ROZDZIAŁ CZTERNASTY

157 35 50
                                    

                                                                                                 Angus

– Ale zrobiła wejście. – Tina śmieje się pod nosem, kiwając głową w stronę Abby, która zaczęła się już oddalać w kierunku namiotów. Sama. Co najprawdopodobniej oznacza, że ten palant Jax właśnie poszedł pod prysznic.

– Daj spokój – odpieram, wywracając z irytacją oczami. – Przecież też jesteś dziewczyną, więc powinnaś wiedzieć jakie to musiało być dla niej krępujące.

– A co ty jej tak nagle bronisz, co?! – oburza się, marszcząc gniewnie brwi. – I jeszcze dałeś jej swoją bluzę – wytyka, wymachując ręką. – Znalazł się wybawca...

Cofam się na krok a następnie omiatam wzrokiem jej sylwetkę i rzucam:

– A dlaczego niby miałbym tego nie zrobić?

Dziewczyna w odpowiedzi kładzie ręce na biodrach i obrzuca mnie wściekłym spojrzeniem, a następnie rozgląda się na boki, aby upewnić się, że nikt jej nie słyszy, po czym mówi:

– Bo jakieś pół godziny temu się ze mną całowałeś?

Odchylam głowę do tyłu i głośno wypuszczam powietrze z ust.

– Po pierwsze, to... – odzywam się najbardziej ostrożnym tonem, na jaki potrafię się w tej chwili zdobyć – nie całowałem się z tobą, a jedynie nie odepchnąłem cię, kiedy to ty się do mnie przyssałaś.

Tina robi teraz tak wkurwioną minę, że zaczynam się zastanawiać, czy „po drugie" ma w tej sytuacji jakikolwiek sens. Postanawiam jednak kontynuować, bo mam jakieś dziwne przeczucie, że kolejna okazja do rzucenia jej prawdy prosto w twarz, może się już więcej nie powtórzyć; a na pewno nie w najbliższym czasie. – A po drugie, to nigdy niczego ci nie obiecywałem i...

– Przecież wiem – wzdycha ze zrozumieniem. – Po prostu myślałam, że... – wzrusza nerwowo ramionami, opuszczając wzrok na ziemię – że będzie tak samo, jak rok temu...

Jasny szlag! Nigdy nie byłem mistrzem w takich rozmowach, ale przysięgam, że w tej chwili nie mam nawet pojęcia, od czego powinienem zacząć. Tina to fajna laska. Łada, zgrabna i do tego inteligentna, ale, kurwa mać, muszę być chyba jakimś pieprzonym masochistą, bo ani na jedną, krótką sekundę nie potrafię wyrzucić z głowy cholernej Abigail Mcallister.

– Hej – odzywam się, na co dziewczyna od razu podnosi na mnie wzrok. – Rok temu dobrze się ze sobą bawiliśmy...

– No właśnie – Tina kładzie dłonie na moich barkach i wpatruje się we mnie rozczulającym wzrokiem – dlaczego więc teraz nie może być tak samo?

Bo jestem skończonym idiotą, po uszy zakochanym w dziewczynie, która nigdy nie zwróci na mnie uwagi – odpowiadam w myślach.

– Bo...bo przez ten czas wiele zmieniło – oświadczam zgodnie z prawdą, a następnie kładę ręce na jej dłoniach i wolnym, delikatnym ruchem ściągam je ze swoich barków.

– Jest ktoś inny, prawda? Masz dziewczynę? – dopytuje zrezygnowanym tonem. – To dlatego nie odpisywałeś na moje wiadomości?

Kurwa mać, wiedziałem, że wcześniej czy później mi to wypomni, ale... bądźmy poważni: na te setki SMS-ów, jakimi ta laska zasypywała mnie każdego dnia po powrocie z obozu, chyba nikt nie byłby w stanie odpisać.

– Nie, nie mam dziewczyny – informuję, patrząc jej w oczy. – Po prostu...nie wiem – drapię się nerwowo w kark – chyba potrzebuję trochę przestrzeni.

(NIE)TWOJA LIGAWhere stories live. Discover now