13| Zerwanie.

27 3 0
                                    

Wyprostowałam się i spojrzałam w oczy chłopaka.-A więc to było...dziwne i przykre...-zaczęłam.- Kilka dni przed byliśmy ze sobą normalnie w wesołym miasteczku. Byliśmy bardzo szczęśliwy,byliśmy ogólnie zaręczeni. A ten tatuaż,o który pytałeś... miała to być obietnica,że będziemy przyjaciółmi na zawsze. To oczywiście było zanim on mnie spytał o bycie jego Yang.-rzekłam na co zdziwiony przytaknął,żebym kontynuowała.-Wracając. Spędzaliśmy czas w wesołym miasteczku. Można powiedzieć,że to była taka typowa randka. Nasza relacja przeszła dużo wzlotów i upadków. Dlatego cieszyliśmy się każdą wspólną chwilą...bynajmniej ja tak myślałam...-spuściłam głowę w dół wpatrując się w ziemię.- Czułam się jak nigdy,bardzo go kochałam. Wiedziałam,że przy nim jestem bezpieczna. Praktycznie tylko on był w mojej głowie 24/7. Plus był taki,że będąc razem w drużynie to mieszkaliśmy razem,oczywiście też z resztą niej. Trenowaliśmy razem itd. Można rzec,że to była miłość od małego. Znaliśmy się za czasów,gdy mieliśmy po kilkanaście lat. Od zawsze nas do siebie ciągnęło. Wróciliśmy z naszej randki. Było wszystko normalnie...każdy oczywiście miał też swoje zajęcia i obowiązki,ale spędzaliśmy każdą wolną chwilę ze sobą. -spojrzałam na niego i się uśmiechałam,żeby nie widać było moich szklistych oczu. Mężczyzna odwzajemnił gest.- Następnego dnia można powiedzieć,że wszystko zaczęło się zmieniać. Wchodząc do salonu chcąc z nim spędzić czas to on wychodził i gdy próbowałam zagadać do niego,to on odpowiadał,że nie ma czasu i szedł dalej. Najpierw serio myślałam,że jest czymś zajęty. Po kilku takich akcjach,stwierdziłam że może się obraził na mnie o coś. Wypytywałam każdego. Wszyscy stwierdzili,że nie. On sam też tak odpowiedział,gdy nasz kolega z drużyny go o to spytał na moją prośbę.
-Miałaś dobrego kolegę.-rzekł uśmiechając się.
-Tak,Jay'a nikt nie zastąpi.-zaśmiałam się na wspomnienie mistrza błyskawic.-Mijały następne dni...zaczął coraz bardziej mnie unikać. Wracał do klasztoru późno,tłumacząc się treningami na świeżym powietrzu...-posmutniałam.-Nie chcę wątpić w jego słowa,ale ewidentnie do teraz to robię....
-Masz podejrzenia,że nie był lojalny i miał kogoś na boku?-spytał na co ja przytknęłam głową.
-Ignorował moje wiadomości,które wysyłałam do niego oraz telefony. Dosłownie traktował mnie jakbym nie istniała. Czułam,że przestaje być dla niego ważna...,że znowu będę sama po raz któryś. Kolejny raz mi nie wyszło w miłości. Zawsze wtedy zwracałam uwagę na mój tatuaż. Powtarzałam sobie,że pewnie ma gorszy czas. Usprawiedliwiałam go,zawsze szukałam wymówek. Bo przecież on mnie kocha i sam mnie pytał o bycie jego Yang.-zaśmiałam się ironicznie z tego.

-Doszło to do takiego momentu,w którym całkowicie przestaliśmy się do siebie odzywać. Ja chciałam przeczekać ten kryzys,ale im bardziej to się dłużyło,tym bardziej zaczynałam nad tym rozmyślać o co chodzi. Spędzałam noce analizując wszystko itd. Nadal jak głupia usprawiedliwiając go. Pewnego dnia jeszcze inny kolega z drużyny przekazał mi,że Kai chce się spotkać obok wiśni o godzinie 17:00. Ucieszyłam się na samą myśl,że wreszcie z nim pogadam,bo to już kilka tygodni trwa ta cisza.
Poszłam w umówione miejsce. Był tam on. Uśmiechłam się bardzo na jego widok. I go przytuliłam. Pamiętam to jak dzisiaj.-zaśmiałam się ze swojej głupoty.-Chłopak oddał uścisk,ale miał lekko zmartwiona twarz.
„To teraz ze mną wreszcie porozmawiasz?"-spytałam ucieszona.
„Tak,musimy porozmawiać."-odpowiedział mi bez optymizmu.
„Co się dzieje?"-pamiętam,że zmartwiłam się jego zachowaniem.
„Ogólnie to...-tutaj,gdy on się zaciął to moje serce się zatrzymało. Jakby czułam poniekąd to,ale nadal wypierałam.- tak naprawdę to cię nigdy nie kochałem...tak na poważnie. -tu dosłownie mi pękło serce,czułam jak nie mogę się odezwać.-Nie chcę już żebyś traciła czas na ten "związek".-wykonał cudzysłów palcami.-Nasze zaręczyny są nieaktualne Age,nie kocham cię"-oznajmił i odszedł mnie zostawiając.

Stałam tak w bezruchu kilka minut.  Łzy mi leciały z oczu. Po chwili otrząsnęłam się. Wydarłam wodę z polików i udałam się do swojego pokoju. Byłam mega wkurzona. Na siebie i na niego. Wchodząc do pomieszczenia musiałam wyładować na czymś swoją agresję i biorąc pierwszą lepszą rzecz pod rękę,którą był wazon. Rozbiłam go o ścianę. Po kilku sekundach padłam na swoje łóżko płacząc. Zaczęło do mnie docierać,że on mnie nie kocha,nie jestem ważna dla niego ani nic. Jego każde słowo było puszczone na wiatr,a ja w nie jak idiotka wierzyłam. Dałam sobą pomiatać. Mój mózg mi to zaczął wmawiać. Mimo,że tak nie było. Na następny dzień. Chciałam ratować jeszcze tą relację. Chcąc z nim porozmawiać wyjaśnić wszystko oraz przeprosić go,że tak wyszło,podchodziłam do niego. Zawsze odpowiadał,że jest wszystko okej i tylko tyle po czym szedł w swoją stronę. Próbowałam tak przez 2 tygodnie. Niestety bez skutku. Poddałam się. Doszłam do wniosku,że trzeba dać temu czas. Spróbowałam ponownie po tygodniu. Nadal nic. Obserwowałam jego zachowania. Był szczęśliwy... moim zdaniem sztucznie,ale nie będę tego podważać. Zawsze miałam uśmiech na twarzy,gdy go widziałam. Po kilkunastu tygodniach zaczęliśmy wymieniać raz na jakiś dłuższy czas zdania ze sobą. Byłam szczęśliwa,dlatego że on jest....później sobie uświadomiłam,że na tym polega chyba zakochanie.-uśmiechłam się patrząc na mojego towarzysza,a ten tylko poklepał mnie po ramieniu.-Ja zaczęłam już być senseiem,więc praktycznie on znikł z mojego życia. Niby nie miałam dla niego czasu a on dla mnie i drogi się rozeszły. Gdy zakończyłam w 100% szkolenie wtedy mnie to dobiło co się stało. Nie wiedziałam jak funkcjonować. Mówił,że mnie kocha. Czy jego każde słowo było kłamstwem? Nie umiałam się z tym pogodzić. Zanim na mój świat zawitała apokalipsa,nie mogłam spać,katowałam się nadmiernymi treningami...Ren ja spałam tylko kilka godzin dziennie...-zaczęły mi płynąć łzy z oczu. Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Chciał coś powiedzieć,ale ja zaczęłam kontynuować.- Dosłownie widziałam jego cień w pokoju,tak bardzo za nim tęskniłam. Przepłakiwałam noce,a w dzień udawałam,że wszystko okej. Musiałam być silna ze względu na mój stopień. Sensei nie może okazywać,aż takiej słabości. Ten głupi tatuaż...cały czas przypomina mi,że on istnieje...Skupiam się na sobie,chcę to robić,ale nie da się w 100%...Nikt mnie tak nie zabił jak Kai Smith...-przerwałam na chwilę.-Teraz ja i on jesteśmy sobie całkowicie obcy.-zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać. Mimo,że nie chciałam to nie wytrzymałam.

Ninjago: New beginning New empire (new age and disiere)Where stories live. Discover now