Craig jest jedną z osób, której nie ważne ile dowodów by się dało, nie wierzy w bratnie dusze. Siedzimy razem na angielskim, więc mam wiele okazji, aby podyskutować z nim na nadzwyczaj ciekawe tematy, jakimi jest między innymi "dlaczego w dekalogu jest napisane 'nie zabijaj' skoro na codzień sami zabijamy miliony bakterii, a lekarze pozbywają się jeszcze większej ilości małych stworzeń. Co ze szczurami w trakcie deratyzacji? A pająkami? Chyba nie chcesz się pozbyć Aleksandro, prawda Craig? To dobry pająk".
Wtedy Craig z trudnością powstrzymuje się od śmiechu, starając się utrzymać poważną minę i odpowiada, że nie chciałby się pozbyć Aleksandro, a cała reszta zabijania polega na wyborze mniejszego zła.
Angielski to jedna z moich ulubionych lekcji, jest luźno, można rozmawiać z ludźmi na skomplikowane tematy egzystencjonalne (nawet jeśli chodzi o to czy ryba jest w stanie przeżyć w klatce dla ptaków), a czasami nawet nauczycielka daje się zagadać czy włączy nam jakiś śmiechu warty kahoot.
Mówię o angielskim, bo znajduje się w sali od angielskiego, czekając na dzwonek. Przede mną kartka wypełniona bazgrołami i odpowiedziami na jakiś sprawdzian z bodajże matmy.
Sala powoli się wypełniała ludźmi, którzy rozmawiali między sobą radośnie, wymieniając się historiami o tym co wydarzyło się u nich wczoraj czy dzisiaj czy nawet miesiąc temu. Przypominało mi to wszystkie dni kiedy czekałem na przystanku autobusowym z przyjaciółmi, idąc razem z nimi do podstawówki. Wszystkie dni, kiedy rozmawialiśmy na lekcjach czy między nimi, wszystkie kłótnię między Cartmanem, a Kylem, wszystkie śmiechy i głupie żarty.
To brzmi jakby poumierali.
Nie, po prostu chodzimy do różnych szkół. Jasne, mogłoby się wydawać, że nie ma wielkiego wyboru w South Parku, że masz dwie szkoły na krzyż, z czego jedna jest podstawówką.
W sumie to tak jest, ale jakimś wielkim cudem dostałem się do szkoły w Denver. Tak, w Denver! Ja!
Niewiele zrozumiałem z tego jak się to wydarzyło, że jestem w tej szkole. Coś tam przypadek, coś tam nauka, coś tam stypendium i tak trafiłem do akademika, a rodzinę odwiedzam w weekendy i na święta.
- Wyglądasz jakbyś całą noc nie spał - skomentował Craig, rzucając swój plecak na ziemię i siadając obok mnie.
- Moja bratnia dusza naprawdę bardzo chciała słuchać Elvisa Presleya i jeść jogurty o chorej godzinie - wyjaśniłem, podnosząc wzrok z pomazanej kartki prosto na nastolatka, który na samo wspomnienie o bratnich duszach wywrócił oczami.
- Ja wiem, że w środku nocy najlepiej słuchać muzyki i w ogóle, ale nie spodziewałbym się po tobie, że będziesz słuchać akurat Presleya - skomentował wrednie, opierając łokieć o ławkę - A do tego jogurt? Serio?
- Pytaj mojej bratniej duszy - odpowiedziałem, ale teraz już bardziej z chęcią zirytowania Craiga, niż podkreślenia że bratnie dusze istnieją. Chłopak coś jedynie fuknął pod nosem w odpowiedzi - Myślisz, że jeśli gitara mogłaby czuć, to cierpiałaby za każdym razem jak się na niej gra?
- A ty cierpisz za każdym razem jak gadasz?
- Skąd wiesz, że nie? Może tak naprawdę cierpię za każdym razem jak otwieram usta, ale się poświęcam - przyłożyłem dłoń do czoła, dramatyzując aktorsko - Craigory, zero w tobie współczucia. Ja tu się dla ciebie poświęcam, a ty takie coś. Miałem w tobie większą nadzieję.
- Gdyby cię bolało gadanie, pewnie połowa świata odetchnęłaby z ulgą, że jest w końcu cisza.
- Weź, bo się jeszcze zarumienię - położyłem dłonie na swojej klatce piersiowej, zbliżając się do nastolatka - Tęskniłbyś za moim gadaniem, przyznaj.
![](https://img.wattpad.com/cover/295271746-288-k910756.jpg)
CZYTASZ
South Park One Shot
FanfictionOne shoty z south park, zajmę się shipami takimi jak: kyman style Crenny creek Bunny DOBRA PEŁNA SAMOWOLKA
Crenny ~bratnia dusza~
Zacznij od początku