ROZDZIAŁ 14

95 12 0
                                    

Moje roznoszenie kart w poszukiwaniu pracy trwało dłużej niż się spodziewałam. O 13 wchodziłam do ostatniego miejsca - księgarni, niedaleko mojej kamienicy. W środku unosił się piękny zapach nowych książek, który uwielbiałam bardziej niż cokolwiek innego. Wszędzie ustawione regały dodawały przyjemnego nastroju do jasnego miejsca. Za ladą stała starsza kobieta z okularami na nosie. Miała bardzo przyjemną twarz, wyglądała jak taka typowa babcia, która chce dla swoich wnuków wszystkiego co najlepsze. Ruszyłam w jej kierunku, lecz zatrzymał mnie głos znajomej mi osoby.

- Hej, Layla! - usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Archiego.

Od razu na moich ustach wyłonił się uśmiech, którym obdarowałam chłopaka.

- Archie - rzuciłam, podchodząc do niego, gdy rozłożył dłonie do uścisku, a ja od razu wpadłam w jego ramiona – Co tu robisz?

- Przeszedłem kupić książki na studia - stwierdził wypuszczając mnie z niedźwiedziego uścisku - A Ty?

- Szukam pracy - oznajmiałam, pokazując kartki w ręku.

- Cóż. Tutaj bym nie radził. Rosemerry tylko przyjemnie wygląda - zaśmiał się, oglądając się na kobietę przez moje ramię. - Dzień dobry!

Odwróciłam się w stronę kobiety, która zmrużyła oczy na chłopaka i tylko kiwnęła głową. Jej mimika twarzy zmieniła się diametralnie.

- Chyba masz rację - stwierdziłam, odwracając się znów do Archiego.

- Ona ma chyba ze sto lat. Nie ma się co dziwić - wzruszył ramionami – Masz jeszcze dziś coś do roboty?

- W zasadzie to nie - powiedziałam, zastanawiając się nad dalszymi planami na dzisiejszy dzień.

- No to super. W sumie jestem głodny, więc jak chcesz to mogę kupić te książki i pójdziemy coś zjeść - oświadczył tonem nie znoszącym sprzeciwu, na co od razu się uśmiechnęłam i zgodziłam.

Podeszliśmy razem do Rosemerry, która od razu odłożyła książkę, którą czytała na bok i spojrzała na bok, jakbyśmy byli intruzami. Nie wiedziałam, jak mam się zachować, za to Archie wiedział doskonale. Podał jej listę książek, które chciał zakupić, a ona od razu zniknęła między regałami za sobą.

- Jest bardzo małomówna, ale ma najlepsze ceny - stwierdził chłopak - Wiesz, dla biednego studenta to jedyne wyjście.

Zaśmiał się, a ja pokiwałam głową. Spojrzałam na chłopaka, dopiero wtedy oceniając jego ubranie. Zaczęłam się zastanawiać, czy on i Nickolas nie kupują odzieży w tym samym sklepie, bo ubrani byli dzisiaj dokładnie w to samo.

- Miałem przyjechać z Nickolasem, ale od samego rana ignoruje moje telefony, chociaż pisałem i dzwoniłem już chyba z tysiąc razy - rzucił, wyglądając za kobietą, która nadal nie wracała.

- To chyba nie jestem jedyną osobą, którą ma w dupie - stwierdziłam, bez większego przemyślenia moich zdań.

- Coś słyszałem, że się pokłóciliście - powiedział, spoglądając na mnie, a ja na niego.

- Madie Ci powiedziała? - zapytałam, chociaż mogłabym dać sobie uciąć rękę, że to była ona.

- Nie. Nickolas - oznajmił, a ja bym właśnie wtedy straciła rękę.

- Co?

Popatrzył na mnie i moje zdziwienie, jak na wariatkę. Mówiąc szczerze, nawet tak właśnie zabrzmiałam. Jak wariatka. Wiedziałam, że się przyjaźnią, ale nie sądziłam, że Nickolas mógłby mu to powiedzieć. Jednak do głowy przyszło mi co innego.

PROTECT MEWhere stories live. Discover now