ROZDZIAŁ TRZYNASTY

174 41 40
                                    

                                                                                                    Abigail

Docieramy do obozu jako pierwsi, co najprawdopodobniej oznacza, że rzeczywiście wygraliśmy pierwsze wyzwanie, ale... jakoś nie do końca potrafię się z tego cieszyć. Byłam pewna, że po zaliczeniu tego zadania, będę się wreszcie mogła porządnie wykąpać a potem położyć do prawdziwego łóżka, a tymczasem okazuje się, że to dopiero początek mojej walki o spędzenie nocy w normalnych, ludzkich warunkach.

– Jeśli chcesz, to możesz wziąć mój żeton – odzywa się Angus, kiedy zmierzamy już do swoich namiotów.

– Dzięki..., ale dlaczego chcesz mi go oddać? – pytam, na co chłopak odwraca wzrok i pociera nerwowo spocony kark.

– Bo...ja...chyba potrzebuję dziś zimnego prysznica – mamrocze, po czym odpina zamek błyskawiczny od swojego namiotu.

Kiwam tylko głową, dając mu tym znak, że przystaję na jego propozycję.

– Angus? – wołam, kiedy chłopak jest już jedną nogą w środku. Odwraca się tylko przez ramię i posyła mi wyczekujące spojrzenie.

– Możemy zapomnieć o tej dzisiejszej rozmowie na polanie i udawać, że wszystko jest po staremu?

Angus wychodzi z namiotu, a następnie robi kilka kroków w moją stronę i zatrzymuje się tuż naprzeciwko mnie – tak blisko, że niemal czuję na sobie dotyk jego rozgrzanej skóry.

– A konkretnie, o której części tej rozmowy mam zapomnieć? – dopytuje, przewiercając mnie wzrokiem. – Bo szczerze mówiąc, Abby zaczynam się już w tym wszystkim trochę gubić – kontynuuje, ściągając dociekliwie brwi. – Jeszcze dziś rano chciałaś udawać, że w ogóle się nie znamy, teraz każesz mi zapomnieć o naszej późniejszej rozmowie, pomimo, że jakieś półtorej godziny temu udawałaś, że nie pamiętasz, jak się używa kompasu, tylko dlatego, żeby przylepić się do mojego ciała...

Jasna cholera...zorientował się.

– Po prostu o tym zapomnij, okej?! – rzucam twardo, a następnie odwracam się na pięcie i na drżących nogach kieruję się do swojego namiotu.

– Nie ma sprawy, księżniczko – dobiega mnie jeszcze zza pleców rozdrażniony głos Angusa. – Tylko pamiętaj, że sama tego chciałaś.

– Pamiętam – warczę pod nosem sama do siebie. – I... chyba już zaczynam tego żałować.

Ledwie udaje mi się zasunąć za sobą ten skrawek cienkiego materiału, który uchodzi za drzwi, kiedy tuż przy moim namiocie zaczyna nagle szczebiotać wkurzająco piskliwy dziewczęcy głos.

Niech to szlag! Tina...

– Ech, Angus, Angus... – dziewczyna wzdycha z udawanym rozżaleniem. – Nawet nie wiesz, jaką miałam nadzieję, że w końcu uda mi się z tobą wygrać – oświadcza, siląc się na zawiedziony ton. – Powiedz mi..., dlaczego ty zawsze musisz być we wszystkim najlepszy i najszybszy?

Przysiadam na materacu przy ściance sąsiadującej z namiotem Angusa i...chyba zaczynam ich trochę podsłuchiwać.

– A spodziewałaś się czegoś innego? – odpowiada wesoło.

– Szczerze? – Tina robi krótką pauzę, a ja w tym momencie wyobrażam sobie, jak posyła mu ten swój idiotyczny, zalotny uśmieszek. – Biorąc pod uwagę to, co zobaczyłam i...czego doświadczyłam w zeszłym roku... Raczej nie.

Jak to... „doświadczyłam"? Co to ma niby oznaczać?

Angus głośno odchrząkuje.

– No..., ale z tego, co widzę, to... też całkiem nieźle ci poszło – wydusza nerwowo, na co dziewczyna zaczyna nagle głośno rechotać.

(NIE)TWOJA LIGAWhere stories live. Discover now