ROZDZIAŁ 28

56 11 0
                                    


Po kąpieli i przebraniu, zeszłam na dół do Nicka. Miał założone na sobie czarne jeansy i tego samego koloru koszulkę, która opinała jego ciało. On we wszystkim wyglądał świetnie. Ja za to miałam na sobie jasne jeansy i białą bluzkę z krótkim rękawem. Mimo początku jesieni, Kalifornia pokazywała, że lato jeszcze nie powiedziało ostatniego słowa.

- Gotowa? - zapytał Nick, chowając telefon do kieszeni spodni. Przyglądał mi się, a jego wzrok spoczął na moim wyciętym dekolcie. Wiedziałam, że mu się to spodoba, specjalnie wybrałam tą koszulkę.

- Zdecydowanie - powiedziałam uśmiechnięta.

- To idziemy - zachrypiał. Lubiłam na niego tak działać.

Zabrałam torebkę, a następnie Nicko znów złapał moją dłoń i wyszliśmy na zewnątrz. Mogłabym się do tego przyzwyczaić.

Nickolas jako plan wycieczki na sam początek wybrał Dom Adamsonów, w którym funkcjonowało muzeum. Ceramika, która w nim panowała, była niecodzienna do dzisiejszych czasów, ale podobało mi się. Nicko nie byłby sobą, gdyby nie skrytykował większości z tych rzeczy, ale nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Na każdy jego komentarz wybuchałam śmiechem, co chyba go cieszyło i dodawało jeszcze więcej energii do wymyślania nowych tekstów. Przed 13 jednak wyszliśmy z tego miejsca, a chłopak zaczął być marudny. Wiedziałam, że to za sprawą głodu, bo już kiedyś mnie przed tym ostrzegał. Zaprowadził mnie więc do miejsca, który nazywał się ,,Malibu Country Mart". Było to miejsce, w którym znajdowało się duże centrum handlowe na świeżym powietrzu, plac zabaw dla dzieci, miejsce na pikniki i restauracje. Było tam wiele ludzi, a samo miejsce dzięki nim ociekało energią. Zajęliśmy miejsce przy wolnym stoliku w restauracji i to właśnie tam zamówiliśmy nasze steki z frytkami. Wokół nas było dużo rzeźb, a ja nie mogłam przestać oglądać wszystkiego co się wokół mnie dzieje.

- Zaraz Ci głowa odpadnie, jak będziesz się tak oglądać - zaśmiał się Nick, gdy kelner przyniósł nam nasze dania.

- To nie moja wina, że tu tyle się dzieje! - powiedziałam w swojej obronie.

- Czyli wiedziałem, gdzie cię zabrać - bardziej stwierdził, niż zapytał.

- Strzał w dziesiątkę - uśmiechnęłam się, próbując swojego dania.

Nie było ono tak dobre, jak w tym ukrytym miejscu, do którego zaprowadził mnie Archie, ale nadal całkiem smaczne. Podczas posiłku rozmawialiśmy z Nickiem o tym, skąd zna te wszystkie miejsca. Powiedział, że już kiedyś tu był, razem z rodziną. Wspomnienie o nich nieco mnie zasmuciło, bo od razu do mojej głowy dotarł scenariusz rocznicy na jachcie. Chciałam wiedzieć, dlaczego to odpuścił, bo jego tłumaczenia nie do końca mi wystarczały. Nie chciałam jednak robić tego teraz, kiedy w końcu zaczęliśmy się przy sobie bardziej relaksować. Byłam pewna, że zauważył zmianę mojego nastawienia do niego, zresztą ja też nie robiłam nic, żeby to ukryć. Cieszyło mnie jednak to, że się tym nie speszył, a wręcz przeciwnie. Po skończonym lunchu to Nick zapłacił, a następnie zabrał mnie w ostatnie miejsce tego dnia, na którym spędziliśmy czas już do wieczora. Było to Malibu Pier, czyli plaża i molo, szczególnie popularne dla surferów, co fale dobrze odworowały. Kilkanaście ludzi na deskach szlifowali swoje umiejętności, a ja nie mogłam się zadziwić, jak to możliwe, że umieją się utrzymać.

- Nie mam pojęcia - zaśmiał się Nick, kiedy podzieliłam się z nim moimi przemyśleniami - Nigdy nie próbowałem.

- Szkoda, dobrze być wyglądał - powiedziałam, a potem zagryzłam język. Nie panowałam nad tym co mówię, a takie myśli powinny zostać w mojej głowie.

PROTECT MEWhere stories live. Discover now