~Prawda czy wyzwanie~ vol.2 multiship

653 22 11
                                    

- Pierdol się - powiedział pokazując jej środkowy palec i odwrócił wzrok poddenerwowany sytuacją.

- Czyli wolisz za karę przelizać się ze mną?

- Boże broń - warknął Craig, a Clyde aż się obruszył

- WIĘC TO PRZEZ TEN CAŁY CZAS BYŁO KARĄ? CAŁOWANIE Z BEBE? - krzyknął Clyde, wstając aż z miejsca. Szybko oberwał od Tokena w tył głowy

- Całowanie z rzucającym wyzwanie matole - warknął chłopak, sadzając na miejscu przyjaciela. Craig miał wielką nadzieję, że wszyscy zapomnieli o rzuconym wyzwaniu, więc się nie odzywał.

- Dobra, Craig - przerwała Bebe - Robisz to wyzwanie czy nie? - warknęła zniecierpliwiona, a wspomniany chłopak wstał z miejsca. Zaczął iść w stronę zestresowanego, drgającego, ubranego w zieloną, źle zapięta koszulę, rozczochranego blondyna, zwanego Tweek Tweak. Złapał go za nadgarstek, podniósł z miejsca i spojrzał głęboko w jego roztrzęsione oczy.

- C-craig? - spytał niepewnie Tweek czując dyskomfort w trzymanym nadgarstku. Serce biło mu tak szybko, "o matko o Jezu! Przecież on mnie chce zabić! Zamorduje mnie, będzie torturować, wykorzysta moje ciało, nie chcę jeszcze umierać! Wszyscy mu przecież pomogą, to wszystko był spisek!" Myślał w Czystej panice.

Craig położył dłoń na jego policzku, delikatnie przejechał kciukiem po jego policzku i zbliżył ich twarze do siebie. Ich spojrzenia się spotkały, Craig splótł ich dłonie razem, a Tweekowi powoli odpuszczały wszystkie myśli. Zaczynał się skupiać na granatowych, spokojnych oczach Craiga, jego biciu serca. Cały drżał, co jakiś czas przekręcał niekontrolowanie głowę na bok, a Craig jedynie się mu przyglądał przez te kilka chwil.

Kruczowłosy chłopak zbliżył ich do siebie, aż w końcu splótł ich usta w delikatnej czułości. Świat przestał się dla nich liczyć. Delikatne usta Tweeka były jak niebo dla Craiga, jego gorzki smak kawy na wargach, niepewność w każdym ruchu, który pogłębiał pocałunek. Tweek czuł się jak gdyby utknął w kosmosie pomiędzy gwiazdami, zabrakło mu tchu w piersiach. Założył ręce wokół ramion chłopaka I przyciągnął go do siebie, naciskając palcami na jego kark.

Craig wplótł palce w potargane blond włosy Tweeka. Ich języki splotły się w czułym, niewymuszonym tańcu, czas się dla nich zatrzymał, liczyli się tylko oni, ich usta, ich ciepło. Tweek w końcu się odkleił od słodkich ust ukochanego, powoli wracając na ziemię. Rozmarzony przyglądał się mu, a po jego buzi błądził nieopisany uśmiech. Złączył ich czoła razem, przymknął oczy i dopiero po chwili dochodziło do niego gdzie się całowali, dochodziły do niego wszystkie krzyki, wszystkie głosy, wszelkie brawa. Czuł jak serce szybciej mu bije, stresował się, czuł większe zawstydzenie. Odsunął się od Craiga z niepohamowanym uśmiechem, a raczej chciał odsunąć, ponieważ silne ramiona wyższego chłopaka trzymały go blisko jego torsu. Oparł głowę o jego ramię I przytulił go, poddając się oceniającemu tłumowi.

- Dobra, dobra cisza, bo mi chłopaka zawstydzacie - wywrócił oczami Craig i ukazał swój jakże oryginalny środkowy palec wszystkim w pokoju. Posadził Tweeka na ziemi, a sam usiadł obok, łapiąc go za dłoń I splatając ich dłonie razem. Cały Craig. Nawet jeśli byłby to najlepszy dzień jego życia, świat by się walił czy Cartman wywalił się na swój krzywy łeb, jego twarz pozostałaby równie spokojna, neutralna i monotonna jak zawsze. Bez żadnych zmian, bez widocznych uczuć. Tak przynajmniej było... Dopóki Tweek pierwszy raz przed nim nie zachichotał. Wtedy to się działo. Craig myślał, że umiera, taką radość czuł, szczerzyl się jak nigdy i każdy się pytał co on właściwie ma na twarzy, bo to trochę przerażające. Można powiedzieć, że Tweek ma na niego największy wpływ czy, że przejmuje się tylko nim, nie ważne jak bardzo chciałby to ukryć.

- Skąd wiedziałaś, że oni tak naprawdę? - spytała zafascynowana Wendy, patrząc na Bebe - Gdzie ich przyłapałaś?

- To już tajemnica pomiędzy mną, a Craigiem i Tweekiem - zapewniła blondynka, puszczając dziewczynie oczko. Butelka poszła w ruch.

- Leo? - mruknął cicho Kenny do Buttersa. Miał nadzieję, że jest to już pora kiedy pójdą gdzieś w bardziej prywatne miejsce, kiedy będą mogli się całować, dotykać. Kenny nie mógł się wręcz doczekać chwili kiedy będzie mógł wpleść palce we włosy Buttersa, wsadzić mu rękę pod koszulkę czy w spodnie, kiedy poczuje usta Leo na swoich, pragnął jego bliskości. Ken chciał zadać jakieś pytanie ukochanemu, jednak nie zdążył, ponieważ butelka zatrzymala się wprost na nich.

Kenny

- Butters i Kenny - mruknął Craig - Prawda czy Wyzwanie?

- Prawda? - spytał cicho Butters, spoglądając na mnie z pytaniem. Spytałem tylko cicho czy nie lepiej wybrać wyzwanie. Leo spytał jeszcze ciszej czy dałbym radę zrobić coś co mogłoby pogorszyć czy ukazać moją erekcję, na co szczerze nie wiedziałem co odpowiedzieć  - Wyzwanie - zadecydował w końcu Butters, patrząc dumnie na Craiga. Siedziałem chwilę jak ugłupiały, on naprawdę chce mnie zabić, huh? Taki słodziak, a istne zło wcielone.

- Wyzwanie dla was dwojga - zastanawiał się dupek, którego przypadkiem imię brzmi Craig. Jego blond chłoptaś zbliżył się do niego I zaczął coś szeptać mu na ucho, przez co temu, aż błysnęło w oku - Pokażcie to czego wstydzi się drugie. W sensie Kenny pokazuje czego wstydzi się Butters, a Butters czego wstydzi się Kenny.

Od razu się wrednie uśmiechnąłem, doskonale wiedziałem co pokazać, wiem czego wstydzi się Leo.

Zacząłem rozpinać jego koszulę i odchyliłem jej rąbek pokazując jego pogryziony tors pełen malinek. Leo schował twarz w dłoniach, a ja rozpinalem jego koszulę dalej, im bliżej spodni tym tych śladów było więcej,  a ja patrzyłem się na nie coraz bardziej dumnie. Przytuliłem mocniej ukochanego I zapinałem mu koszulę spowrotem. Dłoń blondynka znalazła się szybko na moim nadgarstku. Chłopak był cały czerwony na twarzy, otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. Podniósł się na kolanach, a jego słodkie, skalane przeze mnie nieraz usta, znalazły się na mojej szyi. Z początku myślałem, że po prostu się zawstydził, ale nic bardziej mylnego. Leo zaczął zatapiać w mojej skórze swoje zęby, pozostawiając z całą pewnością ślad. Cały zadrżałem, wydałem z siebie cichy pomruk rozkoszy i położyłem dłoń na tyle jego głowy. Nie przejmowałem się w tej chwili absolutnie nikim, nikt nie mógł nam przeszkodzić, nawet jeśli by próbował. W pewnym momencie Butters odkleił się od mojej szyi i schował twarz w moim torsie, chowając się w moich ramionach.

- Nie wiem czemu mnie to nie dziwi - przyznał niewzruszony Craig, wzruszając ramionami. Cóż, skoro im i tak jest obojętne...

Złapałem za brodę Leo i pocałowałem go czule. Chłopak z radością odwzajemnił pocałunek, pewnie chcąc zapomnieć o otaczającym nas tłumie

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Taaak to by było na tyle z pomysłów na tego shota
Ale mam pomysł na kyman, więc jest plus!
Do następnego😘❤

South Park One Shot Where stories live. Discover now