To wcale nie przez nią

212 13 29
                                    

Nie wiem ile spałem.
Chyba długo..
Po ostatnim ataku paniki miałem dość wrażeń.
Chociaż i tak nie miało być tak kolorowo.
No i jeszcze te gówniane zasady.
To wcale nie tak że nie chciałem się ich stosować.
(Ta, wcaleee)
Ktoś wszedł do pokoju.
Czyżby kolejna trauma?
Trochę.
Miałem wrażenie, że zobaczę Vexa, albo kogoś innego.
Widocznie bardzo się bałem.
-Hej- odezwał się dobrze znany mi głos.
Kai.
-Cześć- odpowiedziałem cicho.
-Chodź, zjesz coś- powiedział Kai.
-Chcę zjeść w pokoju- mruknąłem.
-Garmadon chcę być przy tobie- powiedział.
-No to niech tu przyjdzie- parsknąłem.
-Dobra, to powiem mu- odpowiedział Kai i wyszedł.

Długo nie musiałem czekać.
Znowu drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł tata z jedzeniem.
Naleśniki.
Nie dziękuję. Odmawiam.
Tata położył talerz na biurko i spojrzał na mnie.
-Zjedz- nakazał tata.
-Ta, już idę- mruknąłem i usiadłem przy biurku.- Będziesz tu tak nade mną stał?
-Muszę cię pilnować- powiedział.
-Nie jestem już małym dzieckiem- odpowiedziałem.
-No tak, przecież ostatnio pokazałeś jaki dojrzały jesteś- powiedział ojciec.

Zatkało mnie.
Nie no bardzo miłe to było.
-Nie chcę o tym rozmawiać- powiedziałem.
-To przez Harumi?
-Co?
-Czy to przez Ha...
-Słyszałem!- odpowiedziałem.- To wcale nie przez nią.

Znaczy trochę tak.
Ale trochę nie.
-Lloyd. Jak my mamy Ci pomóc jak nawet nie wiemy co się dzieje?- zapytał tata.
-W ogóle mi nie pomagajcie- parsknąłem.
-Sam nie dasz rady- powiedział tata.
-Kiedy zostałem porwany dałem radę sam. I z tym też sobie poradzę- odpowiedziałem.
-Nie sądzę.
-To nie sądź. Teraz jest trochę lepiej. Z dnia na dzień może będzie coraz lepiej- tłumaczyłem.
-Lloyd mówiłeś jeszcze niedawno, że już jest dobrze. A widzę że nie jest- zauważył tata.

Czego ty nie rozumiesz?
Jest mi ciężko.
Staram się ale nie umiem.
-Zakończmy tę rozmowę. Ona i tak nie ma sensu- powiedziałem.
-Dobrze. Skoro uważasz że jesteś taki odpowiedzialny to zostawiam cię samego- powiedział, a wychodząc z pokoju trzasnął drzwiami.

O gówno on miał problem?
Powinien docenić fakt, że się staram, a nie.
Zjadłem dwa naleśniki. Trzeciego zjadłem tylko połowę.
No ale to i tak coś.
Jakiś postęp był.
Wstałem od biurka i wyjąłem z szuflady szkicownik. Wziąłem do ręki ołówek i gumkę i zacząłem szkicować.
Nie wiedziałem co narysować, więc zacząłem rysować szkic kucyka z My little pony. A dokładnie to Applejack.
W sumie nie wiedziałem czemu akurat tego kucyka szkicowałem.
Po prostu pokazał mi się na stronie głównej na pinterescie.
Lubiłem tworzyć też jakieś własne postacie.
Ale często w szkicowniku rysowałem jakieś tam bazgroły. Zdaniem Nyi były one ładne, ale dla mnie takie średnie.
Leżałem teraz na łóżku, ze słuchawkami na uszach i szkicując kucyka.
W trakcie napisała do mnie koleżanka, którą poznałem w szkole z internatem- Susanna.
Zapytała jak tam i w ogóle na luzie sobie popisaliśmy.
Lubiłem ją mimo tego że nasz kontakt był trochę słaby. Nie widzieliśmy się od dłuższego czasu.

Ale wracając.
Do pokoju nagle wszedł tata.
Czy zdziwiło go to co rysowałem?
Na pewno.
Czy przejmowałem się tym?
Nie.
-Co robisz?- zapytał.
-Szkicuje- odpowiedziałem.
-Po co?
-Tak z nudów. Co, znowu przyszedłeś marudzić?
-Nie tym tonem. Przyszedłem tylko sprawdzić czy niczego nie odwaliłeś- powiedział.
-Przecież mi ufasz- odpowiedziałem.
Tata milczał.
Czy on?...
-Co, nie ufasz mi?- zapytałem a tata nadal milczał.-, Nie ufasz mi, ojcze?
-Nie nie ufam ci.

Fałszywy Uśmiech - Lloyd Montgomery Garmadon Место, где живут истории. Откройте их для себя