ROZDZIAŁ 19

87 12 0
                                    


Kilka następnych dni mijało tak samo. Pobudka, kawa, sprzątanie, artykuły, obiad, książka, prysznic, kolacja i sen. Nickolas po mojej wiadomości odpisał tylko nikłe ,,dzięki" i nic, poza tym. Na maila przyszedł plan zajęć mojego kierunku na ten semestr, więc mogłam się z nim zapoznać. Madie również się nie odzywała, a z Archiem wymieniłam kilka smsów o niczym. Zastanawiałam się, dlaczego Nick się nie odzywa, więc w pewnym momencie zaczęłam zasypywać go wiadomościami, ale i na to nie uzyskałam odpowiedzi. Obawiałam się, że już dowiedział się wszystkiego o ten całej randce, ale to było dla mnie niemożliwe, bo sama jeszcze nie poznałam chłopaka, który miałby w tym wszystkim uczestniczyć. Poza tym, gdyby chłopak się do mnie odezwał, mogłabym się z tego wytłumaczyć i odpuścić. Jednak on z jakiegoś powodu, najprawdopodobniej znanemu tylko sobie ignorował mnie, a moja złość na niego rosła z każdą godziną, aż w końcu odpuściłam sobie pisanie do niego.

Dzień rozpoczęcia roku akademickiego nie był takim samym dniem jak rozpoczęcie roku, był już dniem czystej nauki. W poniedziałek nie miałam wielu godzin zajęć, a poza tym zaczynały się dopiero od 10, więc kiedy budzik zadzwonił o 7 rano zastanawiałam się, dlaczego akurat na tą godzinę go ustawiłam, wyrzucając sobie w głowie jaka jestem głupia. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jeżeli nie wstanę teraz, nie wstanę już w ogóle. Z jękiem męczennicy podniosłam się do siadu, wyłączając budzik. Zapisałam w głowie, że muszę powiadomić Marka o moich godzinach planu zajęć. Zabrałam telefon, kierując się do kuchni, aby zrobić sobie poranną kawę. Miałam bardzo dużo, a przejście z mojego mieszkania na uczelnie zajmie mi z moich wyliczeń maksimum pół godziny. Już poprzedniego wieczora naszykowałam zeszyt i długopisy, które będą potrzebne mi na dzisiaj. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy usiadłam na kanapie z kubkiem kawy, bo w końcu zaczynałam to, na co tak długo czekałam. Pogoda za oknem mimo września zapowiadała się upalnie, a ja tryskałam szczerym entuzjazmem. Zastanawiałam się, czy nie napisać to Tony'ego, ale odpuściłam sobie ten pomysł. Uznałam, że jeżeli chciałby spotkać się przed rozpoczęciem zajęć, sam by to zaproponował. Włączyłam telewizor, aby podczas mojego szykowania się nie było absolutnej ciszy, która od czasu dobijania się Josha do mojego mieszkania wyjątkowo mi przeszkadzała. Dopiłam kawę rozmyślając o moim życiu studenckim. Wiedziałam, że cały czas nad głową wisi mi Nickolas, Jake i to wszystko co z nimi związane, ale i matka. Od poprzedniego sms-a gdy była w moim mieszkaniu Madie i Archie nie miałam od niej żadnych wieści. Ja również się do niej nie odzywałam, bo po prostu nie mogłam wybaczyć jej tego co zrobiła, a przynajmniej nie potrafiłam wyciągnąć ręki do niej pierwsza. To, że ukradła moje pieniądze i wyrzuciła mnie z domu to jedno, ale to, że straszyła mnie sądem i alimentami było zupełnie inną kwestią. Co prawda dała mi tydzień, który już minął. Nie znała mojego nowego adresu, więc zastanawiałam się jakim cudem miałoby dojść do mnie pismo o jakiejkolwiek sprawie, jednak moja matka była na tyle zaciekła, że stać ją było na wszystko. Westchnęłam, gdy kubek stał się pusty. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał chwilę przed 8. Odstawiłam kubek na blat kuchenny i wybrałam się do łazienki, aby wziąć poranny prysznic i wykonać makijaż. Kolejny raz nie postanowiłam na bardzo mocny, zresztą uniwersytet nie był miejscem, w którym miałabym wyglądać jakbym szła na imprezę. Postawiłam na zwykłe kreski na powiekach i wytuszowanie rzęs, a na usta nałożyłam szminkę w kolorze nude, która je delikatnie podkreślała. Przeszłam do sypialni, wybierając ubranie. Postanowiłam włożyć jasne jeansy z wysokim stanem, a do tego cienką bluzkę z długim rękawem z kolorze butelkowej zieleni i dłuższym tyłem. Włosy spięłam w luźny kok, a na palce założyłam kilka pierścionków. Spojrzałam na telefon, który pokazywał chwilę po 9, więc założyłam moje ulubione, czarne vansy, zabrałam torebkę, klucze i wyszłam z mieszkania.

Podczas drogi zaczęłam stresować się tym dniem, czy na pewno wszystko zabrałam i czy znajdę drogę na odpowiednie zajęcia, bo moja orientacja w terenie prosiła się o pomstę do nieba i już wiedziałam, że minie kilka miesięcy, zanim zorientuję się, gdzie, co i jak. Na dworze nie było tak gorąco jak się spodziewałam, więc wybranie bluzki z długim rękawem było dobrym pomysłem. Podczas mojej podróży kilka razy sprawdziłam plan zajęć na dziś, chociaż już znałam go na pamięć. Przede mną była praktyka metod gromadzenia, pisania i redagowania wiadomości, przegląd zasad i praktyk dziennikarskich oraz multimedialne warsztaty szkoleniowe. Nie było tego wiele, ale wydawało się naprawdę intensywnie i ciekawie. Gdy dotarłam na miejsce, znów przywitała mnie brama, przez którą się wchodziło i masa ludzi ubranych w kolory uniwersyteckie – granatowy i żółty. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam za wszystkimi. Nagle w tłumie ludzi usłyszałam swoje imię, więc odeszłam na bok, rozglądając się. Przed moimi oczami pojawił się Tony, a ja naprawdę ucieszyłam się na jego widok, bo mimo że mogło być to samolubne, to nie chciałam w pierwszy dzień zgubić się sama.

PROTECT MEWhere stories live. Discover now