Co by było gdybym?...

225 10 23
                                    

Co by było gdybym?
|
|
---
Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że znowu jestem gdzie indziej.
To wyglądało jak... Klasztor...
Ale nie ten co jest teraz tylko starszy.
Czy ja?..
Tak, właśnie byłem w moim śnie.
Odwróciłem się i ujrzałem dziadka.
Uśmiechnąłem się.
-Chciałeś się dowiedzieć co by było gdybyś wychowywał się z ojcem i twoją mamą- powiedział.
-Tak- odpowiedziałem.
-W takim razie wejdźmy do środka- powiedział dziadek.
Zobaczyłem mojego tatę.
Ale jako człowieka.
No i był młody.
-Czy on nas widzi?- zapytałem.
-Nie- odpowiedział.- Nikt nas nie widzi ani nie słyszy, możemy mówić głośno jak tylko chcemy.
Kiwnąłem głową.
-Możesz sobie chodzić gdzie chcesz- uśmiechnął się.
Przeszedłem przez kuchnię i dotarłem do jakiegoś pokoju.
Czy tam była?...

Kołyska.
Dla dziecka.
A w środku niej leżało jakieś małe dziecko.
Mały blondyn w niebieskiej piżamce.

To byłem ja.
Jak byłem mały.
Do pokoju wszedł tata, a za nim mama.
-Patrz jaki on jest słodki- uśmiechnęła się mama.
-Moja krew- zaśmiał się tata.
-Twoja twoja- zaśmiała się mama.

Mały ja uśmiechnął się i wyciągnął rączki.
Tata wziął małego Lloyda na ręce i wyszedł z nim przed klasztor.
Patrzyli się w niebo, a tata powiedział:
-Widzisz, synku?- zapytał.- Tam gdzieś jest twój dziadek.
-Tam?- odpowiedział mały ja.
-Tam- powiedział tata i pocałował małego mnie w policzek.

Zatkało mnie.
Poczułem zazdrość...
Dlaczego ja nie mogłem mieć takiego dzieciństwa?
Czemu nie ja?..
W moich oczach pojawiły się łzy.
Poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu.
To znowu był dziadek.
-Wszystko dobrze?- zapytał.
-Tak tak.. Ja po prostu....- nie dokończyłem.
-Poczułeś się zazdrosny?- zgadł dziadek.
-Tak. Czemu ja nie mogłem mieć takiego dzieciństwa?- zapytałem dziadka.
-Twoja mama wyjechała aby zajmować się archeologią. A twój ojciec.. no cóż, został wygnany do krainy ciemności- wytłumaczył mi dziadek.
-Co by było gdyby mama nie wyjechała?- zapytałem.
-Zakładam, że prowadziłbyś spokojne życie z mamą. Ale czym prędzej czy później i tak zostałbyś zielonym ninja- odpowiedział.
Znowu kiwnąłem głową.
-Idę zobaczyć co robią. W sensie mój tata i mały ja- powiedziałem i poszedłem do kuchni.

Znowu poczułem się zazdrosny.
Mój tata właśnie karmił małego mnie, a mama stała z boku i uśmiechnięta wkładała sobie jedzenie.
Usiadła do stołu i zaczęła jeść.

Szczęśliwa rodzinka, co nie?
Moje dzieciństwo było okropne.
Nie mogłem już dłużej na to patrzeć, ale chciałem dotrzeć do końca.
-Ile tu już jestem?- powiedziałem na głos.
Tutaj wszystko działało tak, że jak coś powiedziałem na odległość to i tak dziadek mnie słyszał.
-Może z półtorej godziny - odpowiedział.
-Chcę już wracać- szepnąłem i usiadłem na murku. Bo właśnie wyszedłem z klasztoru.
-Jak sobie życzysz- odpowiedział i znaleźliśmy się w... Co to za miejsce?...
-Em.. co to za miejsce, dziadku?
-Pięknie tu, widzisz? Może usiądziemy sobie na trawę?
-Jasne.
Uśmiechnąłem się.
-Chcesz już wracać?- zapytał dziadek.
-Chyba tak - powiedziałem.- Ale spotkamy się niedługo, co nie?
-Oczywiście, kiedy tylko będziesz chciał to powiedz sobie to w myślach, a obudzisz się przy mnie- wytłumaczył.

Znowu nie kumałem jak to działa ale nieważne.
-Kocham cię, dziadku- powiedziałem i przytuliłem go.
-Ja ciebie też, mój wnuku- dziadek również mnie przytulił.

***

Obudziłem się.
Nie wiedziałem która była godzina, ale nikogo nie było w sali.
Za oknem było już ciemno.
Czyli mamy albo wieczór, albo noc.
Zakładam że jest noc.
Chciałem wyjść do toalety, ale byłem przypięty do tych wszystkich maszyn i do kroplówki.

Chwila przecież kroplówki się nie ma cały czas..

O boże ale ze mnie debil.
Pewnie podczas snu mi zmienili czy coś.
Nie znałem się na medycynie, więc mogłem tylko zgadywać.
Ale nieistotne.
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się.
Nie musiałem się patrzeć, bo już wiedziałem kogo ujrzę.

Fałszywy Uśmiech - Lloyd Montgomery Garmadon Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz