Jest owiele lepiej

237 13 29
                                    

Po treningu wróciłem do swojego pokoju, wziąłem szkicownik i ołówek i poszedłem do Kai'a.
-Hejjj- powiedziałem i skoczyłem mu na łóżko.
-Co tam młody?- zapytał Kai.
-Narysujesz mi postacie z Kubusia Puchatka?- poprosiłem.
-Ale ty jesteś dziecinny- zaśmiał się Kai.- Dawaj ołówek.
Uśmiechnąłem się i dałem mu ołówek.
W skupieniu przyglądałem się, jak Kai szkicuję.
Nawet ładnie rysował, nie lepiej ode mnie oczywiście, ale i tak ładnie.
-No no nie wiedziałem, że umiesz rysować- powiedziałem.
-Bo nie umiem, rysuje byle jak- zaśmiał się Kai spoglądając na telefon, na którym miał włączonego Pinteresta.
-Jest git, serio- uśmiechnąłem się.
-No fakt, jest spoko- powiedziałem.
-Proszę- Kai oddał mi szkicownik.
-Masz tu jakieś pisaki, czy coś?- zapytałem.
-W szufladzie- odpowiedział.
-O to super, pokoloruje ich- uśmiechnąłem się i wyjąłem pisaki z szuflady.- Pokolorujesz ze mną?
-Okej- Kai posłał mi szeroki uśmiech.

[...]. -No i elegancko- powiedział Kai.
-No, prześlicznie- uśmiechnąłem się.

Coś dużo razy się dzisiaj uśmiechałem.
Ale może to i dobrze..
W końcu to oznacza, że jest owiele lepiej.
-Gdzie idziesz?- zapytał Kai, kiedy wstałem z łóżka.
-Tata napisał żebyśmy przyszli na obiad. Chodź- powiedziałem i wziąłem do ręki szkicownik.- Odłożę tylko szkicownik do pokoju.
-Jasne, poczekam na ciebie- powiedział i położył mi rękę na ramieniu.- I obiecuje, że będę się tobą zajmował.
Uśmiechnąłem się.
-Wiesz co? Tak szczerze to kocham cię. Jako starszego brata, którego nigdy nie miałem- powiedziałem.
-Słodko. Ty jesteś dla mnie jak młodszy brat, którego nigdy nie miałem- uśmiechnął się.- Dobra chodźmy jeść, chyba czekają na nas.
-Prawda, chodźmy- powiedziałem.

Poszliśmy do kuchni, tam już siedzieli wszyscy.
-No wreszcie jesteście- powiedział Cole.
-Sorka za spóźnienie- lekko się zaśmiałem.
-A co robiliście?- zapytał tata.
-Kolorowaliśmy postacie z Kubusia Puchatka- uśmiechnąłem się i spojrzałem na Kai'a, on też się uśmiechnął.
Garmadon spojrzał na mnie, i chyba zauważył że jest lepiej.
Kiedy dostawałem od moich przyjaciół wsparcie, czułem się bardzo dobrze.
Sam fakt że przy nich mogłem być w 100% sobą.
Nie musiałem udawać nikogo innego.

Na obiad były ziemniaki z mięsem, tylko ja dostałem coś innego.
Ja dostałem zupę.
W sumie to dobrze.
Bardzo mi smakowała, zjadłem całą, lecz trzeba zwrócić uwagę na to, że nie miałem pełnej miski.
Kolejny plus ode mnie.

Po obiedzie poszedłem z Kai'em do salonu, tam graliśmy w gry.

[...] -Lloyd jakiś taki senny chyba jesteś - zauważył Kai.
-Nie wyspałem się- ziewnąłem.
-Widać- odpowiedział Kai.- Jak chcesz to się połóż.
Oparłem się o poduszkę na kanapie i zamknąłem oczy.
A potem poczułem jak ktoś mnie obejmuję.
No oczywiście, Kai.
-Też jesteś zmęczony?- szepnąłem.
-Trochę- odpowiedział.- Bo całą noc się o ciebie martwiłem.
Wtuliłem się bardziej w Kai'a i zasnąłem.
On w sumie też.
Pamiętam tylko, że Nya zrobiła nam zdjęcie i ustawiła sobie na tapetę.
A czując bliskość Kai'a, byłem spokojniejszy.

------------------------------
Ogólnie nie chcę żebyście to przytulanie się wzięli za coś gejowego czy co. Nigdy w życiu nie shipowałam Greenflame (i nie mam zamiaru)
Chodzi mi o takie normalne wtulenie się, my z kuzynem tak robimy.

Mam nadzieję że kumacie.
No to do zobaczenia jutro! ❤️❤️

Fałszywy Uśmiech - Lloyd Montgomery Garmadon Where stories live. Discover now