ROZDZIAŁ DWUNASTY

212 47 87
                                    

Kochani❤️
Nareszcie udało mi się dodać kolejny rozdział. Trwało to niestety troszkę dłużej niż zakładałam, ale...🤩❤️ musiałam w tym czasie zatwierdzić korektę do 2 tomu serii "Destiny"(jeśli nie czytaliście jeszcze 1 tomu, pt. "Jesteś moją Trójką" to serdecznie Was do tego zapraszam) i zabrakło mi czasu na pisanie. Kolejny rozdział postaram się dodać we wtorek wieczorem😘❤️
Ściskam Was mocno😘
 Koniecznie dajcie znać, co myślicie o relacji Abby i Angusa😘❤️       
A tak po cichutku, zdradzę jeszcze tylko,że w kolejnym 13 rozdziale, nastąpi pewien....przełom(w końcu trzynastka nie zawsze musi być pechowa😁🤩😘❤️        
Buziaki, Nina😘  

                             
                                                                                                    Abigail

Nasz tajemniczy opiekun zjawia się przy ognisku niecałe trzy minuty po tym, jak Angus wcisnął przycisk urządzenia lokalizacyjnego. Facet nie odzywa się do nas ani jednym słowem, tylko dokładnie ogląda całe palenisko dookoła, a potem wpycha sobie do ust łyżeczkę naszego ryżu, zapisuje coś w swoim niewielkim zielonym zeszyciku i ponownie znika w gęstych zaroślach.

– Myślisz, że wygraliśmy? – pytam, kiedy Angus ustawia przed nami garnek z ryżem, a następnie rusza w kierunku najbliższego drzewa tylko po to, żeby po kilku minutach wrócić z jakimś patykiem w dłoni.

– Raczej tak – odpowiada sucho, nawet nie patrząc w moją stronę, po czym wyciąga z plecaka niewielki scyzoryk i zaczyna nim coś strugać na końcówce tego badyla.

– Co robisz? – pytam zdezorientowanym tonem, ponieważ byłam pewna, że jak tylko zaliczymy zadanie, to od razu ruszymy w drogę powrotną do obozowiska, a tymczasem okazuje się, że Angus ma zupełnie inne plany, o których tak na marginesie – w ogóle nie zamierzał mnie poinformować. Właściwie to odkąd wróciłam z tej mojej przechadzki za potrzebą, chłopak odezwał się do mnie zaledwie dwa, może trzy razy i to wyłącznie, dlatego, że akurat go o coś zapytałam; a jakby tego było mało, to przez cały ten czas gapi się tylko pod nogi albo na to cholerne ognisko, zupełnie jakby nagle dostrzegł tam coś niezwykle interesującego. Nie to, żeby jakoś szczególnie zależało mi na tym, aby patrzył na mnie, ale...sama nie wiem..., po prostu mnie to denerwuje.

– Robię dla nas łyżki – informuje od niechcenia, a ja dopiero teraz zaczynam zauważać niewielkie wgłębienie na końcówce patyka, które z każdym kolejnym ruchem jego scyzoryka wyraźnie się pogłębia.

– A robisz to, bo...

– Bo musimy mieć czym zjeść – wtrąca twardo i po raz pierwszy od jakiejś godziny na krótką chwilę podnosi na mnie wzrok. W ciągu tych kilku sekund, kiedy spogląda mi w oczy, w jego karmelowo-czekoladowych źrenicach wychwytuję całą gamę skrajnych emocji: gniew, złość, bezradność, ból, cierpienie, strach, smutek i jakaś wewnętrzna walka o coś, czego za nic w świecie nie potrafię rozszyfrować.

– Będziemy jeść ten ryż? – pytam, wpatrując się jak lekko drżącą dłonią przecina patyk na pół a następnie na końcówce drugiej części zaczyna wycinać podobne wgłębienie.

– A myślałaś, że po co go gotujemy? – odpowiada w denerwująco ignorancki sposób, po czym ponownie wbija wzrok w ten niewielki kawałek badyla, z którego raz po raz sypią się wióry.

O nie! Tego już za wiele! Podnoszę się z miejsca a następnie robię kilka kroków w jego kierunku i zwinnym ruchem dłoni wyrywam mu z ręki ten pieprzony patyk. 

Angus zastyga ze scyzorykiem w dłoni.

– Powiesz mi, o co ci do cholery jasnej chodzi?! – wrzeszczę, wymachując rękami.

(NIE)TWOJA LIGAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz