38.

24 4 0
                                    

BLAKE








– Wprowadzisz się do mnie?

Uznałem, że po miesiącu w końcu mogłem zadać to pytanie. Powstrzymywałem się wystarczająco długo. Wcześniej ani razu o tym nie wspomniałem, bo nie potrzebowaliśmy się kłócić. Przed naszym rozstaniem rozmowa o wspólnym zamieszkaniu powodowała najwięcej sprzeczek. Jednak zamierzałem zaryzykować. Chociaż nie spodziewałem się, że Kinsley się zgodzi. Odpuszczę. Jednak chciałbym, żeby dała mi dobry powód. Nie wiedziałem, co było złego w mieszkaniu ze mną, skoro często zostawała tutaj na noc. Wcale mi to nie przeszkadzało. Byłem zadowolony, gdy mogliśmy razem szykować się do pracy. Poza tym nie musiałaby się już męczyć z matką i jej facetem, którzy ciągle mieli do niej jakieś pretensje. Często nie rozumiałem zachowania swojej dziewczyny. Jej rozumowanie było bez sensu. Wmawiała sobie głupoty i miała pretensje, gdy się jej to wypomniało.

– Tak – odpowiedziała zadowolona.

Spojrzałem na nią zaskoczony. Nie spodziewałem się tego. Chociaż miałem nadzieję, ale to coś zupełnie innego. Naprawdę myślałem, że mi odmówi i będę musiał ją przekonywać. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Zatkało mnie. Już szykowałem się na dyskusję, która mogła przerodzić się w kłótnię. Jednak usłyszałem słowo, na które tak długo czekałem. Kinsley nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wielką radość mi sprawiła. Aż nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Jednak momentalnie dopadły mnie wątpliwości. Co, jeśli dziewczyna postanowiła ze mnie zażartować? Byłbym wściekły, gdyby okazało się, że to zrobiła. Przecież doskonale wiedziała, jak bardzo zależało mi, żebyśmy razem zamieszkali. Wierzyłem, że to wiele by nam ułatwiło. Spędzalibyśmy razem więcej czasu. Poza tym lubiłem zasypiać w ramionach swojej dziewczyny i chciałem się przy niej budzić każdego dnia.

– Tak? – spytałem zaskoczony.

– Przecież chciałeś. - Zmarszczyła brwi.

Oczywiście, że tak. Tylko musiałem się upewnić, bo nie dowierzałem w swoje szczęście. Widocznie Kinsley w końcu dojrzała do tej decyzji. Wolałem jednak zostawić ten komentarz dla siebie. Cieszyłem się, że dziewczyna w końcu ze mną zamieszka. Oznaczało to, że nasz związek wskoczy na kolejny etap. Byłem z tego cholernie zadowolony. Wcale nie przerażała mnie wizja przyszłości i tego, że wszystko działo się za szybko. Już nie mogłem się doczekać, jak Kinsley przewiezie swoje rzeczy od rodziców do mojego mieszkania, które wkrótce stanie się nasze. Zastanawiałem się tylko, czy nie będzie z tym zwlekać. Nie było sensu. W kilka dni byłem w stanie zrobić miejsce dla dziewczyny w swojej szafie i w łazience. Chociaż pewnie najwięcej miejsca będzie potrzebowała na swoje buty. Będziemy mogli nawet pomyśleć o przemeblowaniu. Chciałem, żeby Kinsley czuła się tutaj jak u siebie.

– Kiedy?

– W weekend możemy przewieźć moje rzeczy. - Wzruszyła ramionami.

Szybko. Jednak nie zamierzałem dopytywać, co skłoniło ją do tej decyzji. Nie mogłem pozwolić, żeby się rozmyśliła. Zapewne konflikt z matką był coraz większy, co mi się nie podobało. Matka Kinsley bywała podła. Dziewczyna wiele razy się na nią żaliła. Nie chciałem, żeby się rozmyśliła i zmieniła zdanie co do przeprowadzki. Byłbym wtedy rozczarowany. Podobała mi się myśl, że już niedługo będziemy tutaj razem. Nikt nie będzie się jej czepiać. Chociaż czasami może któreś z nas zwróci sobie uwagę. Przecież musieliśmy przyzwyczaić się do dzielenia wspólnej przestrzeni i swoich nawyków. Chciałem mieć Kinsley blisko siebie. Zależało mi na niej cholernie. Gdybym był chociaż trochę szalony, zapewne już bym się jej oświadczył, byle tylko mi nie uciekła. Jednak uznałem, że na tę decyzję miałem jeszcze trochę czasu. Nie to, żebym uznał, że mogliśmy się jeszcze rozstać. Po prostu nie byłem gotowy na kolejny krok w naszym związku. Chciałem, żeby wszystko działo się powoli. Najpierw wspólne mieszkanie. Później pomyślimy o całej reszcie.

LOVE - Blake&KinsleyWhere stories live. Discover now