, który kuśtykał w naszą stronę- wy też świetnie sobie poradziliście.
Nagle przypomniałam sobie o liście od taty i o tym co powiedziała mi tamta kobieta. Spojrzałam się na sensei i zrobiłam minę w stylu zbłąkanego psiaka.
- Czy mogłabym z sensei porozmawiać w cztery oczy?
Hokage wydawał się być zmieszany, jednak zgodził się.

***
Postanowiłam robić wam takie polsatowskie przerwy. Uznałam, że będzie to dość ciekawie. Tyn bardziej, że egzamin już się skończył. Następny rozdział będzie wprowadzeniem do bardzo ciekawego momentu.

Losy umarłychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz