Jak to mi nie ufasz?!

189 12 3
                                    

Chwila ciszy.
-Co?..- zacząłem.- Jak to mi nie ufasz?!
-Znaczy. Ufam ci ale boję się że coś zrobisz- tłumaczył ojciec.
Kręciłem głową z niedowierzaniem.
-Nie wierzę w to. Jak ty możesz mi nie ufać?!- krzyknąłem.
-Uspokój się - powiedział.
Dobra chociaż ten jeden raz go posłuchałem.
-Lepiej?- zapytał tata.
-Tak- odpowiedziałem.
-Powiesz mi wreszcie co się dzieje?- tata zmienił ton na trochę straszniejszy.

Gówno.
A tak na poważnie to nie wiem.
Jak to możliwe że nie znałem odpowiedzi na to pytanie? Skoro to dosłownie ja sam sobie szkodzę.
Może to przez strach? A może przez tęsknotę?
-Nie wiem - odparłem.- Sam nie znam odpowiedzi na to pytanie.
-Yhm- odpowiedział tata.- Chciałbym abyś dbał o swoje zdrowie psychiczne.
-Staram się.

Dlaczego on akurat o tym wspominał.
-Wolałbym abyś nie skończył jak nasza matka, twoja babcia- odparł ojciec.

(Jak coś to jest moje au i tutaj istniała matka Wu i Garmadona- od autorki)

-A..- zawahałem się.- Jak ona skończyła?..
-Sam0bójstw0- powiedział Garmadon a w jego oczach dostrzegłem smutek.

Czyli o to chodziło... Nie chciał abym tego dokonał.
-O boże...- powiedziałem.- Wtedy jeszcze mnie nie było na świecie, prawda?
-To były trzy tygodnie przed twoimi narodzinami- odpowiedział Garmadon.
-W ogóle... To jak ona miała na imię?- zapytałem.
-Catherine- powiedział tata.

Chyba nie chciał ze mną o tym gadać.
Ale teraz przynajmniej wiem dlaczego tak się o mnie martwi.
-Obiecaj mi synu, że nie będziesz już nic sobie robił.

To była ciężka obietnica.
Ale wiedziałem, że muszę dać radę.
Muszę być silny.
Byłem przecież wnukiem Pierwszego Mistrza Spinjitzu.
-Obiecuję. Będę nad tym pracował- powiedziałem.
Garmadon się uśmiechnął.
-Nie mów Wu, że mówiłem ci o naszej mamie- zaczął tata.- Nie chciał żebyś o niej wiedział. To będzie taka nasza mała tajemnica, okej?
-Okej.
-Pójdę pogadać z Wu o tych zasadach. Zdejmę ci je. Ale muszę wiedzieć postępy u ciebie- powiedział.

No i essa.
Znaczy co.

-Dzięki- uśmiechnąłem się.
-Co będziesz robił?- zapytał tata.
-Zamierzałem iść potrenować, czemu pytasz?
-Tak tylko.
-Zawołasz Kai'a? Z chęcią potrenuję z nim.
-Jasne, Lloyd, już po niego idę.

[...] -Dawaj Lloyd, musisz pokazać na co cię stać- uśmiechnął się Kai.
-No wiesz, nie chcę cię od razu zabić- zaśmiałem się.
-Najwyżej będziesz leżał tu jak naleśnik- zaśmiał się Jay.

Parsknąłem śmiechem.
Ale to tak totalnie.
Nya powiedziała coś w stylu: ,,Co za debile"

Siostra pluła faktami.
Byliśmy debilami.
-Jesteś tak gorący jak toster- zaśmiał się Cole.
-To miał być komplement?- zapytał Kai.- Dzięki stary, wiem że jestem gorący.

I znowu wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Lubiłem spędzać z nimi czas.
Chyba wreszcie czułem że wszystko będzie dobrze.
Znaczy, z nimi zawsze było i będzie dobrze.

Fałszywy Uśmiech - Lloyd Montgomery Garmadon Where stories live. Discover now