Rozdział 38

37 4 0
                                    

Usiedliśmy na ziemi. Wokół nas rosły prześliczne kwiaty, które mieniły się przeróżnymi kolorami. Nie wiedziałem, jak się nazywają te kwiaty, ale były naprawdę przepiękne.

- Lubię tutaj przebywać. To jedyne miejsce, w którym mogę pobyć sam i pomyśleć.- Zagadnął brunet.

- Dlaczego więc mnie tutaj przyprowadziłeś?

Byłem tego ciekawy. Jeśli dla mężczyzny było to ważne miejsce, to dlaczego mi je pokazał?

- To miejsce należy również do Ciebie. Chcę, żeby to było naszym miejscem, w którym będziemy się czuć dobrze. Jesteś dla mnie najważniejszy.

Przez całą tę wypowiedź Dylan ani na moment nie spuścił ze mnie wzroku. Przez moment odebrało mi mowę.

- Przecież nie znamy się długo. Nie mogę być dla Ciebie najważniejszy. W ogóle mnie nie znasz...

- To nie jest ważne. Jeszcze tego nie rozumiesz, ale gdy staniesz się jednym z nas, poczujesz to samo, co ja do Ciebie. Wtedy wszystko zrozumiesz.

- A jeśli nie chcę być taki jak wy?

Nie spuszczałem z niego wzroku. Dzięki temu widziałem na jego twarzy niezadowolenie. Nie spodobało mu się to, co powiedziałem. Byłem tego świadomy. Jednakże nie mogłem po prostu tego wszystkiego zaakceptować.

- Tommy. To nie podlega dyskusji. Przejdziesz przemianę.- Odpowiedział spokojnym, aczkolwiek stanowczym głosem.

- Mówiłeś, że jestem dla Ciebie najważniejszy, ale nie widzę tego. Chcesz mnie zmusić do czegoś, czego nie chcę. Zrobisz mi krzywdę, której nie będzie można naprawić. Naprawdę myślisz, że po tym wszystkim przy Tobie zostanę?

Oczy Dylana przybrały czerwoną barwę, przez co moje serce przyspieszyło obroty. Jednakże chwilę po tym barwa ta zniknęła i na powrót widziałem jego naturalny kolor oczu.

- Przekonamy się o tym po przemianie. Teraz cieszmy się piękną pogodą i nie wracajmy do tego tematu.

Mężczyzna złapał za moją dłoń i pociągnął mnie tak, że znalazłem się pomiędzy jego nogami i plecami opierałem się o jego klatkę piersiową. Jego bliskość w dziwny sposób mnie uspokajała, choć nie powinna. Zacząłem się na serio zastanawiać, czy nie mam żadnego syndromu sztokholmskiego.

Dlaczego się tak przy nim dziwnie czułem? Bałem się go, ale jednocześnie trochę lubiłem. Czułem się przy nim dobrze, choć ta cała sytuacja mnie przerażała.

Czemu jestem taki rozdarty? Co jest ze mną nie tak?!

Kim jesteś? /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz