38.

587 91 58
                                    

38.

🅜🅐🅒🅚🅔🅝🅩🅘🅔

— Wow, wciąż nie mogę w to wszystko uwierzyć.

— Ja też.

Siedzieliśmy z Darcym w jego salonie i próbowaliśmy zrozumieć wydarzenia z tego tygodnia. W środę, dwa dni po moim starciu z panem Kindlym zostaliśmy poinformowani o urlopie chemika. Najwyraźniej długim urlopie, bo do końca semestru miała nas przejąć pani Scully. Powinnam się była z tego cieszysz, a nawet skakać pod sufit z radości, w końcu upiorny nauczyciel zatruwał mi ostatni rok, ale czułam wyrzuty sumienia. Chciałam tylko by chemik dał mi spokój, a nie by stracił pracę.

— Ale go nie wyrzucą, prawda? — zapytałam i spojrzałam na siedzącego na podłodze chłopaka.

Darcy zrobił niepewną minę, przyłożył policzek do mojego kolana i mruknął:

— Nie wiem, ale szczerze, Mac? Zasłużył sobie na to.

Oparłam się o tył kanapy i westchnęłam. Zasłużył na karę, jakąś naganę, ale nie zwolnienie. Nie chciałam być jak ojciec i budować swojego szczęścia na nieszczęściu innych.

— Przepraszam, że przeze mnie straciłeś korepetytora.

Darcy wspiął się na kanapę, usiadł obok i pocałował mnie w policzek.

— Nie straciłem, zyskałem nowego — powiedział uśmiechając się. — Pani Scully jest całkiem okej i muszę przyznać, że soboty bez cierpkich słów i chłodnych spojrzeń są dużo bardziej przyjemne.

Zrobiłam mało pewną minę, słabo przekonana jego słowami. Pan Kindly był ciężki z charakteru, ale jego chemiczna wiedza nie miała sobie równych.

— Poważnie, Mac, przestań się tak zamartwiać.

Stuknął mnie palcem w nos, a ja się do niego przytuliłam. Dłonie Darcy'ego robiły powolne okręgi na moich plecach, ten ruch i delikatny nacisk uspokajały mnie. Przymknęłam oczy i przekręciłam głowę tak, że moje usta były milimetry do jego szyi. Nie zastanawiałam się długo, złożyłam delikatny pocałunek na jego rozgrzanej skórze, a Darcy zadrżał. Jego dłonie znieruchomiały na moment, po czym sięgnął do mojej twarzy. Złapał mnie za podbródek, odchylił głowę i spojrzał głęboko w oczy. 

Uwielbiałam jego oczy. Ten ciemnozielony odcień, który bliżej źrenic przechodził w łagodny brąz. Jego długie rzęsy, które prze szkła okularów wydawały się jeszcze dłuższe. Darcy nachylił się, a potem jego wargi dotknęły moich. Wszystko przestało być ważne, pan Kindly, to, że inni uczniowie posyłali mi przez ostatni tydzień zaciekawione spojrzenia na szkolnych korytarzach, mój ojciec i pozostałe problemy.

Byliśmy tylko my.

Wplotłam palce w jasne włosy Daviesa i przyciągnęłam go do siebie. Darcy wciąż był nieśmiały i to ja zazwyczaj musiałam inicjować wszelkie czułe gesty, ale nie przeszkadzało mi to. Chyba nawet czułam się przez to bezpieczniej, wiedziałam, że on nigdy nie zrobiłby czegoś czego nie chciałam.

Z moich ust wydobył się cichy jęk, gdy nasze języki się dotknęły. Położyłam dłoń na środku klatki Darcy'ego, a on natychmiast się odsunął. Nie chciałam się spieszyć i jak wspomniałam chwilę wcześniej, Darcy szanował to.

Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam jego jasne kosmyki w nieładzie. Darcy miał zaczerwienione policzki i tak jak ja przyspieszony oddech.

— Mieliśmy uczyć się chemii, panie korepetytorze — mruknęłam unosząc brew, a Darcy się roześmiał. 

(Nie)idealni YA| ZAKOŃCZONE Kde žijí příběhy. Začni objevovat