Rozdział 38

237 10 15
                                    

*ZACHOWANIE RODZINY JANNA RÓWNIEŻ JEST FIKCYJNE!!!*

Dzisiaj jest wigilia. Dolecieliśmy rano do Lurgan - miejscowości, w której aktualnie mieszka rodzina Janka. Korzystając z tego, że w Irlandii w wigilię chodzi się normalnie do pracy, bo właściwe święta obchodzi się 25 grudnia, byliśmy sami w domu. Cała rodzina pojechała na zakupy jeszcze zanim wylądowaliśmy, a starsze rodzeństwo chłopaka ma dolecieć dopiero później. Janek pomimo złych stosunków z rodziną dostał zaproszenie na święta, z którego bez zawahania skorzystał. Liczy na to, że może gdy zobacza się po paru latach, ich kontakt się poprawi. Ja również szczerze na to liczę, bo jest mi cholernie przykro widzieć jak własna rodzina mojego chłopaka nie chce mieć z nim żadnej relacji.

Gdy wróciliśmy do domu tamtego dnia, gdy spotkałam się z Mateuszem, wyjaśniliśmy sobie wszystko z Jankiem i złożył mi propozycję, abym poleciała z nim do Irlandii i spędziła święta w gronie jego rodziny. Pierwotnie miałam naprawdę ogromne zawahania, bo bałam się ich reakcji na mnie, plus nie chciałam spędzać świąt bez mamy. Ostatecznie się zgodziłam, ponieważ wizja rozdzielenia się z Jankiem na ponad 2 tygodnie poważnie mnie przerażała. Nie umiałam wyobrazić sobie spędzać świąt i świętować nowego roku bez tego cudownego blondyna obok. Brzmiało to jak tortury, a przecież nie tak chciałam spędzać ten czas.

-Ta będzie okej?- spytałam Janka, wyciągając z walizki jedną z czterech sukienek, które przywiozłam ze sobą. Była czarna do kolana, z lekkim wycięciem przy dekolcie. Nie odsłaniała za dużo, więc uznałam, że jest w porządku jak na wigilię.

-Jasne. Będziesz wyglądać cudownie.- uśmiechnął się szeroko, prostując się na łóżku, na którym siedział. Znajdowaliśmy się w starym pokoju chłopaka, który był naprawdę śliczny. Ściany były beżowe, panele podobnie jak w całym domu były ciemno brązowe, a meble białe. Pomimo niewielu dekoracji, pomieszczenie było niesamowicie przytulne, i aż chciało się w nim siedzieć.

-Napewno? A może ta byłaby lepsza?- upewniłam się, wyciągając białą sukienkę, która może była delikatnie krótsza, ale za to moim zdaniem o wiele lepiej wpasowująca się do okazji.

-Nie. Czarna najlepsza.- zaprzeczył, chwytając za telefon zapewne, by przejrzeć Instagrama.

-Stresuję się.- odrzekłam szczerze, wstając z klęczek, by wziąć głęboki oddech i popatrzeć się w otwartą na oścież walizkę.- Twoi rodzice są dość konserwatywni. I religijni. Przecież oni mnie nie polubią.- potrząsnęłam głową uświadamiając sobie beznadziejność sytuacji, w której się znalazłam. Z tego co opowiadał Janek, jego rodzeństwo jest naprawdę cudowne i nie można się po nich spodziewać nic złego, jednakże rodzice... Pani Edyta podobno jest przemiła, ale jeżeli chodzi o dziewczyny chodzące z jej synem, jest dość surowa. Pan Jacek natomiast jest bardzo uprzedzony do każdej nowej osoby wkraczającej w życie któregokolwiek z jego dzieci. Może i Janek delikatnie mnie nastraszył, ale chociaż mniej więcej wiedziałam, czego mogłam się spodziewać.

-Hej, przecież cię nie zwyzywają od góry do dołu i nie każą wyjść. Vic, będzie dobrze.

-Podziwiam ciebie, że się nie stresujesz. Nie widziałeś ich trzy lata. To kawał czasu.

-A kto powiedział, że się nie stresuję? Boję się i to bardzo. Ostatnia nasza rozmowa, gdy powiedziałem im, że wyprowadzam się do Polski, by zacząć tworzyć pop zamiast muzyki klasycznej zakończyła się tym, że nie chcieli mnie więcej widzieć na oczy. A jednak w tym roku się odezwali, by spędzić z nami te święta.- uśmiechnął się delikatnie pochodząc do mnie, by następnie opleść ręce wokół mojej talii, przytulając się do mnie od tyłu.

-Z tobą. Ale nie z nami.- odrzekłam odnosząc się do faktu, że spontanicznie też tu jestem.

-Uwierz mi, chcą cię poznać. Gdyby nie chcieli, nie zgodziliby się na to, abyś przyleciała ze mną.

Would It Help If I Bled? // Jann (PL) |ZAWIESZONE(??)|Where stories live. Discover now