14.

17 2 0
                                    

BLAKE









Mieszkałem sam od dwóch miesięcy. Nie żałowałem swojej decyzji o wyprowadzce od ojca. W końcu miałem swoje mieszkanie i mogłem się usamodzielnić. Najwyższa pora, bo coraz bliżej mi do trzydziestki. Kinsley nadal była tutaj gościem. Mimo że na początku myślałem, że przeprowadzi się od razu. Niestety cały czas to odwlekała. Szukała wymówek. Nie rozumiałem dlaczego. Przecież dobrze się dogadywaliśmy. W ostatnim czasie nawet mniej się kłóciliśmy, co pozwalało mi wierzyć, że będzie lepiej. Dziewczyna zostawiła w moim mieszkaniu sporo swoich rzeczy, zajęła połowę szafy i półki w łazience oraz robiła wokół siebie bałagan. Jednak wolałbym, żeby sama zostawała częściej. Najlepiej na stałe. Czemu nie mogliśmy budzić się razem i szykować wspólnie do pracy? Chociaż Kinsley na razie była bezrobotna. Wolałem jej tego nie wypominać. Dorabiała sobie po godzinach, pomagając w jakiejś knajpce byle tylko mieć parę gorszy dla siebie. Na razie nikt nie odpowiedział na jej ofertę. Musiała czekać cierpliwie, a to nie była jej mocna strona.

– Nie chcesz ze mną mieszkać?

Kolejny raz podejmowałem ten temat. Chociaż wiedziałem, że to bez sensu. Wkurzało mnie, że Kinsley się wymigiwała. Jakby w ogóle nie chciała ze mną zamieszkać, chociaż nie znałem powodu. Przecież nie miałem żadnego problemu, żeby została na stałe. Wcale nie przeszkadzało mi, że na razie nie miała kasy. Nawet nie wspomniałem, żeby dokładała się do rachunków. Rozumiałem jej chwilową sytuację. Poza tym mogłem zadbać o swoją dziewczynę, ale kolejny raz mi na to nie pozwalała. Miałem wrażenie, że wcale nie chodziło o kasę. Szkoda tylko, że dziewczyna nie zamierzała powiedzieć mi prawdy. Ułatwiłaby mi w ten sposób życie. Tyle że Kinsley nic nie zamierzała ułatwiać. Komplikowała proste sprawy. Niepotrzebnie, a później miała pretensje do mnie. Co jej przeszkadzało? Niech powie. Chętnie wysłucham wszelkich uwag. Przecież traktowałem ją poważnie. Uważałem, że postępowałem dobrze. Bez sensu było, żeby wracała do domu. Tym bardziej że nie zawsze dogadywała się z rodzicami. Nie była zmuszona na ich towarzystwo. Sama tego chciała. Chociaż proponowałem lepszą opcję.

– Nie o to chodzi.

– A o co?

Nie chciałem, żeby musiała ze mną za wszystko płacić. Nie dlatego namawiałem ją, żeby ze mną zamieszkała. Kinsley starała się dokładać do rachunków, odkąd tutaj przebywała, ale oszczędności niedługo jej na to nie pozwolą. Wolałbym, żeby wydała swoje pieniądze na coś innego. Na razie na brak kasy nie narzekałem. Tym bardziej że moje inwestycje przynosiły zyski. Dziewczyna robiła codziennie zakupy, chociaż nie oczekiwałem tego. Jednak miło było, gdy nie musiałem martwić się, żeby lodówka była pełna. Kinsley uznała, że chociaż w taki sposób mogłem zminimalizować swoje wydatki. Nie byłem w stanie jej powstrzymać. Uparte z niej babsko. Kiedyś mi to nie przeszkadzało, ale ostatnio sprawiało, że coraz gorzej się z nią żyło. Nie wiedziałem już jak przekonać swoją dziewczynę, żeby się do mnie wprowadziła. Myślałem, że to będzie łatwe. Przecież oboje chcieliśmy się wyrwać od rodziców.

– Nie mam pracy. Nie mam z czego dokładać się do rachunków.

– Wiesz, że nie o to chodzi.

Kinsley ciągle szukała wymówki. Zastanawiałem się, co jeszcze była w stanie wymyślić. Jednak nie chciałem poznać kolejnych powodów, dla których odkładała wprowadzenie się do mnie. Oboje mieliśmy swoje wydatki. Rozumiałem to. Właśnie dlatego nie oczekiwałem, że będzie się dokładała do rachunków. Co w tym złego? Mogłem utrzymywać swoją dziewczynę. Chociaż to nie potrwałoby długo. Przecież za jakiś czas pójdzie do pracy. Nie wysiedzi na tyłku. Poza tym wierzyłem, że znajdzie się ktoś, kto zatrudni Kinsley. Może powinna poszukać poza firmami ubezpieczeniowymi. Wtedy jakoś podzielimy się kosztami utrzymania mieszkania, skoro tak bardzo chciała. Na razie nie musiała się o to martwić. Czułem, że problem tkwił gdzie indziej. Miałem wrażenie, że chodziło o mnie. Czy dziewczyna nie była pewna moich uczuć? Kochałem ją i traktowałem nasz związek poważnie. Jak miałem o tym zapewnić?

LOVE - Blake&KinsleyWhere stories live. Discover now