29.

535 79 48
                                    

29.

🅓🅐🅡🅒🅨

Mac zachowywała się naprawdę dziwnie. Zachodziłem w głowę co takiego zrobiłem bądź powiedziałem na halloweenowej imprezie u Petera Younga, bo było pewne, że coś tam się musiało stać. Nie patrzyła mi w oczy, cały czas odpływała w randomowych momentach, a potem zaczęła mnie unikać.

Jednak apogeum jej dziwnego zachowania nadeszło na spotkaniu Książkowych Muszkieterów. Mackenzie zaczęła wydzierać się na Nancy, a potem zarechotała w naprawdę szaleńczy sposób.

— Nie kocham go. No coś ty, Nancy. — Szturchnęła dziewczynę łokciem w żebra. — Ale z ciebie żartowniś.

Nancy skrzywiła się przez kuksańca i zaczęła mruczeć masując swój bok:

— Przecież zawsze powtarzasz jak to kochasz Darcy'ego z Dumy i uprzedzenia.

Brwi Mac uniosły się, a jej brązowe oczy zaczęły strzelać to w lewo to w prawo.

— Ach, tak, znaczy nie... — Jej twarz zaczerwieniła się — Nie powiedziałabym, ze go kocham — mruknęła. — Lubię go, tak, lubię Darcy'ego.

W klasie zapanowała krępująca cisza. Mac uparcie patrzyła w podłogę i skubała rękaw różowego sweterka. Moje oczy bezwiednie powędrowały do jej długich nóg i musiałem aż przełknąć.

— Wszystko okej? — zapytałem odrywając w końcu od niej wzrok. Mac zawsze wyglądała ładnie, ale dzisiaj, cóż, dzisiaj była po prostu piękna. — Patsy coś ci powiedziała?

Jej głowa zakołysała się na boki. Westchnąłem i przeczesałem włosy dłonią. Czułem się sfrustrowany tą niezręcznością, która pomiędzy nami zapanowała, ale postanowiłem odpuścić. Liczyłem, że Mac w końcu otworzy się przede mną i miałem też nadzieję, że i ja będę potrafił zwierzyć się jej z własnych problemów. 

Panna Hall odchrząknęła i wróciła do tematu literatury klasycznej, a ja pogrążyłem się w ponurych myślach o ojcu i uniwersytecie Pensylwania. Rozmowa z dziekanem bratanka Jonathana zbliżała się wielkimi krokami i naprawdę nie wiedziałem jak miałem wytłumaczyć tacie, że kompletnie nie byłem tym zainteresowany.

*

Jeżeli miałem nadzieję, że szczerze porozmawiam z Mackenzie na naszych sobotnich korkach, to ta szybko się ulotniła, bo Mac odwołała nasze spotkanie wysyłając mi suchego esemesa z informacją, że jej ojciec zmienił dzień ich spotkań z niedzieli na sobotę. Powinno mnie to cieszyć, czekały mnie korki z panem Kindlym, potem pół dnia siedziałem w cukierni i wolny wieczór brzmiał całkiem nieźle, ale wiadomość od Mac niesamowicie mnie zirytowała.

Cały tydzień mijaliśmy się i wyczekiwałem tych korków. Poza tym, wciąż czekał nas projekt z chemii, więc nieobecność Mac była mi podwójnie w niesmak.

Poranek spędziłem z obrażonym panem Kindlym, który najwidoczniej postanowił mnie ignorować przez całe spotkanie po tym co powiedziałem mu dwa dni wcześniej. Prawdę mówiąc zaczynałem czuć względem nauczyciela złość i irytację. Zachowywał się jak rozpieszczone dziecko, byłem na krawędzi i wiedziałem, że było tylko kwestią czasu aż wybuchnę.

Wieczór spędziłam natomiast odmóżdżając się na kanapie w salonie, oglądając najnowszy sezon Wiedźmina, który prawdę mówiąc był beznadziejny. Irytowało mnie w tym momencie już wszystko, zmiana głównego aktora, brak spójności z książką i Mackenzie.

Tak, ona irytowała mnie najbardziej.

Wyłączyłem telewizor i rzuciłem pilot na kanapę. Dlaczego tak przejmowałem się, że odwołała te głupie korki, albo tym, że unikała mnie w szkole. Jeszcze dwa miesiące temu skakałbym pod sufit na te wiadomości. Jeszcze dwa miesiące temu miałbym w nosie przyszłą królową pszczół i jej humory.

— Tato?! — Poszedłem do kuchni, a potem otworzyłem drzwi i zerknąłem na tyły domu. — Tato?! — wydarłem się, bo widziałem zapalone światło w garażu.

Po chwili sylwetka ojca zamigotała koło drzwi.

— Idę do siebie, boli mnie głowa i jestem trochę zmęczony — powiedziałem i przystanąłem z nogi na nogę. — W piekarniku masz zapiekankę, wstąpiłem do delikatesów, jak wracałem z pracy.

Ojciec wytarł dłonie w ściereczkę i podszedł do mnie. Obejrzał mnie od góry do dołu i przekręcił głowę w bok.

— Coś się stało? — zapytał.

— Nie, dlaczego?  — odpowiedziałem pytaniem.

— Jesteś jakiś nieswój od kilku dni.

Uniosłem brwi i wzruszyłem ramionami, ale sokoli wzrok ojca nie opuszczał mojej twarzy.

— Pokłóciliście się z Mackenzie? — zapytał z wyraźnym smutkiem.

— Co? Nie — zaprzeczyłem gwałtownym ruchem głowy.

Spuściłem wzrok na trawę i westchnąłem głęboko. Byłem ciekaw czym się zdradziłem, zazwyczaj ojciec nie miał pojęcia w jakim byłem nastroju. 

— Nie — mruknęłam — ale ona dziwnie się zachowuje.

— Hmm.

Ojciec poklepał mnie po ramieniu, a potem zaśmiał się pod nosem.

— Dam ci radę, synu. Przeproś.

Skrzywiłem się i uniosłem wzrok by spojrzeć na niego.

— Kiedy nawet nie wiem czy i kiedy coś zrobiłem — burknąłem.

— Nieważne. Najlepsze co możesz zrobić to przeprosić. Kobiety to skomplikowane stworzenia — westchnął. — I powiem ci coś tak pomiędzy nami. — Nachylił się i szepnął: — Praktycznie zawsze mają rację.

Przewróciłem oczami, bo to była kompletna bzdura. Mac często nie miała racji. Naprawdę bardzo często.

— Jestem pewien, że niedługo się pogodzicie — powiedział ściskając pocieszająco moje ramię. — I znowu będziecie spijać sobie z dzióbków. — Puścił mi oko.

— Jezu, tato, Mac to tylko przyjaciółka — jęknąłem zmęczony jego zabawą w swatkę. — Idę do siebie — burknąłem i wszedłem do kuchni ignorując śmiech ojca.

Ile razy miałem mu powtarzać, że pomiędzy Mackenzie, a mną nie było niczego romantycznego? Znając moje dziurawe szczęście, pewnego dnia Mac usłyszy te głupoty i pomyśli sobie Bóg wie co. Chociaż z drugiej strony, pewnie nigdy nie dowiem się co pomyśli, bo przecież ona nic mi nie mówi!

— Niech to szlag — mruknąłem pod nosem, gdy wchodziłem do swojego pokoju.

Chciałem zachować się jak gentleman i dać jej czas, ale szlag mnie trafiał. Czy to nie ona zrobiła mi dziką awanturę, gdy nie powiedziałem jej, że źle się czuję i nie będzie mnie przez kilka dni w szkole? A przecież wtedy nie byliśmy jeszcze oficjalnie przyjaciółmi. Skoro coś ją gryzło, ja ją gryzłem, to powinna mi o tym powiedzieć, a nie zachowywać się jakby brakowało jej piątej klepki.

Położyłem się na łóżko i założyłem ramiona za głowę. Moje myśli błądziły koło osoby Pool i po jakichś czterdziestu minutach doszedłem do jedynego słusznego wniosku.

Mackenzie Pool miała mnie dość.


Hej kochani!

Wrzucam nowy rozdział! Przepraszam, że nie odpisuję na komentarze, ale ostatnio miałam sporo na głowie, a obecnie jestem w Polsce na urlopie, ale spokojnie, wszystko ogarnę.
Ściskam!
P.s. można mnie jutro złapać na targach w Poznaniu, jeżeli się wybieracie 😉

(Nie)idealni YA| ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now