ROZDZIAŁ DRUGI

396 64 82
                                    

                                                                                                     Abigail

  – Abigail, pozwól na chwilę – woła mój ojciec, kiedy zbiegam po schodach do holu, przy którym znajduje się sala balowa. Domyślam się, że jak zwykle chce mnie wypytać o wystrój wnętrza, a dokładniej mówiąc, upewnić się, czy obrusy, świeczki i inne duperele wybrane przez naszą koordynatorkę przyjęć, nie gryzą się przypadkiem ze specjalnie zakupioną na tę okazję zastawą stołową. Tak, jakby te wszystkie bzdury, w ogóle miały dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Myślami jestem już w słonecznej Kaliforni i nawet jeśli się okaże, że na bankiecie charytatywnym mojego ojca, talerze nie pasują do obrusów, czy zasłon, to ja naprawdę jestem w stanie z tym żyć. Wchodzę jednak do sali z szerokim uśmiechem na ustach, aby nie denerwować ojca, bo zwykle zamraża mi wtedy dostęp do wszystkich kart debetowych i kredytowych, a to ostatnie, czego potrzebuję; w szczególności teraz – na jeden dzień przed wylotem do Stanów.

– O co chodzi tatusiu? – pytam uprzejmie, a następnie podchodzę do ojca, który właśnie ucina sobie pogawędkę z Sile – naszą kucharką, a potem wtulam się czule w jego ramię i obejmuję go w pasie. Kucharka na mój widok, od razu robi zasępioną minę i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nie poskarżyła się na mnie ojcu, bo... ostatnio trochę się na nią wydarłam. Ale, kurczę..., kiedy proszę, żeby na podwieczorek podano mi czekoladowe brownie z lodami, to oczekuję brownie z lodami, a nie cholernej szarlotki z bitą śmietaną na spodzie zrobionym z kruchych, maślanych ciasteczek.

Ojciec rozciąga usta w dumnym uśmiechu, po czym kładzie dłoń na moim ramieniu i drugą ręką wskazuje kolejno na wszystkie ustawione w sali dekoracje.

– Co o tym myślisz?

Rozglądam się pobieżnie dookoła i silę się na zachwyt w oczach, choć tak naprawdę, nie bardzo do mnie trafia to połączenie fioletu i zieleni, które na dzisiejszy wieczór wybrała koordynatorka. Jest trochę ponuro i zbyt pospolicie, jak na przyjęcie w rezydencji Lorda Mcallistera, ale prawda jest taka, że mój ojciec od zawsze lubił się bratać ze społeczeństwem z niższej warstwy społecznej, więc właściwie to, wcale nie powinno mnie to dziwić. Kucharkę traktuje niemal tak samo dobrze, jak członka rodziny a z ogrodnikiem i lokajem wielokrotnie spędzał wieczory przy piwie w swoim gabinecie.

– Jest... w porządku – wyduszam, starając się zabrzmieć jak najbardziej szczerze.

Ojciec unosi do góry ciemnobrązowe brwi, w których gdzieniegdzie przebijają już siwe włoski, a następnie bierze głęboki oddech i z rezygnacją wypuszcza powietrze z ust.

– Czyli, wcale nie jest tak rewelacyjnie, jak mi się wydawało...

– Jezu, tato, naprawdę nie mam teraz do tego głowy! – wyrzucam z siebie o wiele ostrzej niż zamierzałam. – Zaledwie dwa dni temu rozstałam się z Collinem – przypominam mu, czując jak po raz kolejny w ciągu tych dwóch dni, moje serce rozpada się na milion kawałków – dlatego wierz mi, że jedyne o czym teraz myślę, to wakacje w Kalifornii z najlepszymi przyjaciółkami, a nie wystrój sali balowej na jakieś głupie przyjęcie charytatywne. – Ostatnie zdanie wypowiadam już z tak wielką irytacją w głosie, że mój ojciec z miejsca posyła mi ostrzegawcze spojrzenie, a Sile prycha pod nosem z taką niechęcią, jakbym co najmniej w jej towarzystwie rzuciła się na swojego ojca z pięściami.

– Rozumiem, że jest ci ciężko. – Ojciec kiwa głową ze zrozumieniem. – Ale to nie jest powód, żeby  podnosić głos. – Posyła mi karcące spojrzenie, na co momentalnie robię przepraszającą minę. – Musisz pamiętać, że po każdej burzy kiedyś wychodzi słońce – kontynuuje, gestykulując dłońmi w taki sposób, jakby nie rozmawiał z córką, tylko przemawiał do tłumnie zgromadzonego ludu. – Ja, po śmierci twojej mamy, też byłem przekonany, że cały mój świat rozsypał się nagle niczym domek z kart. Jednak, potem poznałem Brighid i... – ucina, kiedy na wspomnienie o śmierci mamy i jego ślubie z tą żmiją, w moich oczach pojawiają się łzy.

(NIE)TWOJA LIGAWhere stories live. Discover now