Rozdział 23

157 3 3
                                    

Dzisiaj jest dzień preselekcji. Obudziłam się o nieludzkiej porze, bo o szóstej rano i od tej pory siedzę jak na szpilkach. Janek ma przed sobą prawdopodobnie najważniejszy występ życia. A ja nie jestem obok. Ta myśl łamie mi serce. Chciałabym móc być tam, na backstage'u i pomagać mu się pomalować i wyszykować, motywować go przed wyjściem na scenę, a potem czekać na wyniki razem z nim i cieszyć się, niezależnie od tego czy wygra, czy przegra. Bo doskonale wiem, że nieważne, które miejsce zajmie i tak będzie się cieszył. Taki jest. Cieszy się nawet z najmniejszej rzeczy. I to w nim kocham najbardziej.

Rano byłam w sklepie, by kupić sobie coś na obiad. Nawet polubiłam ostatnio gotowanie, a to wyczyn, bo zazwyczaj siłą nie dało mnie się do garów zaciągnąć. Postawiłam na spaghetti, bo jest dobre i dość szybkie w przygotowaniu. Po niecałej godzinie usiadłam z talerzem włączając sobie jakiś filmik na YouTube, żeby zająć czymś głowę i nie myśleć o tym, że za dwie godziny startują preselekcje. Już wystarczająco czasu się nad tym zamartwiałam.

***

Za parę minut będzie jego występ. Siedziałam przed telewizorem, a ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Wydaje mi sie, że stresowałam się za nas oboje. Poza tym, tak bardzo przerażała mnie wizja ujrzenia go po tak długim czasie. Wiem, że właśnie sama strzelam sobie w kolano wgapiajac się w transmisję z TVP1, gdzie mogłabym w tym czasie oglądać serial, albo chociażby wyjść pobiegać, ale to było silniejsze ode mnie.

Wyszedł. Na górze miał podziurawiony top z kołnierzykiem, a na dole czarne, szerokie spodnie. I o mój Boże. Ściął włosy. Kamera dokonała zbliżenia na jego twarz. I wtedy wiedziałam, że zjebałam. Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. Gdyby ktoś siedział tu teraz ze mną, to zastanawiałby się, czy siedzi z człowiekiem, czy już z duchem. Drżenie moich dłoni się wzmożylo i rozprzestrzeniło na całe ciało.

-Won't you forget me now...- zaczął śpiewać chłopak, a ja się rozryczałam. Jak małe dziecko, które mama wysyła do kąta, bo rozrabiało. Bo tak właśnie się czułam.
Bardzo szybko pożałowałam swojej decyzji o oglądaniu występu, ale było już zbyt późno. Zobaczyłam go, spojrzałam na twarz, za którą tak bardzo tęskniłam i czułam, że nie dam już dłużej rady bez widoku tej ślicznej twarzy na codzień.

Pomimo narastającej we mnie histerii dokładnie oglądałam i wsłuchiwałam się w piosenkę. Radził sobie tak świetnie na tej scenie, że pomimo wzmagającego się ataku paniki, czułam rozpierającą mnie w sercu dumę. Dumę przeplataną z bólem. Z każdym nawiązujacym do mnie wersem czułam się jeszcze gorzej. Kurwa, jak ja bym chciała móc go przytulić. Albo chociaż zobaczyć. Na żywo. Nigdy nie czułam tak silnej tęsknoty, która dosłownie odbierałaby mi zdolność do wykonania czegokolwiek. Chciałam jego i tylko jego. Znowu. Tak jak kiedyś. Boże, błagam, oddajcie mi go...

Cały występ po prostu ryczałam jak bóbr i trzęsłam się, nie mogąc się opanować. Gdy chłopak schodził ze sceny myślałam, że poczuje się lepiej, ale w zasadzie poczułam się jeszcze gorzej. Bo znowu go nie widzę.

-Dlaczego ja taka jestem, dlaczego ja mu to zrobiłam.- powtarzałam jak mantrę przerywając głośnym szlochem i zapowietrzeniem. Siedziałam tak prawdopodobnie koło godziny, bo usłyszałam dzwoniący telefon. Nawet nie wiem, kto wygrał preselekcje. W połowie po prostu nie docierały do mnie żadne głosy dochodzące z telewizora. Byłam tylko ja i moja wzrastająca histeria.

-VICTORIA ON JEST DRUGI! ZAJĄŁ PIERWSZE MIEJSCE W TELEVOTINGU!- usłyszałam głośny krzyk menadżerki i mnóstwo innych głosów w tle. On jest drugi, ale pierwszy dla ludzi, którzy głosowali. Ludzie go kochają. I wcale się nie dziwię. Ale nikt nie kocha go tak, jak ja.- Vic, jesteś tam?- zapytała zmartwiona moją ciszą.

Would It Help If I Bled? // Jann (PL) |ZAWIESZONE(??)|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz