10.Andreas Wellinger

Start from the beginning
                                        

-Cześć babciu!-przytuliłam ją na powitanie.

-Danielle!Dzisiaj nie pracujesz?

-Mam na 16.

-Ty się,dziecko,zamęczysz.Szkoła,praca.

-Daję radę.

-Ale to chyba nie jest praca twoich marzeń?-bardziej stwierdziła niż zapytała.

-Nie.Chciałabym zostać fotografem.

-Ile ci brakuje do tego aparatu,o którym ciągle mówisz?

-850 zł.

-700-wystawiła do mnie rękę,w której trzymała 150 zł.

-Nie mogę,babciu.

-Oczywiście,że możesz.To już masz za dobre oceny w szkole.

-Dziękuję.-uśmiechnęłam się do niej.

-Co byś dokładniej chciała fotografować?

-Skoki narciarskie.

-Ulubiony sport twojego ojca.

-Tak.Pamiętam,jak razem oglądaliśmy je w telewizji.Albo jak zabierał mnie na konkursy.Najbardziej pamiętam moje 16 urodziny.Zabrał mnie wtedy do Polski do Wisły na letni konkurs.

-Kiedy się urodziłaś i trzymał cie na rękach,zawsze mówił,że zrobi wszystko,żebyś polubiła ten sport.

-I udało mu się to.-uśmiechnęłam się lekko pod nosem.-Szkoda,że nigdy nie zobaczy zdjęć na moim aparacie i nie powie,że jest ze mnie dumny.

-Na pewno jest z ciebie dumny.Tam,z góry.Masz po nim charakter,wiesz?-spojrzałam na nią pytająco.-Nigdy się nie skarżysz,że jest ci źle,nigdy się nie poddajesz i dążysz do swoich celów.-przez około 3 godziny wspominałyśmy mojego ojca.Tylko z babcią mogłam o nim porozmawiać,bo z mamą nie można było pogadać na żaden temat.

-Muszę iść do pracy.Przyjdę jutro,żeby się pouczyć.

-Dobrze.Pamiętaj,że możesz przychodzić,kiedy tylko chcesz.

-Pamiętam.Pa.-cmoknęłam ją w policzek i wyszłam.W pracy nie mogłam się na niczym skupić,bo ciągle myślałam o tacie.

-Danielle,do mojego gabinetu.

-Ale szefie,kto stanie za barem?

-Simon cię zastąpi.-nie miałam już nic do gadania.Szłam za szefem do jego gabinetu.

-Danielle,co się z tobą dzieje?Gdzie jesteś?

-Tutaj.-odpowiedziałam cicho.

-Fizycznie tak,ale myślami nie,więc?-pan Eisenbichler traktuje mnie trochę jak własną córkę.Troszczy i martwi się o mnie.Przypomina mi mojego ojca.Miły,zawsze uśmiechnięty.

-Dzisiaj jest...-zaczęłam cicho.

-Jest?-szef spojrzał na mnie z troską w oczach.

-Jest rocznica śmierci mojego ojca.

-Nie wiedziałem,że...

-Nikt nie wiedział.Nie ma się czym chwalić.-nie wiem,dlaczego ale poczułam,że muszę komuś wygadać całą prawdę.-Zresztą i tak nie mam komu o tym powiedzieć.Przyjaciół nie mam.W szkole nikt nie chce ze mną gadać,bo jestem biedna i wszyscy się ze mnie śmieją.A najbardziej ci "popularni"-wymalowałam cudzysłów w powietrzu.-Moja mama jest al...

-Cześć tato!-do gabinetu szefa wszedł Markus Eisenbichler.Skoczek kadry niemieckiej.Jak mogłam wcześniej się nie zorientować?Przecież mają te same nazwisko.

Imaginy ^^Where stories live. Discover now