Rozdział 39

419 11 28
                                    

*Jan's pov*

Zszedłem na dół od razu, gdy się obudziłem, by zrobić sobie herbatę, a Victorii kawę i zanieść nam śniadanie do łóżka. Jest mi cholernie przykro za to, jak mój tata ją wczoraj potraktował. Dziewczyna pokazała się od najlepszej strony, była kulturalna, a on potraktował ją, jakby nie znaczyła zupełnie nic. A ku jego niewiedzy, ona znaczy dla mnie wszystko. Jest dla mnie wszystkim, jest powodem, przez który codziennie się uśmiecham, jest dla mnie ogromnym wsparciem i oazą spokoju.

Westchnąłem ciężko zalewając oba kubki gorącą cieczą i rozejrzałem się za tacą, by móc zabrać wszystko na górę za jednym zamachem. Znajdując poszukiwany obiekt postawiłem naczynia wraz z talerzem kanapek, które przygotowała mama, teraz siedząca w salonie ze wszystkimi.

-Janek. Możemy porozmawiać?- usłyszałem za sobą, więc od razu się odwróciłem.

-Nawet powinniśmy.- odetchnąłem, zwracając się do ojca.- Dlaczego byłeś taki dla niej wczoraj? Nie znasz jej, widziałeś ją pierwszy raz na oczy, a potraktowałeś ją po prostu tragicznie.- powiedziałem spokojnie, nie chcąc wywoływać kłótni. Tata od zawsze łatwo się denerwował, a zważając na fakt, że nie widzieliśmy się przez 3 lata, nie chcę by to spotkanie zakończyło się awanturą, przez którą nie będziemy się do siebie odzywać przez kolejne trzy.

-Nie rozumiem o co ci chodzi, dziecko.- zmarszczył brwi.- Jak inaczej miałem potraktować taką dziewczynę?

-Normalnie. Powinieneś być bardziej uprzejmy. Victoria jest najlepszą osobą jaką znam. Pomogła mi, gdy nikogo nie było obok. Przeszedłem przez jedno wielkie piekło, do którego nawet w najgorszych koszmarach nie chciałbym wracać, a ona sprawiła, że znowu chcę żyć i iść tylko do przodu. Więc proszę, uszanuj to i bądź dla niej miły przez następny tydzień.- odrzekłem, wciąż na pozór spokojnie.

-Ty chyba nie wiesz o czym mówisz. Nic o świecie nie wiesz i naiwny jesteś jak dziecko. Masz zaraz 25 lat, a wierzysz w każdą bajeczkę, którą Ci ta naciągaczka wciśnie. Nie jest wykształcona, nie ma nic. Talentu też nie ma, bo jestem świecie przekonany, że to dlatego nie pracujecie już razem. Może jest ładna, ale to jej jedyna zaleta. Przejrzyj na oczy i zrozum w końcu, że jest z tobą dla korzyści. Natomiast Delfine...- przerwałem mu.

-Nie chcę nigdy więcej słyszeć o Delfine, rozumiesz?- wybuchnąłem.- To jest temat dawno zamknięty i nigdy więcej nie chcę do tego wracać. A co do Vic, to nie znasz jej. Nie wiesz przez co przeszła i dlaczego jest tak, a nie inaczej. Gówno wiesz, więc przestań w końcu mówić mi, jak mam żyć!

-Nie wmawiam Ci jak masz żyć, gówniarzu. Sam sobie spaprzesz życie, bo jesteś jeszcze głupszy niż sądziłem. Powodzenia Ci życzę z tą dziewuchą. Zobaczysz, że jeszcze kilka miesięcy i kopnie cię w dupę. Może wtedy nauczysz się, by rozsądniej wybierać sobie partnerki.- warknął.

-Chyba wiem co cię boli. Od dziecka wmawiałeś mi, że nic nie osiągnę. Zawsze miałeś najwięcej do powiedzenia, zawsze wszystko wiedziałeś najlepiej, a nigdy nawet nie zainteresowało cię to, jak się czuję. Gdy ja walczyłem o każdy kolejny dzień, Victoria mnie ratowała po to, bym potem ja przez swoje problemy ściągnął ją na samo dno. To cię boli. Boli cię widok tego, że mimo twoich wszystkich słów, ja jednak jakoś sobie poradziłem. Osiągnąłem sukces i osiągam kolejne. Znalazłem osobę, którą obchodzi moje samopoczucie, a nawet jest dla niej ważniejsze, niż jej własne.- poczułem jak zbierają mi się łzy w oczach. Może nie powinienem był tego mówić, ale było to silniejsze ode mnie. Nie umiałem dłużej tłumić w sobie tego, co powinienem mu powiedzieć już dawno temu.

-Jesteś niewdzięczny, Jan. Daliśmy Ci z matką wszystko, co tylko chciałeś, a teraz tak nam dziękujesz? Niezłe pranie mózgu Ci zrobiła ta twoja blondynka.- rzucił oschle.- Żałuję, że zaprosiliśmy cię na te święta. Zawsze wszystko psujesz. Jesteś do niczego. W zasadzie, wczorajszy wieczór nie był wart moich nerwów. Jesteście siebie warci, obydwoje.- nerwowym krokiem wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie w nim samego. Podszedłem do okna, opierając się dłońmi o kuchenny blat i wyjrzałem przez okno, powstrzymując łzy. Obiecałem sobie kiedyś, że nie będę więcej przez niego płakać.

-Jasiek?- zawołała Vic, kładąc mi dłoń na ramieniu. Odwróciłem się, na co mocno objęła mnie w talii, wtulając głowę w moją klatkę piersiową. Poczułem jak ściska mi się serce na myśl, że prawdopodnie słyszała naszą wymianę zdań, która nie była przyjemna dla ucha.- Tak bardzo mi przykro.- objęła mnie jeszcze mocniej.- Jak własny ojciec może tak traktować swoje dziecko?- szepnęła.

-Nie przejmuj się tym, Vic. Już to przerabiam od lat. Przyzwyczaiłem się. Bardziej boli mnie fakt, że mówi w taki sposób o tobie, gdy jedyne co mi dałaś, to szczęście.- uśmiechnąłem się smutno, gładząc ją po plecach.

-To akurat nieprawda i dobrze o tym wiesz. Zadałam Ci masę bólu i...- przerwałem jej.

-Hej, mieliśmy do tego nie wracać, tak? Teraz jesteśmy szczęśliwi i to jest najważniejsze. Nie ma żadnej przeszłości ani przyszłości. Jest tylko teraźniejszość. Tak?- odsunąłem ją od siebie, by móc złapać ją delikatnie za policzki i spojrzeć w jej oczy.

-Tak.- szepnęła i pocałowała mnie delikatnie w usta.

-Nie mogę się na was napatrzeć.- powiedziała mama, wchodząc do kuchni. Odsunęliśmy się od siebie, by móc na nią spojrzeć.- Victorio, nie przejmuj się Jackiem. Sama nie wiem co w niego wstąpiło, ale postaraj się go ignorować i nie bierz nic do siebie. Wy macie moje błogosławieństwo.- uśmiechnęła się ciepło, na co i mi zrobiło się cieplej na sercu.

-Dziękuję. Cieszę się, że ma pani o mnie dobre zdanie, pani Edyto. To wiele dla mnie znaczy.- odrzekła Victoria, na co mama delikatnie się zaśmiała.

-Oczywiście. Tylko pamiętajcie dzieci, że sypialnie mamy zaraz obok waszego pokoju, a ściany są cienkie, więc następnym razem bądźcie ciszej.- zaśmiała się ponownie, a ja czułem jak zaczynam się czerwienić ze wstydu. Byłem pewien, że zachowaliśmy należyte minimum ciszy, ale widocznie byłem w błędzie.- Jasiek.- zwróciła się tym razem do mnie.- Nie popieram seksu przed małżeństwem, o czym doskonale wiesz, ale skoro wy obraliście taką drogę, to nie zamierzam się w to wtrącać. Za to tata jest wściekły. Powinieneś z nim porozmawiać.- ściszyła głos, a Victoria przy samym początku jej wypowiedzi opuściła kuchnie, by dać nam trochę prywatności. Choć nie miałem przed nią sekretów, był to bardzo miły gest.

-Już z nim rozmawiałem. Do niego nic nie dotrze. I nie zamierzam po raz kolejny starać się, by dotarło.- odpowiedziałem szczerze.

***

*Victoria's pov*

Siedzieliśmy wszyscy w salonie wieczorem, na wspólnym kolędowaniu. Ja, co prawda, byłam typem obserwatora, który z ogromną radością w oczach wpatrywał się w to, jak Janek przepychał się w żartach z rodzeństwem o keyboard lub gitarę. Był to przesłodki widok, bo na pierwszy rzut oka widać było, że jest niesamowicie zżyty z rodzeństwem. Zastanawiam się, dlaczego nie utrzymuje z nimi kontaktu, ale zapewne ze wzgląd na rodziców.

Pan Jacek siedział obok mnie, popijając whisky. Janek taktycznie go ignorował, bawiąc się w najlepsze. Widać było to, jak mocno śpiew go wyzwala. Że gdy tylko zaczyna śpiewać, zapomina o wszystkich zmartwieniach i po prostu oddaje się chwili.

-Powiedz mi.- szepnął tata rodzeństwa.- Dlaczego ty tak naprawdę z nim jesteś?

-Bo go kocham. Najmocniej na świecie, proszę pana. Nie zamierzam go skrzywdzić, ani wykorzystać. Chcę tylko dać mu miłość, na którą zasługuje i dostać to samo w zamian.- odpowiedziałam również ściszając głos.

-Dlatego sprowadzasz go na złą drogę?

-Co ma Pan na myśli?- zmarszczyłam brwi.

-Przez ciebie grzeszy.- odrzekł, krzywiąc się, na co poczułam jak policzki zaczynają mnie piec.

-To była jego decyzja. Jest dorosły, wie co robi. Proszę, czy możemy skończyć tą konwersację? Naprawdę nie chcę żadnych sprzeczek.- popatrzył na mnie przez dłuższą chwilę, po czym bez słowa wyszedł. Westchnęłam ciężko, dalej oglądając rodzinne kolędowanie Rozmanowskich.

-Victoria?- usłyszałam po lewej. Odwróciłam się i zobaczyłam Tosię, starszą siostrę Janka.

-Co tam?

-Tatą się nie przejmuj. Ja też cię nie znam, ale wydajesz się bardzo miła. I tak bardzo uszczęśliwiasz Janka, jest przy tobie w siódmym niebie. Dziękuję.- uśmiechnęła się ciepło, na co bez słowa wstałam i mocno ją przytuliłam.

***
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKUUUUU KOCHANI <3

Would It Help If I Bled? // Jann (PL) |ZAWIESZONE(??)|Onde histórias criam vida. Descubra agora