O tym, że jak walentynki to tylko z czerwoną farbą, wiśniówką i Wylanem obok

311 31 16
                                    

-Tylko nie smarują mi tym po czole!
-Nie smaruję, ale ty mogłbyś przestać się tak kręcić.
-Z plamą na twarzy będę wyglądał jak idiota!
-Oj to akurat nie wina farby - fuknął Wylan, czując się urażony. Szło mu naprawdę dobrze.

I może przeważnie nie miałby tyle odwagi i złośliwości w sobie, to jego duma i ego wrastały proporcjonalnie ze spożytym alkoholem, którego wiśniówka trzymana pod łóżkiem Jespera na tak zwane, wyjątkowe okazje, miała koło trzydziestu procent.

Poza tym, pomyślał Wylan, Jesper crushuje takiego Kaza, który jest dla niego wredny non stop. Może akurat to lubi?

-Gotowe, teraz musisz poczekać pół godziny.

Jesper pokiwał głową. Był bardzo podekscytowany i trochę zestresowany. To była dokladnie taka ilość bodźców jaką potrzebował.

-A co jeśli to był zły pomysł? - zapytał Jesper bardziej z nudów i potrzeby uwagi niż z faktyczniej wątpliwości i zakręcił się na swoim fotelu. Robił wszystko, by nie ujebać oparcia, ale mimo to zawiódł sam siebie już w pierwszych sekundach po nałożeniu farby. Miał szczęście, że słuchając głosu serca wybrał czarny, skórzany fotel. Była nadzieja, że brud zejdzie. - co jeśli to będzie źle wyglądać?

Wylan prychnął lekko. I jak faktycznie, za pierwszym razem słysząc to pytanie zapewniał Jesper o słuszności ich wyboru, tak za każdym kolejnym brał je coraz bardziej jako kwestionowanie jego artystycznej duszy, bo przecież pomagał mu wybrać kolor.

-Jasne - zaczął teatralnie Jesper w odpowiedzi na prychniecie Wylana - pewnie specjalnie doradzałeś mi te farby, żeby potem się ze mnie śmiać - rzucił, a Wylan słyszał, jak bardzo chłopak się nabija i z nim droczy - może ta zielona farba pasowałaby mi bardziej?

Wylan nie wiedział jak powiedzieć Jesperowi, że z tak piękną twarzą i idealnym uśmiechem każda farba by mu pasowała, a już na pewno żadna go nie oszpeci, bo jest to rzeczą niewykonalną. Nie chciał zabrzmieć dziwnie, a co gorsza zaczerwienił się jedynie myśląc o takiej wypowiedzi.

Dlatego wziął łyka wiśniówki, a następnie podał butelkę Jesperowi.

-Zielony też by ci pasował - przyznał starając się brzmieć obojętnie. - chociaż w twoim kapeluszu  mógłbyś wyglądać jak lepricon - rzucił Wylan po czym zaśmiał się z własnego żartu.

Jespera też rozbawiła ta uwaga i prawie zalał sie nalewką. A tego akurat byłoby bardzo szkoda, zwłaszcza że nie zostało jej aż tak duży, by ją ot tak sobie rozlewać.

Fahey dopił resztę, a potem odłożył pustą już butelkę na biurko, lekko wsuwając za szafkę w razie, gdyby jego rodzice postanowili niezapowiedzianie wejśc do jego pokoju. Wtedy butelka z alkoholem nie byłaby pierwszą rzeczą, którą zauważą.

Chociaż, pomyślał Jesper, oni chyba i tak wiedzą że piję. A na pewno ojciec. Przecież to od niego dostałem te wiśniówkę na jedną z imprez. Dobrze, że z Kazem i Inej jej nie wypiliśmy. Teraz pasuje idealnie zwlaszcza, że dzisiaj są te przeklęte walentynki.

I zanim zdążył pomyśleć o randce Kaza z Inej i jak bardzo mu przykro i że jest zazdrosny, Wylan zaczął nucić jedną bardzo szczególną piosenkę.
Bo ze wszystkich piosenek, które Wylan znał, wybrał akurat ulubioną piosenkę Jespera.

-Mój boże - ucieszył się chłopak już zupełnie zapominając o wszystkich swoich problemach - to jest tak świetna piosenka. Wiesz, że znam do niej całą choreografię? - Po tych słowach zaczął sobie ją podśpiewywać i demonstrować Wylanowi taniec. Wylan roześmiał się bardzo radośnie. - Chodź Dziecko, nauczę cię.

Van Eck bardzo chętnie wstał i jeszcze chętniej zaczął się uczyć. A bardziej zacząłby się uczyć, bo Jesper, nauczycielem był fatalnym. Coś niby tłumaczył, coś niby pokazywał, ale zaraz potem okazywało się, że jednak ,,poszedł nie w to prawo" albo, że ,,nie umie robić tego tak wolno", dodatkowo co jakiś czas zakręcała nim wypita wiśniówka. Bo jakby nie patrzeć, wypił jej sporo.

-Naprawdę Ci nie idzie - rzucił rozbawiony Jesper, udając że faktycznie jest to wina Wylana.

-Oj weź - westchnął na niego Wylan - chujowo uczysz.

Jesper pokręcił głową z udawaną dezaprobatą.
-Nie umiesz być miły, nie umiesz tańczyć. Coś w ogóle umiesz?

-Umiem zagrać to na pianinie.

Wyraz twarzy Jespera zmienił się zupełnie.
-To? - zapytał podchodząc bliżej Wylana - Że Bad Michael Jacksona?

Wylan pokiwał głową, a Jesper się tak ucieszył i podekscytował, że zakończył ich lekcje i zaciągnął go na dół do sypialni rodziców, by ten mógł się pochwalić swoimi zdolnościami.

-Dobra słońce, tu masz pianino - powiedział Jesper zdejmując pokrywę i odsłaniając klawisze. Potem z dziwnych powodów zagrał trzy przypadkowe dźwięki i kiwnąwszy z aprobatą głową, usiadł obok na fotelu - wiesz co robić. Ja nie poganiam, ale zaraz pewnie powinienem zmyć farbę.

Wylan prychnął w połowie rozbawiony w połowie urażony. Spojrzał na pianino, przez krótką chwilę się przymierzał, a potem zaczął grać.

I, cholera, żadną przesadą nie będzie stwierdzenie, że Jesper nie słyszał nikogo grającego równie pięknie co Wylan. Dźwięk pianina nigdy wcześniej nie podobał mu się równie mocno co teraz, a w myślach nawet stwierdził, że gitara ni chuja się nie równa z czymś takim.

Cholerni pianiści, pomyślał.
Gdy Wylan skończył Jesper jeszcze przez chwilę nie mógł wyjść z szoku.
-I jak? - zapytał Van Eck z lekkim uśmiechem - podobało ci się?

-Weź, kurwa Wylan, to było zajebiste - stwierdził podekscytowany i nawet wstał z fotela, by podejść do chłopaka - jakaś magia, inaczej tego nie można ująć. Wszystko grasz tak świetnie czy tylko to?

-Nie wiem, czy nie powinienem się obrazić - rzucił Wylan w ogole nie czując się urażonym. Wiedział, że miał jedną szansę na zrobienie dobrego wrażenia i czuł że ją wykorzystał. Muzyka była jego językiem, była jego wszystkim i tak jak Jesper czarował ludzi swoim uśmiechu, tak Wylan - muzyką.

-Nie obrażaj się. - poprosił roześmiany Jesper uderzając Van Ecka w ramię, po czym dosiadł się do niego na fotel przy pianinie - koniecznie musisz mnie tego kiedyś nauczyć.

Wylan uśmiechnął się i znowu poczuł, że serce bije mu szybciej. Działo się tak za każdym razem, gdy Jesper był blisko niego. Teraz jak siedzieli stykali się ramionami, na czym Wylan starał się nie skupiać.

To żałosne, pomyślał, to bardzo żałosne.
Ale to nie jego wina, że Jesper siadł akurat tutaj. Nic nie mogł poradzić na to, zakochiwał się w nim coraz mocniej, a Fahey zawsze wygładał niesamowicie pięknie. Nawet gdy na włosach miał nałożoną czerwoną farbę.

-O właśnie - powiedział Wylan starając przywołać się do porządku - musimy iść zmyć twoją farbę.

Opowieści z Liceum w KetterdamieWhere stories live. Discover now