37.

25 5 0
                                    

KINSLEY










Cieszyłam się, że wróciłam do Blake. Próbowaliśmy na nowo nauczyć się życia razem. Miałam nadzieję, że pójdzie nam lepiej niż poprzednio. Wiedzieliśmy, przecież już jakich błędów nie chcieliśmy popełnić. Znowu mogłam się do niego przytulić, poczuć, że byłam komuś potrzebna. Brakowało mi tego. Sama nie znalazłabym w sobie siły, żeby spotkać się z Blake. Po co? Przecież układał sobie życie z Marcy. Nie potrzebował mnie. Nie chciałam mieszać mu w głowie albo przekonać się, że nic dla niego nie znaczyłam. Musiałam ruszyć naprzód. Zamierzałam to zrobić. Potrzebowałam jednak więcej czasu niż on. Jednak wszystko się zmieniło. Okazało się, że chłopak wcale nie chciał układać sobie życia beze mnie, a ja nadal go kochałam. Zrobiliśmy głupotę. Podjęłam decyzję o rozstaniu, zamiast spróbować powiedzieć Blake, co najbardziej mi przeszkadzało w naszym związku. Przecież mogliśmy to naprawić. Jednak byłam zbyt uparta.

– Dziewczyno, skup się! – krzyknął ktoś za mną.

W ostatnich dniach źle się czułam. Byłam senna, ale to akurat wina tego, że nie mogłam się wyspać. Często budziłam się w nocy i szukałam sobie zajęcia byle przetrwać do rana. Nie wiedziałam, czym było spowodowane moje złe samopoczucie, ale nie tylko. Fizycznie również czułam się gorzej. Wszystko mnie rozpraszało. Próbowałam się skupić, ale szło mi kiepsko. Szef nie był zadowolony. Nie tylko z mojej pracy, ale stresowałam się za każdym razem, gdy miałam wygłosić jakieś przemówienie. Przecież miałam ich już za sobą kilka. Starałam się. Jednak tym razem nikt tego nie doceniał. Czułam, że długo tak nie pociągnę. Musiałam się wziąć w garść, żeby nie stracić roboty. Potrzebowałam też porządnego odpoczynku. Liczyłam, że sen jakoś mi pomoże. Może spędzenie trochę czasu z Blakiem sprawi, że przestanę się wszystkim stresować. Oby, bo inaczej zwariuję i znowu zostanę bez pracy.

– Tak.

To sekretarka. Zawsze sprawdzała, czy wszystko ze mną dobrze, zanim wystąpiłam przed kimś. Jakby czekała na mój moment zwątpienia. Tylko po co, skoro i tak kazała mi wyjść do ludzi i przemówić. Zazwyczaj radziłam sobie dobrze. Tak mi się przynajmniej wydawało. Jednak dzisiaj czułam, że będzie kiepsko. Nie byłam pewna czy wytrzymam, stojąc przed dziennikarzami i odpowiadając na ich pytania. Co, jeśli zasłabnę? Będą mieli kolejny powód, żeby oskarżyć mojego szefa. Zainteresują się pracownikami i narobię firmie tylko problemów. Czy powinnam się zwolnić i wrócić do domu? Rozważałam taką opcję. Niepotrzebnie dzisiaj przychodziłam do pracy. Mogłam zadzwonić rano, że źle się czułam. Nikt nie zmusiłbym mnie, żebym przyszła do biura. Przez swoją głupotę musiałam przetrwać kilka godzin, bo sekretarka na pewno mi nie dopuści.

– Jesteś blada. - Przyjrzała mi się dokładnie.

– Dam radę – powiedziałam, chociaż wątpiłam w to.

Trzęsły mi się ręce i to wcale nie ze stresu. Działo się coś złego. Czy kobieta stojąca przede mną coś zauważyła? Czy rozważała odesłanie mnie do domu i zastąpienie innym pracownikiem? Miałam taką nadzieję. Nie wiedziałam, co się dokładnie ze mną działo. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio czułam się tak źle. To trwało od rana. Może się czymś zatrułam. Chociaż jeszcze nie wymiotowałam. Nie wiedziałam, czy to dobrze, czy źle. Pewnie dobrze, bo dzięki temu nadal stałam na nogach. Obym tylko się nie rozchorowała. Nie teraz. To wykluczy mnie z pracy na dłużej, a nie mogłam zawalić swoich zadań. Miałabym zbyt wiele zaległości. Chociaż to nie był mój największy problem. Przecież każdego pracownika dało się zastąpić. Tak twierdził zawsze mój szef. Musiałam się skupić na pracy. Może poczuję się nieco lepiej. Przed wyjściem do dziennikarzy mogłam poprawić jeszcze swoją prezentację, którą przygotowałam na przyszły tydzień. Jednak obawiałam się, że w takim stanie nie dotrwam do jej wygłoszenia. Przynajmniej inny pracownik będzie miał już wszystko przygotowane. Zaczynałam wkurzać się, że bardziej niż swoim zdrowiem przejmowałam się pracą.

LOVE - Blake&KinsleyWhere stories live. Discover now