O tym, co dzieje się w domu Jespera, kiedy wszyscy są pijani lub smutni

230 14 15
                                    

Chlanie w domu Jespera stało się dużo huczniejszą imprezą niż zazwyczaj. Ludzi było co najmniej trzy razy tyle niż normalnie. Połowę faktycznie zaprosił Jesper, drugą połowę Nina, jednak Fahey nie miał zamiaru narzekać. Sam zauważył ostatnio, że picie ich szóstką mogłoby być trochę niezręczne, dlatego cieszył się każdą kolejną osobą, która odwiedziła jego skromne progi, a już nie posiadał się z radości, gdy przynosili oni zapas alkoholu.

Jedyną osobą, która chciała narzekać był Kaz. Znał swojego przyjaciela i wiedział, że koniec końców Jesper będzie zachowywał sie bardziej jak jeden z gości, a niewdzięczna rola gospodarza spadnie właśnie na niego.

Dlatego stał tak sobie pośrodku wielkiego chaosu, starając się dostrzec, czy nikt nigdzie nie wymiotuje i czy przypadkiem na horyzoncie nie widać Inej.

-Ej Kazik słońce - zaczepił go Jesper trzymający flaszkę w ręku i bardzo niepoczuwający się do swojego zadania. Czy był schlany w trzy dupy? Nie, ale trzeźwego nawet jakby chciał nie mógłby udawać. Brekker w tamtym momencie cieszył się niezmiernie, że Jesper mieszkał na zadupiu i to w domku jednorodzinnym dzięki czemu szansa na upierdliwych sąsiadów wzywających policję jest raczej znikoma. - widziałeś gdzieś Matthiasa? Muszę mu coś pokazać.

Kaz pokiwał głową i zabrał mu flaszkę z ręki.
-Tak, jest w kuchni - odparł doskonale wiedząc, że Matthiasa tam nie ma. Ale był trochę zły na Jespera i odczuł pewnego rodzaju zadowolenie, gdy jego głupiutki i pijaniutki przyjaciel podziękował mu i radośnie pokicał do kuchni, gdy osoba której szukał siedziała za nim na schodach. Kaz pokręcił i upił łyk wódki.

Jesper za to wbiegł do kuchni i zaczął mówić nim zdążył się rozejrzeć.
-Matt chłopie, nawet nie...
I przerwał, kiedy zobaczył Wylana Van Ecka siedzącego przy stole.

Wylan spojrzał na niego sponad telefonu, a po jego twarzy przebiegło wiele emocji. Począwszy od zdziwienia, po smutek. W końcu nie widzieli się od nich nocnej schadzki, jak to określił Kaz, a wtedy nie towarzyszyły im pozytywne odczucia. Chłopak znowu poczuł wszystkie emocje z tamnej nocy i wziął głębszy wdech.

Ale ostatecznie roześmiał się z jakiegoś rodzaju ulgą. Cieszył się, że Jesper czuł się w tej sytuacji równie niezręcznie co on. Co więcej, niezwykle rozbawił go szok wymalowany na twarzy przyjaciela.

I, mimo że sam nie chciał tego przyznać, dobrze było znowu widzieć tę znaną mu postać Faheya. Nawet jeśli jego serduszko ciągle było złamane i z dużą ilością bólu w środku to zabiło troszkę szybciej.

Wylan skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Wyglądasz na bardzo zdziwionego, jak na to że sam mnie zaprosiłeś - rzucił złośliwie i posłał Jesperowi wyzywające spojrzenie.

Fahey sam nieświadomie odetchnął z ulgą. Zaraz potem uniósł lekko brwi i oparł się o framugę drzwi.

-Bo ktoś tu mi nie raczył odpisać.

-Oj, jest spora szansa że cię zablokowałem.

Najpierw roześmiał się Jesper, a zaraz potem dołączył do niego Wylan. On też do najtrzeźwiejszych nie należał.

Na chwilę zapanowała między nimi cisza. Chociaż cisza to było mocne słowo jeśli mówimy o tamtym momencie W salonie leciała głośna muzyka, pare osób krzyczało jej tekst. Panował hałas, ale nie aż tak przytłaczający jakby mógł. Sam fakt, że Wylan siedział sam w kuchni był wystarczająco zadziwiający.

Jesper siadł koło niego przy stole. Wylanowe serce zaczęło bić jeszcze szybciej za co bardzo brutalnie się skarcił.
Głupi jesteś, pomyślał, głupi jesteś i tyle.

Opowieści z Liceum w KetterdamieWhere stories live. Discover now