27.

15 2 0
                                    

KINSLEY








W końcu udało mi się znaleźć pracę. Chociaż przez moment nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Byłam z siebie cholernie dumna. Zrobiłam to sama. Nikt mi nie pomógł. W końcu mogłam zawdzięczać coś tylko sobie. Chodziłam zadowolona od momentu, gdy się dowiedziałam, że mnie wybrano. Nie przeraziłam się. To odważne stanowisko, ale wierzyłam, że sobie poradzę. W swojej sytuacji nie mogłam wybrzydzać, a początki zawsze były trudne. Dam z siebie wszystko. Udowodnię, że warto było we mnie uwierzyć. Potrzebowałam tej roboty. Nie mogłam cały czas siedzieć na utrzymaniu rodzicielki. Wiedziałam, że nie była zadowolona, gdy spędzałam większość czasu w domu. Kończyły mi się też oszczędności. W sumie to nie miałam już nic poza bieżącymi wypłatami z księgarni, gdzie sobie dorabiałam. Jednak to było za mało, żeby się samej utrzymać.

– Świetna wiadomość. - Ucieszyła się mama.

Ostatnio częściej rozmawiałyśmy. Na żadne poważne tematy. To akurat nie obyłoby się bez kłótni. Wiedziałam, że matce nadal wiele rzeczy we mnie przeszkadzało. Jednak przez kilka dni odczułam, że trochę zależało jej na utrzymywaniu ze mną kontaktu. Chociaż kiepsko szło nam dogadanie się, znalazłyśmy wspólny temat. Gadanie o zakupach było spoko. Już rozumiałam, po kim odziedziczyłam rozrzutność. Zwłaszcza gdy chodziło o nową parę butów. Moja rodzicielka nigdy nie oszczędzała. Niby po co? Nie przypominałam sobie, żeby w naszej rodzinie kiedyś było źle do tego stopnia, żeby nam czegoś brakowało. Na początku to mój ojciec dbał o naszą rodzinę. Dopiero po jego odejściu wiele się zmieniło. Mama sama nie była w stanie o mnie zadbać, a na pomoc od byłego męża nie mogła liczyć. Chociaż tata czasami się ze mną spotykał. Jednak to były krótkie spotkania. Miałam wrażenie, że robił to tylko po to, żeby matka nie wołała na niego kasy.

– Będzie źle, jeśli się spóźnię.

Nie mogłam zrobić tego pierwszego dnia. Byłabym spalona, a szef uznałby, że popełnił błąd, zatrudniając mnie w swojej firmie. Najpierw musiałam dowiedzieć się, co było tolerowane. Powinnam pamiętać, żeby nie pyskować szefowi, nawet jeśli okaże się dupkiem. Mogło się przecież okazać, że będzie gorszy od Larssona. Potrzebowałam tej roboty. Na dłuższe bezrobocie pozwolić sobie nie mogłam. Tym bardziej że planowałam się wyprowadzić od matki. Musiałam rozpocząć życie na swój rachunek. Myślałam o założeniu rodziny, chociaż na razie nie miałam nawet chłopaka. Przyjdzie na to czas. Wszystko po kolei. Nie wyleczyłam się jeszcze na dobre z Blake. Czasami przypominałam sobie nasze dobre chwile, co mnie dołowało. Naprawdę wydawało mi się, że będziemy mieli szanse na coś więcej. A później wróciły wspomnienia wszystkich naszych kłótni, co sprowadziło mnie na ziemię. Musiałam wziąć się w garść.

– Weź moje auto. - Podała mi kluczyki.

Wystarczyło mi, że miesiąc temu pomyślała o tym, żeby oddać mi swój samochód, gdy kupiła nowy. Nie spodziewałam się tego. Raczej podejrzewałam, że nic nie powie i sprzeda stare auto, a ja dalej będę tułać się autobusami. Nie było mnie stać na własny samochód. Jednak matka mnie zaskoczyła swoją propozycją. Oczywiście nie śmiałam odmówić. Wyszłabym znowu na niewdzięczną. Ułatwiło mi to nieco życie. Mogłam pozwolić sobie na szukanie pracy nieco dalej od domu. To zwiększyło moje szanse na zatrudnienie. Właśnie dlatego dostałam pracę w firmie handlowej w centrum miasta. Niekoniecznie to było spełnienie moich marzeń, ale nie mogłam wybrzydzać, a do tego płacili lepiej niż u Larssona. To wystarczyło. Było o wiele lepiej, gdy nie musiałam już wszędzie przemieszczać się komunikacją miejską. Nie raz musiałam wstawać dużo wcześniej, żeby się nie spóźnić i siedziałam w biurze jak głupek, gdy inni pojawiali się tam na czas albo nieco spóźnieni.

LOVE - Blake&KinsleyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant