Rozdział 9

544 53 4
                                    


Na polanie zastałam Boruto i Himawari-chan. Chłopak był w wieku Sarady, miał około ośmiu lat. Z tego co słyszałam Naruto-sensei kiedyś miał taki sam charakter jak Boruto. No nic, trudno. Podeszłam do nich i się przywitałam. Już parę razy pilnowałam Himawari, kiedy Boruto wraz z Naruto-sensei trenowali, a Hinata-sama była w szpitalu. Dziewczynka od razu rzuciła się, aby mnie przytulić. Wtuliła się i czułam jak kąciki jej ust rozsuwają się w uśmiech. Byłam szczęśliwa. Lubiłam Himawari-chan. Niespodziewanie na polane wkroczył mój wujek Sasuke. Nie miałam bladego pojęcia co chce osiągnąć jednak nie mogłam na razie nic powiedzieć. Wujek podszedł do mnie i spokojnym głosem powiedział:
- Będę cię uczył jak używać sharingana. Naruto będzie twoim nauczycielem w ostatnim tygodniu.
-Co?! Ja przecież potrafię używać sharingana.
-Że co? Ja miałem cie uczyć. Kto cię uczył?
-Kakashi-sama.
Mina wujka Sasuke była bezcenna. Ten wyraz twarzy mówił: Zostałem oszukany. I dlaczego ona już to umie?Byłam...usatysfakcjonowana?? Tak to dobre słowo. W końcu mogłam zadziwić czymś swojego wujka. Himawari zaczęła się śmiać. Była, jak to określić, rozbawiona. Ja po części również podzielałam jej ,, entuzjazm". Nigdy nie widziałam zmieszanego ani zaskoczonego wujka. To był bezcenny widok. Uśmiechnęłam się i usiadłam. Momentalnie na moich kolanach przycupnęła Himawarii. Ona po prostu kochała siedzieć mi na kolanach. Wujek Sasuke wydawał się być nadal zmieszany. Niespodziewanie na polane wbiegł Fuji. Najwyraźniej uciekał przed czymś lub kimś. Wstałam i nie zdążyłam nic powiedzieć, kiedy chłopak schował się za moimi plecami i powiedział:
-Weź mnie ratuj. Ja dłużej nie wytrzymam!
- Ale o co chodzi? Ja nic nie wiem. Wytłumacz swoje zachowanie czy coś. Chłopak pokręcił przecząco głową i wskazał palcem miejsce, z którego przybiegł. Jak się okazało Fuji uciekał przed Koruto. Hyuga miał na sobie sukienkę, bardzo podobną do tych,które mam, makijaż na twarzy i włosy uczesane w kitka. Jakby się tak bliżej przyjrzeć był fascynująco podobny do... mnie?!
-On jest podobny do mnie!- odwróciłam głowę w stronę Fujiego- Co on odwala?!
- No bo ten. Zaczął mi dokuczać jak, no ten, powiedziałem, że my się no- Fuji ściszył głos-całowaliśmy. I on teraz mi dokucza, ale dzisiaj przesadził. Wziął jedną z twoich sukienek i tak ubrany przyszedł do mnie ma trening.
- Że co?! Jak ?! Zabije go!
Koruto właśnie zbliżał się do mnie, więc dyskretnie wyjęłam kunai i rzuciłam się na biednego chłopaka, który kompletnie nie spodziewał sie ataku z mojej strony. Usiadłam na jego klatce piersiowej i przyłożyłam kunai do jego szyji. Nachyliłam się i wręcz warknęłam.
-Co to ma znaczyć? Tłumacz się !
Koruto był przestraszony, jednak zachował spokój i wziął głęboki oddech. Po chwili powiedział:
- Wyluzuj Hina. To tylko głupie żarty.
- Żarty?! Jesteś w mojej sukience! W dodatku udajesz mnie co mi się nie podoba.
- Od kiedy jesteś taka spięta?
Westchnęłam. Pokręciłam głową i zeszłam z Koruto.
- Doprowadzicie mnie kiedyś do załamania nerwowego.
Ku mojemu zaskoczeniu Koruto zdjął sukienkę, na szczęście miał pod spodem swoje ubrania i przytulił mnie. Od momentu, w którym po raz pierwszy widzieli moje zdjęcia z tatą i dowiedzieli się, że on nie żyje, zawsze ptzytulali mnie wtedy kiedy widzieli, że się załamuje. Były to przyjacielskie uściski, jednak od pewnego momentu mają one inne znaczenie. Wiem, że dla Fujiego oznaczały początek związku, jednak Koruto też tak samo mnie tuli. W tej chwili miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam co już jest prawdą, a co nie. Do tej pory czułam pocałunek Fujiego, ale z drugiej strony Koruto zaczął zachowywać się jak mój chłopak, a nie przyjaciel. Hyuga dbał o to abym nie zmarzła i jadła regularne posiłki. Nadal mam problem z jedzeniem. W tym momencie naprawdę się załamałam. Do moich myśli niespodziewanie zakradł się głos taty:,, Rób co chcesz, ale pod jednym warunkiem. Zawsze słuchaj swojego serca i sumienia. To one powinny dać ci znak, że coś robisz źle". Na dzień dzisiejszy tym głosem serca i sumienia jest moja kochana intuicja. Zawsze mnie ostrzegała. Może dzisiaj da mi jakąś radę? Skoncentrowałam się i zaczęłam iść w głąb siebie. W połowie drogi odnalazłam to czego szukałam. Na pniu przechylonego drzewa siedziała uśmiechnięta dziewczyna. Była podobna do mamy, jednak wiedziałam, że to tylko ja tak ją postrzegam bo od zawsze brakowało mi mamy. Stanęłam przed nią i powiedziałam:
- Wiem, że zawsze ostrzegasz mnie. Jednak dziś chciałabym abyś mi doradziła.
Dziewczyna skinęła głową i zaczęła myśleć. Po chwili powiedziała:
- Znam odpowiedź na twoje pytanie, chociaż zapomniałaś go powiedzieć. Moim zdaniem Fuji i Koruto zakochali się w tobie. Jednak ty kochasz Hujiego. Powinnaś wybrać swojego wybranka serca od najmłodszych lat.
Skinęłam głową i świadomością powróciłam do siebie. Nadal byłam w ramionach Koruto. Za Hyugą stał wkurzony już Fuji. Kopnął tulącego się do mnie chłopaka i wyrwał mnie z jego objęć. Objął mnie i groźnie spoglądał na Hyuge. Gdyby nie powaga chłopców najpewniej zaczęłabym się śmiać. W oddali dostrzegłam idącego Naruto-sensei. Miałam świetną wymówkę, aby wyrwać się z tej głupiej sytuacji. Uśmiechnęłam się i już stałam obok Hokage. Moja szybkość zdziwiła chłopców jak i samego sensei. Oczywiście nie wspomnę o wujka, który nadal zachowywał się jak piąte koło u wozu. Uśmiechnięta od ucha do ucha szłam krok w krok z Naruto-sensei. Jak się okazało szybsza reakcja mojego instynktu spowodowała, że się nie przewracałam. Byłam z tego zadowolona. Na widok Hokage Boruto i Himawarii od razu pobiegli w jego kierunku.
Po krótkich wyjaśnieniach okazało się, że Naruto-sensei pomylił się mówiąc, że mój trening poprowadzi Sasuke-san. Miałam farta, ponieważ Kakashi-sensei poprawił moje słabości i wzmocnił zalety. Chciałam jak najszybciej przejść ten egzamin. Chciałam być bliżej taty. Spuściłam głowę. Po chwili poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Był to sensei.
- Chodź za mną. Muszę w końcu sprawdzić ile się nauczyłaś.
Hokage uśmiechnął się i ruszył w stronę miasta. Szybko pożegnałam się z przyjaciółmi i ruszyłam za Naruto-sensei.
- Ale musze to zrobić?
- Tak. Jeśli chcesz abym dopuścił cie do finałowego etapu egzaminu.
Naruto-sensei uśmiechnął się od ucha do ucha.
-To jest szantaż.
- Wiem.
Westchnęłam. Miałam przejść na rękach wokół Konochy dwadzieścia razy. Było to trochę głupie. Jednak jak usłyszałam o mistrzu Gai i jego pięciuset okrążeniach, natychmiast zabrałam się za trening. Uważałam, że to trochę obciachowe, ale nie miałam innego wyboru. Jutro zaczynały się walki, więc był to mój ostatni trening. Miałam już opanowanego sharingana, umiałam wykorzystać jak najmniej chakry do technik i najważniejsze nauczyłam się nowych i bardziej zaawansowanych technik. Jednym słowem byłam gotowa.
Po dwudziestu okrążeniach miałam wolne. Mój trening dobiegł końca. Kiedy zabierałam swoje kunai, zauważyłam kartkę. Wzięłam ją do ręki i porzeczytałam.
,, Uchiha Hino, twój ojciec żyje. Nie zginął tak jak mówił to Gyrturii Jeo, który w tym czasie był z Itachim-sama na misji. Przyjdź jutro o północy pod najstarsze drzewo w wiosce. Wytłumaczę ci wszystko."
Co to ma być? Przecież mój tata... on nie... jak?! To co było napisane budziło u mnie dreszcze. Co jeśli śmierć taty to kłamstwo? Nagle mój instynkt się odezwał. * Nie dowiesz się niczego póki nie pójdziesz jutro pod najstarsze drzewo* Mój instynk miał rację. Chociaż z drugiej strony to mógłbyć ktoś z moich jutrzejszych przeciwników. * To nie możliwe. Nikt nie zna twojego sekretu. A Fuji i Koruto nie zrobiliby ci tego.* I znów moja podświadomość ma rację. Co ja bym bez niej zrobiła. Zabrałam swoje rzeczy z przekonaniem, że po walkach udam się porozmawiać z osobą, która napisała ten list.
Z wielką trudnością zasnęłam. W głowie cały czas odbijały mi się echem w głowie słowa z listu. Jakim cudem mój tata żyje? Nigdy w to nie wątpiłam, jednak pogodziłam się z jego śmiercią. Mój sen to był jeden istny koszmar. Krew na ścianach, na moich rękach, a co najważniejsze na osobie, którą brutalnie i z zimną krwią zabiłam. Był to ktoś kogo dobrze znałam. Najwyraźniej kochałam tą osobę, ponieważ po policzkach płynęły mi łzy. Spojrzałam się w oczy trupa i z przerażeniem stwierdziłam, że to moje oczy. Tą osobą , martwą i leżącą w wielkiej kałuży krwi, byłam ja.
Obudziłam się z krzykiem. Poczułam jak ktoś mnie przytula. Był to Fuji. Od miesiąca sypiał w moim domu i nie wiedząc czemu w moim łóżku. Byłam tym zirytowana, jednak przypomniałam sobie, że jutro jest piąta rocznica śmierci jego matki. Z powrotem położyłam się i starając zapomnieć o śnie wtuliłam się w klatkę piersiową chłopaka. Ten objął mnie jeszcze mocniej. Kochałam go, a on najwyraźniej kochał mnie. Wiem, że brzmi to trochę dziwnie. Trzynastolatka śpi z chłopakiem. Jednak to nie jest tak. Oboje straciliśmy rodziców i na pewno uspokaja nas obecność drugiej osoby. Wystarczyłoby aby Fuji mnie przytulił. Jednak on jest ode mnie słabszy na tym gruncie. Nie okazuje emocji jeśli ktoś patrzy. Niestety kiedy zostaje sam, płacze. Jest mi go naprawdę szkoda. Tym bardziej, że ja nie wiem jakie to uczucie mieć mamę. Chociaż patrząc na zachowanie cioci Sakury w stosunku do mnie mogę sobie to wyobrazić. Jako, że wychowywał mnie tata od małego wiem, że płacz niczego nie rozwiąże. Wtuliłam się mocniej w Fujiego i próbowałam zasnąć. Niestety nie mogłam. Moje myśli wędrowały wokół listu. Jak bym dorwała tego co to napisał, to bym chyba zabiła. Żeby w przeddzień mojej najważniejszej walki tak wyprowadzić mnie z równowagi! To już przesada. Poczułam lekkie ukłucie w brzuchu i już wiedziałam, że moja intuicja chce coś powiedzieć. * Skup się!!! Nie możesz myśleć o tym liście całą noc. Jutro masz ostatni etap egzaminu ! Chyba nie pozwolisz, aby coś takiego popsuło ci tak ważny dla ciebie dzień !* Westchnęłam. Ona miała rację. Muszę się skupić na jutrzejszej walce. Miałam cel, który został zaburzony listem, jednak udało mi się znów powrócić do zamierzonego celu. Uśmiechnęłam się i tym razem udało mi się zasnąć.

***
No proszę ponad 300 wyświetleń. Coraz więcej xD dziękuję , zachęcam do komentowania

Losy umarłychWhere stories live. Discover now