Rozdział 35

165 11 6
                                    

Dojechaliśmy już do Lublina. Przez całą drogę autokarem zastanawiałam się, kto mógł wysłać taką wiadomość, jednocześnie próbując nie dać po sobie poznać, jak bardzo zrujnowała mnie wczorajsza noc. Coś w środku nie pozwalało mi pokazać przed Jankiem, jak bardzo mnie zranił. Przez całą drogę czułam na sobie przewiercający na wylot wzrok Ani, która od razu widziała, że coś jest nie tak oraz wzrok Janka i Marty, którzy patrzyli na mnie z potępieniem i zawodem. Czułam się tak strasznie źle, że od razu po dojechaniu na miejsce, zamknęłam się w łazience, nie chcąc nawet na sekundę stamtąd wyjść.

-Otwórz, hej, pogadajmy.- zawołała Ania zza drzwi, ale nie miałam najmniejszej ochoty na opowiadanie jej tego wszystkiego. Nie chciałam, by trzymała mojej strony, bądź broniła mnie w tej całej sytuacji, bo to już nic nie zmieni. Dlatego też siedziałam cały czas na zimnej posadzce, patrząc się pusto przed siebie, próbując zatamować potok myśli, który przypływał jeden za drugim w zatrważającym tempie.

-Wszystko w porządku.- mruknęłam pragnąc, by blondynka w końcu zostawiła mnie w spokoju.

-Przecież wiem, że nie. Pokłóciłaś się z Jankiem. Słyszałam wasze krzyki wczoraj wieczorem.

-Wytłumaczę Ci to wszystko. Ale nie teraz. Możesz zawołać Martę?- poprosiłam, nie będąc nawet pewną tego, co mogłabym powiedzieć dziewczynie, jeżeli by tu przyszła. Nie wiedziałam jak mogę jej to wytłumaczyć tak, by mi uwierzyła. Ale wiedziałam, że muszę chociaż spróbować.

-Zaraz wracam.- mruknęła i po chwili wróciła z Martą, która ewidentnie nie chciała ze mną rozmawiać, ale jednak dała mi szansę na wytłumaczenie. Dzisiaj czułam się o wiele bardziej na siłach, by o tym rozmawiać, niż wczoraj, lecz w dalszym ciągu nie wiedziałam, jak wytłumaczyć się chłopakowi.

-Nie wiem nawet dlaczego Janek ci to wszystko powiedział, ale widocznie uznał, że tak będzie lepiej.- mruknęła pod nosem, nawet na mnie nie patrząc.

-Ja tego nie napisałam. Możesz mi wierzyć lub nie, ale nie byłabym zdolna do czegoś takiego. Nie jestem zazdrosna o wasz związek. A nawet jeśli bym była, przebolałabym to sama. Nie groziłabym tobie, nie groziłabym jemu, bo nie jestem taka. To po prostu nie leży w mojej naturze. Liczyłam tylko, że macie do mnie chociaż odrobinę zaufania, ale się przeliczyłam. Naprawdę mi przykro, że ktoś wypisuje takie rzeczy, ale ja za tym nie stoję.- powiedziałam na jednym tchu, patrząc na reakcję różowowłosej, ale ta jedyne co zrobiła, to parsknęła śmiechem i wyszła z łazienki. Odruchowo od razu za nią poszłam, zatrzymując ją, by nie odchodziła za daleko.- Cholera, musisz mi uwierzyć, chociaż ty. Nie mam żadnego dowodu, że to nie byłam ja, ale przecież bym Ci nie groziła, Marta. Proszę, chociaż ty mi uwierz.- powiedziałam błagalnie, blokując dziewczynie przejście w głąb korytarza.

-Zostaw ją w spokoju.- powiedział głos za mną, który jak się szybko zorientowałam, należał do Janka.

-Przecież nic jej do jasnej cholery, nie zrobię!- zdenerwowałam się.- Nie mam z tym nic wspólnego. Wiem, jak dziwnie to wygląda, bo są w tych wiadomościach rzeczy, o których praktycznie nikt nie wie, ale to nie byłam ja. Musicie mi uwierzyć.

-Victoria, jak ja mam Ci w to uwierzyć? O ile byłaś ze mną szczera, o tym wszystkim wiesz tylko ty i Ania. A Ania nie miała by żadnego celu w grożeniu Marcie, bo nigdy nic do mnie nie czuła.

-Ja, Ania i Mateusz.- mruknęłam sama do siebie, gdy uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie mówiłam mu o tym po alkoholu, na imprezie. Automatycznie odsunęłam się od Marty, by spowrotem wrócić do swojej pozornie bezpiecznej łazienki. Nie chciałam mówić Jankowi o tym, że mógł stać za tym Mateusz, bo doskonale wiedziałam, że będzie myślał, że to tylko moja wymówka. Zamknęłam za sobą drzwi na zamek, zsuwając się po ścianie, zanosząc się głośnym szlochem. Przez własną głupotę i bezmyślność dałam Mateuszowi dostęp do informacji, które teraz zniszczyły moją relację z Jankiem. Analizując to wszystko i zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo ta wiadomość wyglądała na "moją", nie byłam już nawet zła o te wszystkie oskarżenia. Owszem, bolało mnie to, ale wiem, że chłopakowi zależy na Marcie. A to oznacza, że będzie jej chronił. Nawet, jeśli miałoby to oznaczać koniec relacji z przyjaciółką.

Would It Help If I Bled? // Jann (PL) |ZAWIESZONE(??)|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz