Rozdział 21

111 6 0
                                    

Minął tydzień od wizyty Ani. Zaczęłam trochę jeść, niestety dalej nie widzę rezultatów, ale wiem, że wszystko potrzebuje czasu. Ponadto wzięłam się za sprzątanie w domu, bo nie było wolnego miejsca, by usiąść, ani się położyć. Przez ostatnie dwa miesiące żyłam w totalnym chlewie. Aż jestem pod wrażeniem, że nie zalęgły się tu żadne robale. Miałyby idealną pożywkę.

Westchnęłam wyrzucając ostatni papierek walający się po ziemi. No, pięknie. Uśmiechnęłam się lekko, patrząc na teraz już perfekcyjnie czysty dom. Zerknęłam na zegarek. Osiemnasta dwadzieścia.

-Może wyjdę się przejść?- zastanawiałam się. To byłby kolejny krok do normalnego życia, które jest mi potrzebne. Szybko przebrałam się w coś bardziej normalnego. Ubrałam jasne, szerokie jeansy i biały T-Shirt. Porzuciłam swój dawny styl, bo potrzebowałam jeszcze jakiejś zmiany. Ciemne barwy w tej sytuacji przytłaczały mnie jeszcze bardziej. Przejrzałam się w lustrze i malując delikatnie brwi i rzęsy stwierdziłam, że mogę tak się pokazać ludziom. Trzęsącymi się dłońmi ze stresu przed wyjściem do ludzi, założyłam buty, chwyciłam klucze i zamykając drzwi wyszłam z mieszkania. Świeże powietrze uderzyło we mnie i od razu poczułam, że żyje. Nie sądziłam, że wyjście na zewnątrz może tak orzeźwić człowieka. Nigdy nie zwracałam na to uwagi. Stwierdziłam, że przejdę się trochę w kierunku centrum. Widok ludzi też powinien mi dobrze zrobić. Przecież ja na litość boską od tak dawna nie widziałam żadnych ludzi innych niż Ania. Zapomniałam już nawet jak Warszawa potrafi być zatłoczona. Ludzie gdzieś pędzą, życie się toczy, a mimo to, ja czuję się jakby moje się zatrzymało. Ale wierzę w to, że uda mi się sprawić, by już tak nie było.

Idąc tak, doszłam aż pod samo studio Fonobo. Popatrzyłam przez ułamek sekundy na drzwi wejściowe, a przed oczami przeleciały mi wszystkie wspomnienia. Moje pierwsze spotkanie z Jankiem dwudziestego ósmego października. Nagrywanie aranżacji piosenek. Masa towarzyszenia mu przy pracy. Nasze delikatne sprzeczki o to, co brzmi dobrze, a co nie. Wszystkie ekscytacje wyjściem ze studia, by potem pójść razem do domu i siedzieć razem na kanapie pijąc ulubione herbaty. Uśmiechnęłam się smutno i ruszyłam dalej przed siebie. Tęskniłam za tym wszystkim.

-Vic!- usłyszałam za plecami i szybko się odwróciłam.- Wyszłaś w końcu na miasto! Nie mogę! Ale jestem z ciebie dumna babo!- powiedziała szczęśliwa Ania, na co uśmiechnęłam się do niej.

-Dziękuję. Jesteś sama? Może skoczyłybyśmy na kawę?

- O cholera. Poczekaj.- powiedziała przerażona i pobiegła spowrotem do środka. Podeszłam do drzwi i czekałam aż Ania wyjdzie.

-Już jestem, przepraszam musiałam coś załatwić.- zaśmiała się nerwowo.

-Kto jest w środku?- zapytałam ciekawa.- Może wejdziemy?- zaproponowałam, przez ułamek sekundy zapominając o tym, kto mógłby być za drzwiami wytwórni.

-Nie!- krzyknęła szybko.

-On tam jest... prawda?- zapytałam.

-Tak.- powiedziała.- Przepraszam, powinnam Ci od razu powiedzieć. Wiesz, że nie powinniście się widywać. Nie mogę wam tego zabronić, no ale... sama rozumiesz.- mruknęła niepewnie.

-Wiem.- uśmiechnęłam się delikatnie.- Nic się nie stało. To idziemy na tą kawkę?- zapytałam ponownie.

-Jasne, lepiej popołudnia nie spędzę.- uśmiechnęła się ciepło i ruszyłyśmy w stronę najbliższej kawiarni.

***

-I jak wam idą przygotowania do preselekcji? To już za tydzień. Wszystko dopracowane?- zapytałam szczerze zainteresowana.

-Dobrze, ale bardzo pracowicie. Cały czas jesteśmy albo w studiu na próbach, albo na sali tanecznej, gdzie ćwiczony jest układ. Masa pracy.- westchnęła, ale po chwili się uśmiechnęła.- Ale będzie super. Może nie będzie to taneczne show, ale napewno ludziom się spodoba.

Would It Help If I Bled? // Jann (PL) |ZAWIESZONE(??)|Where stories live. Discover now