6.

28 3 0
                                    

BLAKE







– Co?

Nie podobało mi się, że Kinsley coś przede mną ukrywała. Myślałem, że kilka kłótni na ten temat obojgu nas czegoś nauczyło, ale niestety nie. Dowiedziałem się o planach swojej dziewczyny od obcych ludzi. W sumie to od jej przyjaciółki, która z nami pracowała. Myślała, że Kinsley coś wcześniej mi wspomniała. Inaczej pewnie nic bym nie wiedział do dnia, aż dziewczyna by opuściła biuro. Nie rozumiałem, czemu uznała, że jako jej chłopak nie musiałem wiedzieć nic o decyzjach, które podejmowała. Sam starałem się jej mówić o wszystkim, ale chyba nie powinienem skoro w zamian, byłem okłamywany. Wkurzyłem się. Okłamała mnie, że wzięła wolne, żeby pomagać rodzicom, a tak naprawdę szukała nowej pracy. Chociaż powinienem się domyślić, że Kinsley nigdy nie poświęciłaby całego dnia dla rodziców. Nie przepadała za ich towarzystwem. Zazwyczaj potrzebowała wymówek, żeby znaleźć się od nich jak najdalej.

– Znalazłam nową pracę.

Niby kiedy? Ostatnie dnie przesiadywała u mnie, ale nie wiedziałem w sumie, co robiła w pracy, gdy miała mniej roboty do ogarnięcia. Miała trochę czasu, żeby poświęcić go na wysłanie CV w kilka miejsc. Nic nie wspomniała wcześniej o tym, że udało jej się znaleźć pracę. Myślałem, że odpuściła. Problemy zdarzały się w każdej firmie, a u nas nie bywało źle przez cały czas. Najgorsze były plotki Bonnie i Clary, ale kto by się tym przejmował. Dziewczyna chyba nie chciała teraz zrezygnować. Ostatnio w firmie było lepiej, a nikt w nowym miejscu nie zagwarantuje jej cudownej atmosfery i że ludzie okażą się lepsi. Każdy myślał tylko o sobie. Nawet nie wiedziałem, gdzie zamierzała się przenieść. Zrobiła z tego tajemnicę. Przykro mi, że Kinsley podejmowała decyzje bez konsultacji ze mną. Nie liczyła się z moim zdaniem. Przecież nie zmusiłbym jej do zostania tutaj. Po prostu chciałem, żeby ze mną rozmawiała na ważne tematy.

– Myślałem, że ci przejdzie.

– Blake, on mnie zwolni.

Nie. Larsson wiele razy straszył nas zwolnieniami, ale odkąd pracowałem w firmie, nikt nie stracił roboty. W ogóle nie brałem jego słów na poważnie. Chciał uchodzić za okropnego i strasznego szefa, ale tak naprawdę nikt się go nie bał. To był jego największy problem. Ludzie zazwyczaj sami odchodzili, bo nie wytrzymywali presji. Wydawało im się, że praca będzie lekka, a rzeczywistość była inna. Niestety trzeba było się trochę wysilić. Poza tym nikt nie chciał pracownika, który przychodził do biura i nic nie robił. Czasami tak właśnie zachowywała się Clara. Myślała, że plotki wystarczą, żeby ktoś inny wykonał za nią robotę, a i tak narzekałaby, że wszystko musiała robić sama. Akurat jej pozbyłbym się w pierwszej kolejności. Nie wnosiła nic do firmy, a za jakiś czas mogło się okazać, że wiele przez nią straciliśmy. Nie Kinsley jedyna miała konflikt z szefem i na pewno nie ostatnia. Powinna zostać i udowodnić, że była ponad wszystko. Tyle że dziewczyna była uparta. Jeśli znalazła pracę, to odejdzie, żeby udowodnić, że była warta coś więcej. Powinienem się cieszyć, że Kinsley będzie powodziło się lepiej, ale nie potrafiłem.

– Nie zrobi tego. Kto niby cię zastąpi? - Patrzyłem na nią.

Kinsley szybko nauczyła się swojej roboty i nie zadawała co chwilę tych samych wkurzających pytań. Wykonywała swoje obowiązki sumiennie i nie dawała sobie wejść klientom na głowę. Nie wiedziałem, czy szybko uda nam się znaleźć za nią zastępstwo. Ostatnio był duży problem ze znalezieniem nowego pracownika. Szukaliśmy dodatkowej osoby do pracy, ale ludzie, którzy przychodzili na rozmowy, byli zbyt roszczeniowi albo nie mieli w ogóle doświadczenia. Wydawało im się, że wszystkiego się nauczą. Szkoda tylko, że nie brali pod uwagę, że nie mieliśmy czasu na wdrażanie nikogo od podstaw. Dobrze byłoby, żeby przyszedł ktoś, kto znał już trochę branżę. Niestety takiej osoby nie znaleźliśmy, a Larsson odpuścił. Żaden argument nie przemawiał do niego za zatrudnieniem osoby, która na niczym się nie znała. Dla nas lepsze to niż nic. Niestety nasz szef szedł na jakość nie ilość. Tyle że nikt nie zamierzał wykonywać dwa razy więcej obowiązków za te same pieniądze. Teraz jeszcze stracimy Kinsley. Jeśli nie znajdziemy nikogo na zastępstwo za nią, będzie jeszcze gorszej. Nerwowa atmosfera stanie się codziennością. Już miałem dość na samą myśl. Powinienem zadbać o dłuższy urlop, żeby uniknąć tego syfu i wdrażania nowego pracownika.

LOVE - Blake&KinsleyWhere stories live. Discover now