Rozdział 9

133 6 0
                                    

-Cześć, ja... przyszedłem zobaczyć jak się czujesz..- powiedział Janek przychodząc do mnie następnego dnia. Wyglądał fatalnie. Miał okropnie podpuchnięte i podkrążone oczy, jakby zupełnie nie spał. Natychmiast podszedł do mnie i zamknął mnie w szczelnym uścisku. Cała się wyczuwalnie spięłam, więc chłopak od razu się odsunął i ze łzami w oczach złapał mnie za ramiona, pochylając się do mnie. Różni nas niecałe trzydzieści centymetrów różnicy, więc żeby być ze mną twarzą w twarz, musiał się sporo schylić.- Co jest kochanie? Co się stało błagam, powiedz mi.- zapytał. Kurwa, tylko nie "kochanie".

-Nic, przepraszam za wczoraj, naprawdę się fatalnie czuję.- otarłam delikatnie łzy wypływające już z jego pięknych oczu, a potem odsunęłam się na komfortową dla mnie odległość.- Chcesz coś do picia?- zapytałam. Nie wygonie go stąd ponownie, nie mam sumienia.

-Ja tobie zrobię, a ty kładź się do łóżka natychmiast. Gdzie trzymasz leki? Gdzie masz termometr? I termofor? I nie wiem, miód do herbaty?- zasypał mnie chaotycznie pytaniami.

-Nie, Janek, jest okej...- przerwał mi.

-Nie jest. Jesteś chora, a ja zamierzam tu z tobą dzisiaj być i się tobą opiekować, także...- przerwał na sekundkę, by złapać mnie za dłoń, którą odruchowo próbowałam zabrać, ale powstrzymałam się, by nie sprawiać mu już więcej przykrości. Dzisiaj muszę z nim w końcu poważnie porozmawiać.- Idziemy do łóżka.- zarządził i zaprowadził mnie do mojego pokoju sadzając mnie na łóżku i pilnując, bym się położyła i przykryła szczelnie kołdrą.

-Termometr?- spytał.

-Tu.- powiedziałam wręczając mu przedmiot leżący obok mnie, ale pokręcił głową.

-Pod pachę.- wykonałam polecenie.- Leki?

-Szuflada pierwsza od lodówki, tam też jest termofor.

-Miód?

-Szafka nad kuchenką.

-Zaraz wracam, a ty mierz.- powiedział i cmoknął mnie w czubek głowy. Westchnęłam obserwując to, jak wychodzi z mojego pokoju. Nie ma opcji, że się go stąd dzisiaj pozbędę, tak się stara. Jest naprawdę kochany, że naraża się chorobą dla mnie.

Po paru minutach zobaczyłam Janka z kubkiem gorącej herbaty w dłoni, termoforem pod pachą, dwiema paczkami tabletek w drugiej dłoni i paczką żelek w zębach. Parsknęłam śmiechem na ten widok.

-Daj termometr.- powiedział chłopak odstawiając herbatę na szafkę nocną znajdującą się obok łóżka oraz rzucając tabletki i żelki na łóżko. Podałam chłopakowi przedmiot.

-Ile?!- zrobił wytrzeszcz oczu i myślałam, że mu te piękne oczy zaraz wypadną.- Trzydzieści dziewięć i pół?! Paracetamol, już, już.- powiedział chaotycznie biorąc pudełko z paracetamolem do dłoni. Przez jego pośpiech wypadło mu prosto na mój brzuch, więc od razu je przechwyciłam.

-Janek, spokojnie, nie umieram.- przewróciłam oczami rozbawiona.- Nie musisz tu teraz ze mną siedzieć na siłę, jestem dużą dziewczynką i dam sobie radę.

-Na siłę? Naprawdę myślisz, że siedzę tu na siłę?- powiedział z wyraźnym smutkiem i rozczarowaniem w oczach.

-To znaczy... jestem chora, więc nie jestem najlepszym kompanem do spotkań towarzyskich.- powiedziałam wyciągając pigułkę i wsadzając ją do buzi, szybko zapijając wodą stojącą obok herbaty.

-Vic...- zaczął chłopak siadając na brzegu łóżka. Mam łóżko jednoosobowe, także za dużo miejsca na nim nie ma.- Szczerze nie rozumiem, czemu myślisz, że pomagam ci na siłę. Ani czemu znowu mnie odtrącasz. Nie przyszedłem tu stricte w celach towarzyskich. Wiem, że źle się czujesz, więc chciałem Ci potowarzyszyć i zaopiekować się tobą, żebyś chociaż trochę poczuła się lepiej. Jesteś dla mnie najważniejsza i martwię się o ciebie, ale jeżeli chcesz zostać sama, to rozumiem i zaraz sobie pójdę.- powiedział, a mi zrobiło się cholernie przykro. Nie powinnam tak go traktować. Więc dlaczego wciąż to robiłam?

-Nie.- odrzekłam przysuwając się odrobinę bardziej do ściany, by zrobić mu miejsce.- Chciałabym żebyś został.- poklepałam miejsce obok siebie na co delikatnie się uśmiechnął i usiadł skrzyżnie przodem do mnie.- Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, wiele to dla mnie znaczy i przepraszam, że źle mnie odebrałeś.

-Nie jestem zły.- uśmiechnął się szerzej.- Napij się.- powiedział podając mi herbatę. Upiłam łyka. Moja ulubiona. Uśmiechnęłam się do niego, a on zaczął nucić jakąś melodię.

-Co to za piosenka?

-Jeszcze żadna, ale pracuje nad tym.- odpowiedział delikatnie się pesząc.

-Piszesz nową piosenkę?- zapytałam głośno podekscytowana i usiadłam tak jak on, czekając, aż zaraz mi ją zaśpiewa.

-W sumie to mam tylko tą melodię w głowie, nie mam jeszcze tekstu.- powiedział niepewnie, drapiąc się po tyle głowy.- Ale to z czasem samo przyjdzie.

-Nie mogę się doczekać, aż ją usłyszę!- przytuliłam go mocno uważając na to, by nie polać nas herbatą. Jestem z niego tak dumna.

***
-Boże, to jest najgłupsze co do tej pory obejrzalam.- powiedziałam śmiejąc się, gdy chłopak wyłączał telewizor znajdujący się na ścianie na przeciwko łóżka. Odkąd Janek przyszedł zrobiliśmy sobie seans filmowy i akurat skończyliśmy oglądać jakąś idiotyczną komedię, która chociaż na chwilę oderwała mnie od rzeczywistości.

-No.- zaśmiał się.- Ludzie to jednak mają pomysły. Przesuń się jeszcze trochę, bo już mnie tak plecy bolą, że muszę się położyć.

-Nie zmieścimy się.- odpowiedziałam.

-Zmieścimy.- zaprzeczył i wcisnął swoją lewą rękę pod moje plecy. Tym sposobem leżałam wtulona w niego. Ponowne fikołki wnętrzności i uderzenie gorąca.

-Nie no Janek, odsuń się.- zaśmiałam się nerwowo.- Zarażę cię.

-Mnie to nie obchodzi. Najwyżej będziemy chorzy razem.- powiedział i zaczął przeglądać instastory.

-Nie no serio.- ponownie sztucznie się zaśmiałam, na co przysunął mnie jeszcze bliżej. Serce zatrzymało mi się na sekundę i wiedziałam, że jeszcze chwila, a mój plan legnie w gruzach, a on się wszystkiego domyśli. Moje tętno było wyczuwalne w całym ciele, więc zaraz zauważy, że jestem w stanie przedzawałowym. Podniosłam się gwałtownie i odsunęłam się na bezpieczny dla mnie dystans odwracając wzrok od chłopaka.

-Przepraszam.- powiedział zmieszany i również podniósł się do pozycji siedzącej. Ja natomiast niezauważalnie próbowałam przywrócić sobie normalne tętno i równomierny oddech.- Będę się już zbierał.- zauważyłam jak delikatnie zatrzęsła mu się dolna warga i poprawił swoje włosy tak, by nie było widać jego profilu.

-Nie.- złapałam go za nadgarstek licząc, że się na mnie popatrzy, lecz to nie podziałało. W zamian usłyszałam lekkie syknięcie ze strony chłopaka. Nie złapałam go przecież mocno.- Nie o to chodzi, zostań, proszę.

-Lepiej będzie jak już pójdę.- został przy swoim i podniósł się z łóżka nawet na mnie nie patrząc. Naprawdę nie wiem, o co mu chodzi. Gdy zaczął kierować się w stronę drzwi od mojego pokoju, ruszyłam za nim.

-Janek, co się stało?- zapytałam obracając go w swoją stronę. Na jego twarzy malowało się zmieszanie i smutek. Nie rozumiem, ja nic nie zrobiłam. To nigdy nie była moja wina.

-Chyba też zaczynam się źle czuć, wracam do siebie.- powiedział i ruszył do drzwi wyjściowych.

-Nie, nie, nie, stój.- złapałam go za rękę objema dłońmi.- Teraz i tobie zrobimy herbatkę, weźmiesz tabletki i będzie super.- uśmiechnęłam się delikatnie, ale on nie odwzajemnił.

-Nie Vic, naprawdę wracam do domu, przepraszam.- powiedział i zaczął delikatnie gładzić mnie po policzku. Odsunęłam się i zmarszczyłam brwi.

-Nie rób tak, co jest grane Janek?- zaśmiałam się nerwowo, a Janek po prostu odwrócił się i szybkim krokiem opuścił moje mieszkanie.

Stałam na środku pokoju i nie miałam bladego pojęcia o co chodzi. Ale widocznie tak musi być. Nie możemy być dla siebie tak bliscy.

Would It Help If I Bled? // Jann (PL) |ZAWIESZONE(??)|Where stories live. Discover now