ROZDZIAŁ PIERWSZY

468 64 67
                                    

                              Abigail

– No nie mów, że ty w to uwierzyłaś?! –  wykrzykuje Ciara, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Że niby po trzech latach całkiem udanego związku, twój facet tak nagle doszedł do wniosku, że chce być sam? Abby, nie zrozum mnie źle, ale... coś tu nie gra. – Przyjaciółka odwraca twarz w moją stronę i robi konspiracyjną minę. Zauważam, że pomimo grubej warstwy kremu z filtrem, jaki nałożyła tuż przed wyjściem na basen, jej cera jest już mocno zarumieniona a pod luźno związanymi na karku sznureczkami skąpego bikini, wyraźnie odznaczają się jaśniejsze ślady. Od razu opuszczam wzrok w dół i lekko odchylam miseczkę swojego stanika, aby sprawdzić, czy mnie też już zaczęło łapać słońce. W Irlandii, a konkretnie w hrabstwie Cavan, gdzie mieszkam od urodzenia, tak upalne lato, jak w tym roku, zdarza się podobno raz na jakieś dwadzieścia lat.

– Podać coś jeszcze? – odzywa się nagle właściciel niskiego, męskiego głosu, dosłownie w tym samym momencie, kiedy siedzę na leżaku z wywalonym na zewnątrz prawym cyckiem i przyglądam się swojej opaleniźnie. Jasny szlag! Czym prędzej upycham pierś w staniku, a następnie przenoszę wzrok na tego cholernego intruza, aby dowiedzieć się, kim on właściwie jest. No tak, dlaczego w ogóle nie jestem zdziwiona?! Magnus..., czy jak mu tam...– nadgorliwy syn ogrodnika i kucharki, który odkąd tylko zjawił się na terenie naszej rezydencji, łazi za całą moją rodziną jak cień i wypytuje każdego po kolei, co mógłby dla nas zrobić.

– A wołał cię tu ktoś?! – warczę wściekłym tonem, instynktownie krzyżując ramiona na piersi, bo koleś ciągle jeszcze gapi się w to miejsce takim wzrokiem, jakby miał nadzieję, że za chwilę zacznę się tu opalać topless.

– Nie...ale...ja...ja...pomyślałem... – jąka się, drapiąc się z zażenowaniem w tył głowy.

– To nie myśl! Nie za to płaci ci mój ojciec – syczę gniewnie, na co chłopak momentalnie zaciska usta w wąską kreskę i opuszcza wzrok na ziemię. Uff, co za ulga. Po raz kolejny przekonuję się, że nawet najmniejsza wzmianka na temat mojego ojca, ciągle jeszcze wzbudza w ludziach ogromny respekt. Dla mnie Oran Mcallister jest po prostu tatą, jednak cała reszta społeczeństwa zna go, jako Lorda Orana Mcallistera – właściciela większości ziem i firm na obszarze całego hrabstwa.

– A tak z ciekawości..., to co ty właściwie mógłbyś nam zaproponować? – odzywa się nagle Emere – moja druga najlepsza przyjaciółka, która zajęła miejsce na leżaku, tuż obok Ciary. Następnie dziewczyna unosi ramiona w górę i przeciąga się kusząco, niczym wygłodniała kotka, posyłając przy tym potomkowi mojej służby wyzywające spojrzenie. Boże, co za żenada. Kątem oka zauważam, że Ciara trąca ją łokciem w bok, a zaraz potem obie zaczynają słodko chichotać.

– To zależy od tego, na co panie mają ochotę – odpowiada chłopak w tak samo dwuznaczny sposób, po czym puszcza oko w kierunku Emere. No nie wierzę, co to ma w ogóle być?

– Zapomnij Magnus! – upominam go, zanim zrobi lub powie o wiele więcej niż powinien. – To nie jest  twoja liga.

Chłopak rzuca mi krótkie spojrzenie, z którego ciężko wyczytać jakiekolwiek emocje, a następnie otwiera usta, jakby już zamierzał coś odpowiedzieć, jednak w ostatniej chwili się przed tym powstrzymuje.

– No cóż...W takim razie przepraszam, że przeszkodziłem – wydusza z siebie uprzejmym tonem, po czym robi ukłon w naszym kierunku i jak gdyby nigdy nic, rusza przed siebie. Po kilku krokach przystaje jednak w miejscu, zupełnie jakby o czymś zapomniał, a następnie odwraca się przez ramię i woła:

– A tak w ogóle, to mam na imię Angus, chociaż Magnus też brzmi całkiem nieźle.

– Magnus, Angus, jeden diabeł – mamroczę pod nosem, kiedy chłopak oddala się już na dość sporą odległość i nie jest w stanie mnie usłyszeć.

– Może i diabeł... – stwierdza Ciara, po czym przewraca się na brzuch i rozpina górę od stanika, aby równomiernie opalić plecy – ...ale ten na pewno nie ubiera się u Prady – dodaje, na co wszystkie wybuchamy głośnym śmiechem. Nie dało się przecież nie zauważyć, że chłopak miał na sobie zwykły biały T-shirt i jeszcze zwyklejsze krótkie beżowe spodenki, które za pewne dorwał w którymś z lokalnych second-handów.

– Mówcie, co chcecie, ale koleś był całkiem niezły...Te czarne, wyżelowane włosy, sylwetka sportowca i seksowny uśmiech – wylicza Emere, prostując się na swoim leżaku. –Wydaje mi się, że gdyby go wysupłać z tych pospolitych, tanich ciuchów, to...

– Jezu, Eme – przerywam jej, klepiąc się z irytacją w czoło. – To jest syn mojej kucharki i ogrodnika – informuję takim tonem, jakby ta informacja już sama w sobie była wystarczającą odpowiedzią na te jej idiotyczne zachwyty nad tym chłopakiem.

Emere sięga po szklankę z sokiem, stojącą na stoliku obok jej leżaka i pociąga duży łyk przez słomkę, przyglądając mi się z rozbawieniem.

– No i co w związku z tym? – mówi, wzruszając obojętnie ramionami, a następnie splata swoje długie do ramion, czarne włosy w coś, co przypomina kok japońskiej wojowniczki i przewiązuje go szeroką gumką na czubku głowy. – Koleś jest tu zaledwie od kilku dni a już zdążył zobaczyć twoje cycki – Emere porusza wymownie brwiami – a z tego, co pamiętam, to Collinowi kazałaś na to czekać ponad rok – wypala, krztusząc się ze śmiechu, a zaraz potem dołącza jeszcze do niej Ciara.

– Miałam niecałe szesnaście lat, kiedy zaczęłam się z nim spotykać – przypominam, wykrzywiając usta z nerwów. – To chyba normalne, że nie byłam jeszcze wtedy na to gotowa?

– Nie spinaj się tak, Abby, przecież tylko sobie żartujemy – mówi Ciara, po czym łapie mnie za dłoń i ściska ją w uspokajającym geście. – Ale sama przyznaj – to, że tak nagle zdecydował się na życie singla jest dość zastanawiające, nie sądzisz? – dopytuje, spoglądając na mnie spod mocno zmrużonych powiek.

Oczywiście, że tak sądzę. Od wczorajszego wieczora nie myślę o niczym innym, jak o tym, że Collin coś przede mną ukrywał, lub co gorsza – zdradzał mnie i do tego perfidnie oszukiwał. Przysięgam, że jeśli dowiem się, że tak było, to mój były gorzko pożałuje, że kiedykolwiek stanął na mojej drodze.

– No właśnie – odzywa się Emere. – Mieliście przecież tyle planów. Wspólny wyjazd na studia do Cambridge, ślub, dwoje dzieci...

– Przestań – wchodzę jej ostro w słowo. – Najwyraźniej dla niego nasze plany przestały już mieć jakiekolwiek znaczenie – wyduszam przez zaciśnięte gardło, usiłując się nie rozpłakać, a następnie sięgam po buteleczkę z kremem i zaczynam go rozsmarowywać na nogach i brzuchu, tylko po to, aby zająć czymś drżące z nerwów dłonie.

– Ej, dziewczyny... – Ciara podnosi się z leżaka, a następnie opada na niego z głośnym chichotem, bo dopiero teraz sobie uświadomiła, że kilka minut wcześniej rozpięła zapięcie od stanika. Jeśli ciągle jeszcze gdzieś się tu kręci syn ogrodnika, to ma dziś z nami naprawdę niezapomniane widoki. – Za dwa dni lecimy do Kaliforni! – wykrzykuje, wyrzucając ramiona w górę. – Pieprzyć Collina i wszystkich innych dupków, którzy sami nie wiedzą, czego chcą od życia! W Ameryce będziemy ich miały na pęczki.

– Dokładnie tak! – Emere unosi swoją szklankę w górę a potem wypija jej zawartość do samego dna. – Ameryka, laski! Czekają nas trzy tygodnie w prawdziwym raju.

Kochani❤️
Pomysł na historię Abigail i Angusa wpadł mi do głowy zupełnie przypadkiem i wprost nie mogłam się już doczekać, aby zacząć ją pisać😅🙈
Wiem, że część z Was czeka na kolejny rozdział "HOPEless love 2" i obiecuję, że postaram się jednocześnie pisać losy Parkera i Madison, ale ponieważ zauważyłam, że pomimo iż rozdziały mają dość sporo wyświetleń, to niewiele osób na nie reaguje (a wierzcie mi, że pisanie dla siebie samej nie sprawia mi zbyt wiele przyjemności), dlatego postanowiłam spróbować czegoś innego. Kto wie, być może "(Nie) Twoja liga" dotrze do szerszej ilości aktywnych czytelniczek?
Mam wielką nadzieję, że tak będzie🥰
P.S. Rozdziały będą krótsze niż w moich poprzednich książkach, ponieważ spotkałam się z opiniami,że wielu dziewczynom nie chce się czytać tak długich rozdziałów 🤭🙈
Ściskam Was mocno,
Nina😘

(NIE)TWOJA LIGAWhere stories live. Discover now