~Wiking też może kochać~ Henrietta x Kenny

513 4 6
                                    

Uwaga! Opowieść jest na podstawie kijka prawdy, Henrietta i Goci odgrywają rolę wikingów.
Kyle i Kenny są tutaj spokrewnieni!
Dziękuję za uwagę
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

- Dajcie nam skarb królestwa i jego tak zwany kwiat czy tam diament, to zastanowimy się nad tym, aby was nie atakować - prychnęła pod nosem ubrana na czarno kobieta, grożąc swoim srebrnym, jednoręcznym mieczem mężczyźnie, który z udawanym spokojem wpatrywał się w ciemne oczy wikinga - Nie zmieni to więcej niż uratowanie waszych tyłków - przekonywała strażnika dalej. Sir Marsh spojrzał na swojego króla kątem oka, prosząc o jakąś decyzję, w dłoni trzymał swój miecz gotów do walki. Tylko czy opłacało się mu walczyć? Mogli teraz paktować z wikingami, mogli dać im mniej niż gdyby zaatakowali. Tak przynajmniej wnioskuję po wzroku sir Marsha.

Król Kyle stał tuż obok swojego najwierniejszego rycerza, przyglądał się z uwagą wikingom i skinął głową z ciężkim westchnieciem.

- Najpierw chcę zobaczyć to o czym mowią wszystkie legendy. Chcę zobaczyć diament królestwa i mieć pewność, że jest wart więcej niż całe to wasze śmiechu warte królestwo - miecz czarnowłosej kobiety prawie dotykał szyi sir Marsha, który w tej chwili wlepiał wzrok w swojego króla.

- Diament królestwa ma inną wartość dla każdego - wyjaśnił dumnie Kyle, zniżając miecz najeźdźcy - I dla każdego ma on inną cenę - kobieta wywróciła oczami znużona.

- To tylko ładnie powiedziane, że legendy to kłamstwo, bo diament jest nic nie wart - burknęła i poprawiła swoją bordową pelerynkę zakrywającą jej prawe ramię - Wyskakuj ze skarbu w takim razie - odpowiedziała swoim monotonnym, niewzruszonym głosem, który z jakiegoś powodu wprawiał we mnie motylki w brzuchu. Zastanawiasz się pewnie i zadajesz sobie pytanie "Z JAKIEJ TO JEST KURWA PERSPEKTYWY, KTO MA MOTYLKI W BRZUCHU". Jestem Kenny. Księżniczka, Lady Kenneth McCormick. Najpiękniejsza białogłowa, diament i kwiat królestwa, królestwa które jest pod najazdem wikingów, pod ich ręką byliśmy już miesiącami, to była kwestia czasu, aż dowiedzą się o bliżej nieokreślonym skarbie w pobliskim im kraju i znajdą się u naszych wrót żądając mnie.

- Ależ jest wart wiele - odpowiedział rudowłosy monarcha, starając się załagodzić sytuację - Ale oddanie skarbu, a go uprowadzenie ma inną wartość w monetach - wyjaśnił z nadzwyczajnym spokojem, tańczył swoimi umiejętnościami wokół wroga i wiedział, że wygrywa. Czuć było to, aż zza kontuaru za którym stałam.

- O czym ty teraz pieprzysz? - spytała pani wiking (wiking da się odmienić?) i oparła się dłonią o swoją tarczę.

- Nagroda za poszukiwanie jest większa niż kwiat sam w sobie wart - rzucił zagadkowo i założył dłonie za plecami. Czy on właśnie próbuje mnie sprzedać czy dać powód do uprowadzenia? Co za chujek! - A wam chyba zależy tylko na skarbie materialnym, niżeli na niewiele wartym kwiecie królestwa.

- To do niczego nie prowadzi - warknął niezadowolony mężczyzna stojący nieopodal czarnowłosej. Mężczyzna na głowie miał hełm z rogami, opierał się o toporek, a jego szyja otoczona była futrem z jakiegoś zwierzęcia - Mam ochotę wpełznąć w dolinę mroku i rozpaczy po tej rozmowie. Już szybciej ich obrabujemy, niż dojdziemy do porozumienia - co jak co, gadał z sensem. Nawet jeśli jego głos był zmęczony i wydawał się naprawdę spragniony śmierci, to mówił z sensem. Kobieta, z którą dialog prowadził Król Kyle, pstryknęła palcami.

- To może być bardziej zajmujące niż ta rozmowa - warknęła pod nosem, a wikingowie się rozdzielili na wszystkie strony zamku. Najniższy z wikingów, któremu grzywka opadała na prawe oko, a zielona peleryna spływała po ziemi, zajął się nie protestującym Kylem i sir Marshem. Grożąc im toporem, zaciągnął ich do jednej z komnat obok, coś cicho mamrocząc pod nosem niczym zaklęcie. Stałam jak wryta patrząc jak setki wikingów wparowują do zamku, niszczą mój dom i zabierają wszystko co uważają za cenne. Nie chcę nawet myśleć o tym co dzieje się wśród moich ludzi, serce biło mi szybko z rozpaczy. Kyle zjebał albo po całości albo planuje coś naprawdę okropnego. Nie łatwiej było się zgodzić na oddanie im skarbu i dać im odejść w spokoju?

South Park One Shot Where stories live. Discover now