O co ci chodzi?

268 15 15
                                    

Nie wiem ile czasu minęło odkąd mnie tu zamknęli.
Może jeden dzień? A może 12 godzin?
Nie miałem zielonego pojęcia.
Nie było tu okien więc nawet nie wiedziałem czy jest jasno, czy ciemno.
Myślałem że będzie git, posiedzę se tu i ktoś przyjdzie mnie uratować.
Ale to było tylko głupie marzenie, bo do pomieszczenia wszedł Vex.
-Witam witam- powiedział.
-A ty przypadkiem już mnie nie odwiedzałeś?- zapytałem.
-Możliwe. Aczkolwiek ciebie mogę odwiedzać dużo razy - zaśmiał się.

Co on zakochał się we mnie czy co
Przecież on wygląda jak łysy pingwin.- myślałem. Na zewnątrz nie było widać mojego śmiechu ale w środku wręcz dusiłem się ze śmiechu.

-Miło mi- odpowiedziałem.
-Ciekawe czy będzie ci miło jak zaczniemy rytuał wskrzeszenia- powiedział.
-Co- mruknąłem.- Jaki rytuał?
-Będziemy wskrzeszać Mrocznego Władcę- zaśmiał się.
-CO?!- krzyknąłem.

Jak to?... Przecież dopiero co go pokonaliśmy!
-Nie drzyj się- warknął.
-Okej okej przepraszam troszeczkę się zdziwiłem- tłumaczyłem. Robiłem to żeby mi nie przy... OKEJ OKEJ miałem nie przeklinać. Chodziło mi o to, żeby mi nie przywalił.
Vex spojrzał się na mnie krzywo, a potem rzekł:
-Trochę spróbuj panować nad emocjami.
-Staram się- odpowiedziałem.
-Nie widać- oznajmił.
-Nie no przecież serio się staram- powiedziałem.
-Milcz- warknął na mnie.- Będziesz robił to co ci każe. Młody Garmadonie.

Młody Garmadonie?
O co mu chodziło.
-O co ci chodzi?- zapytałem.
-Jesteś mi jeszcze potrzebny- zaśmiał się.
-A co będzie ze mną po tym wszystkim?- zapytałem.
-Mroczny władca zdecyduję- odpowiedział.
-Aha.

Aha.
Czyli teraz ten debil zdecyduję co ze mną będzie?
Świetne.
Moje życie jest cudowne.
-Przygotuj się - powiedział.- Zaczynamy zaraz.
-Czyli co, tylko ja jestem wam potrzebny do tego gówna?- zapytałem.
-Nie oczywiście że nie. Dzięki tobie znaleźliśmy twojego ojca, który wręcz nie może się doczekać aby cię zobaczyć- zaśmiał się.
-C-co?....- powiedziałem.

Złapali tatę...
Przeze mnie.
-To co słyszałeś- odpowiedział.- A teraz żegnaj.

I znowu wyszedł.
Może to i dobrze...
Próbowałem się uwolnić.
Teraz ode mnie zależał los mojego ojca.
I mój też.
To był mój obowiązek aby chronić innych.
Moje ręce stały się fioletowe a łańcuchy pękły.
Uchyliłem drzwi i posłuchałem:
-Lord Garmadon jest w celi #5- powiedział jakiś strażnik.

Dzięki typie, ratujesz mi życie.
Skoro ja byłem w celi #6 to tata musiał być obok.
Mój nadajnik był schowany głęboko w kieszeni więc pewnie działał.
Wysłałem sygnał do przyjaciół i rozwaliłem drzwi.
I ujrzałem tatę.
-Lloyd?- zapytał.
-Nie mamy czasu!- po tych słowach rozwaliłem mu łańcuchy. Pociągnąłem go za rękę i rozwaliłem okno.
Biedne okno- pomyślałem.
Wyskoczyliśmy przez rozwalone okno i zaczęliśmy biec przed siebie.
-Użyj formy ONI- powiedziałem do ojca.
-Skąd wiesz co to jest?- zapytał.
-Nie raz słyszałem. No dawaj!- powiedziałem.
Ojciec użył formy ONI.
-Ty też spróbuj- powiedział.
-Ja?!- zdziwiłem się.- Ledwo co użyłem mocy!
-Spróbuj, młody- powiedział.

Skupiłem się.
Zacząłem myśleć o wszystkich złych rzeczach które mnie spotkały.
O Harumi.
O przyjaciołach.
I wtedy udało mi się.
-Brawo! A teraz walcz- powiedział ojciec i wskazał głową na Vexa, który wkurzony stał teraz blisko nas.
-Myślałeś, że tak po prostu dam ci uciec?- zapytał.
-Nie wiem. Ale wiem że jesteś idiotą!- po tych słowach zaatakowałem go. Mój ojciec ustał koło mnie i atakowaliśmy razem.

Czy my właśnie stworzyliśmy nowe, potężne duo?
Być może.
Czy byłem z siebie dumny?
Tak.
Czy robiłem to dla przyjaciół?
Nie.

-Musimy się zwijać. Dopiero co opanowałeś formę ONI, zaraz stracisz nad sobą panowanie- szepnął do mnie ojciec.
Zmieniłem się z powrotem w człowieka i złapałem się ojca. Tata miał skrzydła więc łatwo było nam wrócić.
Polecieliśmy.
Uciekliśmy.
Udało nam się.
Automatycznie się uśmiechnąłem.
Dość szybko udało nam się wrócić do klasztoru.
Tam zastałem wszystkich moich przyjaciół, moją matkę i Wu.
-Udało wam się uciec!- uradowała się Nya i przytuliła mnie.
-Lloyd. Jesteś cały?- zapytał tata.
-Oprócz ręki- powiedziałem to bo przypomniałem sobie moją krwawiącą i bolącą rękę. Przez to wszystko zapomniałem o niej.
Tak samo o moich ranach, po których Vex przejechał jakimś nożykiem.
-Opatrzeć ci ją?- zapytał Wu.
-Nie trzeba. Sam to zrobię- odparłem.
-Lloyd- powiedział Kai który właśnie pojawił się obok mnie.
-Hm?
-Tak strasznie cię przepraszam- po tych słowach przytulił mnie.
-Kai...- zacząłem.- To nie twoja wina, że się o mnie martwiłeś.
-Nie powinienem tak na ciebie krzyczeć. Tak strasznie mi głupio. Przepraszam, przepraszam, przepraszam..- powtarzał Kai.
-Kai wszystko jest dobrze- odparłem.- Wybaczam ci. Już dawno to zrobiłem.
Widziałem że reszta moich przyjaciół się uśmiecha.
Nie umiałem się gniewać na Kai'a.
Ale on miał powód aby gniewać się na mnie.
Rozumiem go doskonale.
Rozumiem czemu był na mnie zły.

Już dawno mu wybaczyłem.
Nie chciałem być na niego zły, nie umiałem.
Gdyby Kai mógł to uratowałby mnie przed każdą krzywdą tego świata.
Nie dałby nikomu mnie skrzywdzić.
-Dobra koniec tej czułości- zaczął Cole.- Musimy się dowiedzieć co planują.
-Ja nic nie wiem- powiedział Garmadon.
-Ale ja wiem- odpowiedziałem.
Wszyscy popatrzyli na mnie.
-Co wiesz, Lloyd?- zapytał Wu.
-Oni chcą wskrzesić Mrocznego Władcę- powiedziałem.
Cisza.
-Co?!- wrzasnął Jay.- Dopiero co go pokonaliśmy.
-Wiem, wiem o tym- powiedziałem.
-Dlaczego chcą to zrobić?- zapytał Zane.
-Tego nie wiem- powiedziałem.
-Musimy się dowiedzieć- oznajmił Wu.
-Nie ma mowy, że tam wrócę- odpowiedziałem.- Wy nie wiecie co ten Vex mi robił.
Wszyscy milczeli.
-Lloyd może i nie wiemy co ci robił, ale jakoś musimy się dowiedzieć- powiedział tata.
-No to mam pomysł. A co gdyby podrzucić podsłuch?- zaproponowałem.
-Ej to jest dobre- wtrącił się Cole.
-Wiem- zaśmiałem się.
-Bardzo mądrze, synu- powiedział tata.
-Tylko musimy to zrobić bardzo szybko. I najlepiej tylko dwie osoby- powiedziałem.
-Ja i ty- powiedział tata.
-Okej. W porządku- powiedziałem.
-Jesteś tego pewny?- zapytał Jay.- W sensie nie boisz się czy co.
-Nie- odpowiedziałem.
-To szykujmy się- powiedział Garmadon.

Byłem gotowy.
Gotowy na tą akcję.

Fałszywy Uśmiech - Lloyd Montgomery Garmadon Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz