Nie mogę w to uwierzyć!

207 11 10
                                    

Uroczysta ceremonia wskrzeszanie Mrocznego Władcy miała odbyć się już za chwilę.
Byłem przerażony, i to tak na maxa.
Rany po p0cięciu się dalej piekły.
Ręce miałem związane, ale to tak bardzo mocno.
Oh jak bardzo chciałem stamtąd uciec.
-Mam nadzieję że jesteś gotowy- zaśmiał się Vex.

A CZY TY DEBILU MÓGŁBYŚ PRZESTAĆ SIĘ ŚMIAĆ, PROSZĘ?

-Taaa, normalnie radość mnie rozpiera- zaśmiałem się.
-Zamilcz. Zaczynamy- oznajmił pomocnik Vexa i zaczęli ten jakże cudowny rytuał.
Potrzebowali teraz tylko mojej mocy, ale ja wcale nie chciałem im pomagać.
-Odwiąż wybrańca- rozkazał Vex.
Pomocnik Vexa mnie odwiązał, byłem wolny. Myślałem nad tym, czy uciec, ale gdyby mi się nie udało to Mroczny Władca by mnie... No ukarał. Nie wiem jak ale na pewno jakoś...
-Zapraszam do przodu - Vex wskazał ręką, abym szedł.
Wiatr powiewał mi włosy, wlatywał on do środka, bo okno było otwarte.
Może nie do końca okno.
Chyba bardziej taki witraż ale nieważne.
Nigdy nie byłem dobry z nazywania przedmiotów.
Ale to tak na serio.
-Przyłóż tu rękę- nakazał Vex.
-I co pewnie zabierze mi to moc, tak?- zapytałem.
-Nie. Nic ci nie zabierze. No już, śmiało- Vex uśmiechnął się. Ale to nie był zwykły uśmiech tylko taki... no taki upiorny.
Przyłożyłem. Nie chciałem ale zostałem zmuszony.
-A teraz odsuń się- powiedział Vex do mnie.- Frenzy, zwiąż go.

Frenzy? Ale świetne imię.
Ciekawe kto mu je wybrał.

Ten koleś, którego imię zapomniałem mimo to, że powiedział je dosłownie przed chwilą, związał mnie.
Patrzyłem jak wskrzeszają Mrocznego Władcę.
To było okropne.

Zamknąłem oczy.
Trzęsienie ziemi...
znaczy... Może niedosłownie.
Nie chciałem patrzeć na to jak Mroczny Władca zostaje uwolniony.
Otworzyłem oczy dopiero wtedy, kiedy powiedział do mnie:
-Witaj Lloydzie, znów się spotykamy.
-Nie... Nie mogę w to uwierzyć!- powiedziałem.
-No cóż. Jednak musisz w to uwierzyć- powiedział Mroczny Władca.
-Ale... Jak...- nie dokończyłem bo Mroczny Władca mi przerwał.
-Nie zadawaj pytań- warknął.- Vex, rozwiąż go.
Vex kiwnął głową i rozwiązał mnie.
-A teraz zapraszam za mną- Mroczny Władca położył mi rękę na ramieniu i szliśmy razem do jakiegoś miejsca.
Czułem się bardzo nie komfortowo.
-Gdzie my właściwie idziemy?- zapytałem.
-Zobaczysz- odpowiedział.
Mroczny Władca otworzył drzwi i weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Wyglądało skromnie. Nie było takie złe.
-Dołącz do mnie- powiedział.
-Nie ma opcji- warknąłem.
-A myślałem że wiesz czego chcesz.
-Doskonale wiem. Jestem ninja i moim obowiązkiem jest bronić innych- powiedziałem.
-Wiem że męczy cię bycie ninja. Krzywdzisz się- oznajmił.
-Skąd ty....- nie dokończyłem.
-Wiem o tobie więcej niż ty- powiedział.
-Jakim cudem?!- powiedziałem.
-To nieistotne-odpowiedział.- Masz dwie opcję, albo będziemy współpracować albo zginiesz. Co wybierzesz Lloydzie? Wybór należy do ciebie.
-Tak się składa, że czasami wybieram dania spoza karty, więc decyduje się na opcję numer 3- uśmiechnąłem się.
-Opcję numer 3?- zdziwił się Mroczny Władca.
-Ucieczkę i przygotowanie do walki!- kopnąłem go w brzuch i przy użyciu mocy oni rozwaliłem okno, przez które wyskoczyłem. Biegłem przed siebie tak szybko jak potrafiłem. Dzięki słuchawce w uchu wysłałem sygnał do przyjaciół.
-Brać go!- krzyknął Mroczny Władca.
Biegłem ile tylko mogłem, nie mogłem oddychać, ale gdybym teraz się zatrzymał to złapali by mnie i zapewne Mroczny Władca zrobiłby mi coś.
Tak strasznie się bałem o siebie.
Biegłem i zobaczyłem że dobiegłem do ninjago city.
Świetnie, teraz do klasztoru.
Biegłem i zobaczyłem Kai'a na motorze, czyli przyjechał po mnie.
-Młody, cały jesteś? Tak bardzo się martwiłem- powiedział Kai.
-Nie mamy czasu! Jedź - powiedziałem.

Nie obchodziło mnie już nic.
Chciałem tylko bezpieczne dotrzeć do klasztoru.
I przytulić mojego ojca.

Fałszywy Uśmiech - Lloyd Montgomery Garmadon Where stories live. Discover now