18.

560 89 82
                                    

18.

🅓🅐🅡🅒🅨

Od trzech dni nie brałem prysznica, ba! Nawet nie czesałem włosów. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Mackenzie stała w progu mojego pokoju i uśmiechała się, a ja jedyne o czym potrafiłem myśleć był jej biało-fioletowy crop top. 

Zawstydzony spuściłem wzrok, przeczesałem nerwowo włosy, które pewnie wyglądały jak jeden tłusty kołtun i zapytałem:

— Co ty tutaj robisz?

— Slyszałam, że jesteś chory. Przyszłam sprawdzić jak się czujesz.

Zmarszczyłem brwi zastanawiając się jak wielki bałagan był w moim pokoju.

— Po co? — odparłem dość oschle, bo naprawdę nie chciałem by Mac widziała jak w żałosnym położeniu się znajdowałem.

Dziewczyna zmarszczyła brwi i wydęła wargi.

Och, Mac. Naprawdę nie trzeba było. To miłe z twojej strony. Absolutnie to doceniam — burknęła, a potem przewróciła oczami. — Jesteś doprawdy czarujący. Przyniosłam ci rosół — wcisnęła mi jakiś pakunek w klatkę piersiową — chyba, że rzeczywiście masz zamiar jeść coś ostrego przy zatruciu pokarmowym...

Założyła ramiona na piersi i uniosła brwi, a ja stałem jak ten kołek, bo nie miałem pojęcia co jej odpowiedzieć. Mackenzie zacisnęła usta, a potem pokręciła głową. Jej spojrzenie nie było już rozwścieczone, teraz widziałem w jej brązowych tęczówkach smutek.

— Nieważne. Nie wiem po co tutaj przyszłam, wyraźnie nie masz ochoty mnie widzieć. Zjedz póki jest gorące – mruknęła i obróciła się na pięcie.

Obserwowałem w szoku jak szła w kierunku schodów. Sapnąłem, a potem ruszyłem się w końcu i złapałem ją za łokieć. 

— Czekaj! Gdzie idziesz?

Mac wyrwała mi się i syknęła:

— Do domu, a gdzie mam iść?

— Możesz zostać jak chcesz — odparłem, a Mackenzie nagle się cała najeżyła.

— Och dzięki ci władco! Spasuję jednak — burknęła, a ja zacisnąłem szczękę, bo już zaczęło mnie denerwować jej zachowanie.

— O co ci chodzi? — zapytałem z wyrzutem.

Mackenzie odwróciła się gwałtownie w moją stronę i dźgnęła mnie palcem w pierś.

— O co mi chodzi? Już ci mówię! — Zbliżyła się i zwęziła oczy. — Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, a ty nawet nie wysłałeś mi jednej wiadomości, że jesteś chory! Kompletnie mnie olałeś! — krzyknęła. — Musiałam pytać Paxtona o to co się z tobą dzieje! — Jej palec coraz mocniej napierał na moją klatkę, tworząc dyskomfort. —  A teraz zachowujesz się jakbym ci się narzucała, więc idę do domu! Nie będę cię męczyć swoim okropnym towarzystwem — burknęła.

Otworzyłem usta i zamarłem z zapewne głupią miną, bo nie spodziewałem się, że Mackenzie będzie interesować moja nieobecność. Zawsze miała wokół tylu ludzi, że nie podejrzewałem, że zauważy brak mało ważnego pionka...

— Nie jesteśmy przyjaciółmi — powiedziałem bez większego namysłu i zorientowałem się, że palnąłem głupotę.

Ramiona Mac opadły, a jej szczęka zadrżała. Cała złość błyskawicznie z niej wyparowała i momentalnie zacząłem tęsknić za jej krzykami. Smutna Mackenzie była o sto razy gorsza niż ta wrzeszcząca, bo powodowała u mnie ból serca. Dziewczyna spuściła wzrok, a po chwili usłyszałem jej drżący głos.

(Nie)idealni YA| ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now