37.

514 102 125
                                    

37.

🅜🅐🅒🅚🅔🅝🅩🅘🅔

O. Mój. Boże.

Darcy Davies mnie pocałował.

Czy to oznaczało, że ja też mu się podobałam? Czy byliśmy parą? Nie miałam zielonego pojęcia. Tydzień poprzedzający nasz powrót do szkoły wypełniła nam chemia i to dosłownie. Spotykaliśmy się niemal codziennie i frustrowaliśmy nad projektem, który zadał nam pan Kindly.

Przeprowadzaliśmy setki obliczeń i temat naszego ewentualnego związku zszedł na drugi plan.

Widziałam jednak w oczach Darcy'ego, ciepło, gdy na mnie patrzył. Nasze dłonie splatały się raz na jakiś czas i dostarczały mi przyjemnych dreszczy. Może nie musieliśmy omawiać statusu naszego związku. Może już byliśmy parą.

Miałam taką nadzieję.

*

Poniedziałek przywitał mnie widokiem zaśnieżonych ulic i ogrodu. Siedziałam na łóżku wpatrzona w ten uroczy krajobraz i wspominałam wydarzenia z soboty. Mama nie zapomniała swojej obietnicy. Usiadła z nami w salonie i porozmawialiśmy. Było dużo łez, łez i gniewnych słów.

Nie sądziłam, że Matt tyle w sobie dusił. Myślałam, że to wszystko mało go obchodziło, ale kiedy mama zaproponowała rodzinną terapię wydarł się w niebogłosy krzycząc, że nienawidzi nas wszystkich, a potem zacząć wyrzucać z siebie wszystkie złe chwile z ostatnich dwóch lat.

Płakał on, płakała mama i ja.

W końcu mogłam wyrzucić z siebie całą złość i żal. Powiedzieć jak źle się czułam z tym, że ojciec budował sobie nową, lepszą wersję naszej rodziny. O moich podłych myślach w dzień Dziękczynienia. O tym, że miałam żal do mamy za to, że nie była dla nas wsparciem i do Matta, bo uciekał jak szczur z tonącego okrętu i zostawiał mnie samą.

— Żeby wam pomóc, najpierw muszę pomóc sobie. Od przyszłego tygodnia zaczynam spotkania z terapeutką. Od stycznia chciałabym, abyście do mnie dołączyli. Musimy przepracować wiele rzeczy.

— A tata?

Wciąż łudziłam się, że ojcu choć trochę zależało.

— Wasz ojciec odmówił udziału. Ale i bez niego damy radę. Będzie lepiej. Z czasem będzie lepiej. Zgadzacie się?

Oczywiście, że się zgodziłam, chciałam zostawić za sobą ostatnie dwa lata i już nigdy nie czuć się tak beznadziejnie. A ojciec? Coraz bardziej do mnie docierało, że nie chciałam go w swoim życiu. On mnie i nas najwidoczniej też nie.

— Mackenzie! Matt zaraz będzie wychodzić, pospiesz się, proszę.

Nawoływanie mamy sprawiło, że podniosłam się z łóżka. Złapałam za tornister i zeszłam na dół. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że Matt siedział przy stole i czekał na mnie, a potem mój uśmiech się poszerzył, bo mama przytuliła mnie i postawiła na blacie talerz z jajecznicą.

— Pyszne śniadanie na na dobry start dnia — powiedziała głaszcząc delikatnie moje włosy. — Wzięłam kilka godzin wolnego z pracy. Porozmawiam z dyrektorem o twoim nauczycielu.

Moja dłoń, która sięgała po widelec zatrzymała się w powietrzu. Chciałam by mama porozmawiała o zachowaniu pana Kindly'ego, ale bałam się jaki będzie wydźwięk tej rozmowy.

— Dobrze — odparłam uśmiechając się słabo.

Chyba gorzej być nie mogło.

*

(Nie)idealni YA| ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now