– Czy ty przystopujesz? - Złapał mnie za ramiona.

Zaczynałam świrować, ale to dlatego, że do porodu zostały tylko dwa miesiące. Czas leciał zbyt szybko, żeby przygotować się na pojawienie dwóch maleńkich istot, które będą zdane tylko na mnie i Blake. To bardzo mało czasu, żeby wszystko przygotować. Nawet nie miałam spakowanej torby do szpitala. Co powinno się w niej znaleźć? Nie chciałam zostawić tego na ostatnią chwilę. Czytałam, że niektóre kobiety szykowały torbę na początku ciąży. Widocznie nie byłam tak dobrze zorganizowana, jak mi się do tej pory wydawało. Blake w ogóle się tym nie stresował. Zacznie, gdy czegoś zabraknie i jak głupiec będzie latał po całym mieście, żeby to kupić, gdy dziewczynki będą już na świecie. Wtedy może zrozumie mój szał zakupowy. Zastanawiałam się, czy w szpitalu będziemy mogli liczyć na jakieś rzeczy, gdyby okazało się, że ich nie mieliśmy. Jednak nie chciałabym ich pozbawiać bardziej potrzebującym rodziców.

– Nie. One przyjdą niedługo na świat. Nie mamy już czasu. Czemu się nie stresujesz? - Patrzyłam na niego.

Wcześniej musiałam go uspokajać, że damy sobie radę. Marudził, że tylko tak gadałam. Sama potrzebowałam tego zapewnienia. Dopóki Blake nie panikował, nie musiałam się stresować. Potrzebowałam jego wsparcia. Szczególnie w ostatnich miesiącach ciąży. Chłopak uspokoił się, dopiero gdy zobaczył dziewczynki na badaniu w szóstym miesiącu. Nie mógł uwierzyć, że dojrzy coś więcej niż zamazany obraz i dwie kuleczki. Trochę było mi wstyd, że nie uprzedziłam go wcześniej, że na USG w 3D zobaczy wyraźne zarysy twarzy córeczek. Blake wypytał lekarza prowadzącego o moją ciążę i zdrowie dzieci. Zaskoczył mnie niektórymi pytaniami. Przygotował się. Miałam wrażenie, że to wtedy uznał, że strach nic już nie da. Musiał się przygotować, że wkrótce zostanie ojcem. W sumie to dobrze, ale nie sprawiło, że byłam spokojna przez cały czas. Najgorszy będzie poród.

– Bo mi zabroniłaś. - Zaśmiał się.

Dziwne, że się do tego zastosował. Wydawał się przestraszony wieścią o ciąży, a później tym, że urodzę bliźniaczki. Myślał, że żartowałam. Chyba nie zdawał sobie prawy z tego, że byłam przerażona. Nie wiedziałam, jak sobie poradzimy z jednym dzieckiem, a musiałam pogodzić się z myślą, że zostaniemy rodzicami bliźniąt. Nie tego się spodziewałam. Panikowałam, zanim powiedziałam o tym Blake. Bałam się jego reakcji. Na szczęście był wyrozumiały. Nie wytknął mi, że to moja wina ani nie zamierzał odejść, a właśnie tego się bałam. Nie chciałam zostać sama. Musiałam go jakoś ogarnąć. Jego stres źle wpływał na mnie i nasze dzieci. Musieliśmy myśleć o nich. Stały się dla nas najważniejsze. Dobrze, że Blake wziął się w garść. Przynajmniej mogliśmy spokojnie rozmawiać o przyszłości. Czekało nas wiele zmian, na które jeszcze niedawno nie byliśmy gotowi. Czasami wybiegaliśmy myślami bardzo daleko. Nie sądziłam, że nawet zaczniemy planować nasz ślub. To zawsze wydawało mi się zbyt odległe. Jednak gadanie matki sprawiło, że Blake o tym wspomniał. Nie musiał się przejmować. Wcale nie zamierzałam na niego naciskać w tej kwestii. Zdanie moich rodziców się nie liczyło.

– Akurat teraz mnie posłuchałeś. - Kręciłam głową.

Wiele razy sprzeczałam się z Blake. Nie zgadzaliśmy się w istotnych sprawach. Czasami nadal odnosiłam wrażenie, że chłopak się mnie czepiał. Nie lubiłam tego. Poza tym zapominałam o jego specyficznym poczuciu humoru. Żarty Blake często mnie wkurzały, o co zwracałam mu uwagę. Oczywiście on nie rozumiał, o co mi chodziło. Zdawałam sobie sprawę, że nie przestaniemy się sprzeczać. Przy dzieciach pewnie jeszcze w wielu kwestiach nie będziemy się zgadzać. Oby tylko chłopak nie zamierzał wytykać mi błędów wychowawczych. Nie chciałabym, żeby kiedykolwiek uznał mnie za kiepską matkę. Sama nie miałam zamiaru tego robić. Oboje dopiero będziemy uczyć się, jak zajmować się małymi dziećmi. Żadne z nas do tej pory nie miał styczności z niemowlakami, dlatego będzie trudno. Zamierzałam się starać, ale wiedziałam, że czasami nawalę. Obym tylko nie popełniła błędów swojej matki. Nie była wzorem do naśladowania.

LOVE - Blake&KinsleyWhere stories live. Discover now