Co z tobą?!

588 25 57
                                    

Wstałem rano o.. gówno nie wiem nawet która była godzina. Za oknem było już jasno a z kuchni dobiegały głosy innych ninja.
Świetnie. Czyli tylko ja jeszcze spałem?
Bez zastanowienia wygrzebałem się z wygodnego łóżka i ubrałem strój ninja. Podszedłem do lustra, rozczesałem włosy i udałem się do kuchni. Szczerze mówiąc nie chciałem nic jeść ale mieliby do mnie problem, więc już chociaż suchy chleb coś da.

-No wstałeś wreszcie- odezwał się Cole.
-Ta- odpowiedziałem i usiadłem do stołu. Chociaż nie, ja dosłownie się położyłem.
-Nie leż na tym stole jak kłoda- powiedział Kai.- I zjedz coś.
-Podziękuje- odburknąłem w odpowiedzi.
-Jedz. W tej chwili - wkurzył się Kai.
-BOŻE, DOBRA!- krzyknąłem wkurzony. Kurna jak oni mnie wkurzali.
- Nie krzycz- powiedziała Nya.
Wstałem i wziąłem se suchy chleb. Jadłem go z przymusu ale czego się nie robi, żeby twoi głupi  ,, przyjaciele" się odwalili. Ostatnio nie mieliśmy dobrego kontaktu, ja uważam że oni przesadzają, ale oni uważają, że jestem jakiś inny. Mało jem, nic nie gadam, ciągle jestem wkurzony i takie tam. Ale ja z nimi nie gadałem bo nie chciałem. Po prostu nie chciałem...
-Tylko tyle?- przyczepił się Cole.- Masz zjeść więcej.
-Nie chce.
-Nie pytałem czy chcesz, czy nie. Jedz- powiedział.
-Nie.
-MASZ ZJEŚĆ TE PIEPRZONE JEDZENIE- wkurzył się Kai.
-Odwalcie się...- powiedziałem ze łzami w oczach i uciekłem do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz. Nie chciałem z nikim gadać.

Leżałem i patrzyłem w sufit. No ale nie mogło być tak idealnie, do drzwi zaczęli pukać moi.. przyjaciele? To dziwne określenie na ludzi którzy o wszystko się ciebie czepiają. Ale nieważne.

-Otwieraj te drzwi. W tej chwili - powiedział Kai.
-Odwal się!- krzyknąłem.
-Cole, wiesz co robić- powiedział Zane.

Czarny ninja rozwalił drzwi. Moje drzwi. Super po prostu świetnie.

-To teraz sobie pogadamy inaczej- powiedział Kai i podszedł do mnie. Chwycił mnie mocno za ręce, tak mocno, że nie mogłem się ruszyć. Próbowałem ale nie miałem wystarczająco siły. Trzymał mocno, skubany nie zamierzał mnie puszczać.
-Kogo ty z siebie robisz co?- zapytał Cole. Stał teraz dosłownie przede mną.
Milczałem.
-Jak się pyta to mu odpowiedz- warknął Kai.
Nie potrafiłem, ręce mnie już bolały a sił mi brakowało.
-ODPOWIEDZ- krzyknął Kai.- Co z tobą?!

Zapłakałem. Teraz wszyscy słyszeli mój płacz.
-Lloyd...- zaczęła Nya. W tym momencie zacząłem płakać jak mały dzieciak któremu ktoś zabrał lizaka.
Kai mnie puścił. A ja skuliłem się na łóżku i cały czas płacząc zamknąłem oczy.
-Zostawmy go- powiedział Jay.
-Pogięło cię? Jeszcze se coś zrobi!- odpowiedział Kai.- Zostanę z nim.

Zapłakałem głośniej.
-Nie ma opcji. On się ciebie boi nie rozumiesz? Drzesz na niego mordę jakbyś był jego ojcem. On potrzebuję od nas wsparcia, a nie. Ja z nim zostanę- oznajmił Zane.

Chociaż jedyny mnie rozumiał.
Dzięki, Zane.
Kai, Cole, Jay i Nya wyszli a ja zostałem sam z Zane'm.
-Lloyd...- zaczął nie pewnie Zane.
-Tak wiem. Zrąbałem.
-Nie mów tak. Każdy ma gorsze dni- powiedział spokojnym głosem Zane.

Zane jak ja cię kocham za te delikatność. Chociaż ty mnie rozumiesz, serio.
-Przepraszam.
-Spokojnie Lloyd, nikt się na ciebie nie gniewa, my się po prostu martwimy- powiedział Zane, który przytulił mnie z całej siły. Poczułem wreszcie jego wsparcie.
To było kochane.
-Kai i Cole co chwilę się na mnie drą- przewróciłem oczami.
- Martwią się o ciebie. Może chcesz mi się wygadać? Jeśli chcesz to może zostać między nami. Jaki jest powód tego ciągłego zmęczenia i braku apetytu, co młody?- mówił Zane.
- Chciałbym ci powiedzieć ale nie potrafię. Boje się, że mnie nie zrozumiesz...- znowu zapłakałem.
-Hej, spokojnie. Rozumiem cię. Jeśli nie chcesz teraz mi mówić to w porządku. Może odpoczniesz? Może prześpisz się?- zaproponował.
Kiwnąłem głową i zamknąłem oczy. Poczułem jak Zane otula mnie kocem. Chyba usiadł w fotelu przy biurku.
Ogólnie dość szybko zasnąłem.
I wiem, że kiedy udało mi się zasnąć, to Zane opuścił mój pokój.

Fałszywy Uśmiech - Lloyd Montgomery Garmadon Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum